Nigdy w życiu nie czytałem żadnej książki, która relacjonowałaby podróż do kraju bardziej lub mniej mi znanego. Bardzo często mijałem w księgarniach pamiętniki znanych dziennikarzy i podróżników, ale nigdy nie ciągnęło mnie do przeczytania żadnego z nich. Po "Świat według reportera" sięgnąłem dość spontanicznie, zachęcony wyraźnym napisem USA i zdjęciem dobrze znanego mi mostu jak i drapaczy chmur. Spodziewałem się, że przeczytam o zwiedzaniu największych miast Ameryki, oraz o bardziej znanej i popularnej części tego kraju. Otrzymałem jednak coś zupełnie innego i zaskakującego.
"Mało co tak dobrze oddaje sposób myślenie Amerykanów o reszcie świata jak T-shrit z napisem 'Teksas jest większy niż Francja'."
Piotr Kraśko urodził się 1971 roku w Warszawie. Jego przygoda z dziennikarstwem zaczęła się jeszcze w liceum, gdzie pisał pod pseudonimem dla Pisma Niezależnej Młodzieży Licealnej. Dziś jest znanym prezenterem telewizyjnym, prowadzącym reportaże na całym świecie i relacjonującym wydarzenia zza granicy dla TVP1. Książki, które zostały przez niego wydane, nawiązują do zdarzeń, których był świadkiem lub które później opisywał. Pod jego nazwiskiem ukazały się między innymi "Smoleńsk 2010", "Kiedy świat się zatrzymał" czy seria "Świat według reportera".
Od pierwszych stron zauważyłem, że Kraśko pisze swoje teksty bardzo luźno, swobodnie. W moim odczuciu, stara się przekazać swoje przeżycia i emocje w przystępny sposób. Pisze jak do przyjaciela i używa dość prostego słownictwa. Cała historia opisywana przez dziennikarza ma swój początek i koniec, książka nie jest pisana chaotycznie - czego można by się obawiać - a kolejne opisy miejsc i postaci przechodzą w siebie w płynny i logiczny sposób. Jest do zdecydowanie atut; znam książki, w których jedna rzecz zostaje opisana w połowie innej a tamta pod koniec kolejnej, co sprawić może, że zapominamy w końcu, o czym czytamy. Tutaj taka sytuacja nie miała miejsca.
Bardzo dużym atutem lektury jest to, że nie skupia się na jednej rzeczy a opisuje kilka różnych, mogłoby się wydawać skrajnych miejsc czy wydarzeń. Od Białego Domu przechodzimy od razu do małej wioski w Teksasie a stamtąd znów do miejsca, w którym powstaje pomnik Szalonego Konia. Na koniec, ni stąd ni zowąd, pojawiamy się w więzieniu na Kubie i czytamy o polach minowych oraz kaktusach. Wspomniałem już wcześniej, że wszystko jest jednak logicznie połączone co pokazuje, że autor bardzo dobrze pisze oraz - co ważne - wie, o czym chce pisać. Ponad to, wszystko o czym mówi, popiera wypowiedziami swoich przyjaciół z Ameryki a fakty i trafne spostrzeżenia urozmaica ciekawostkami, mogącymi nieco zamieszać w głowie czytelnika.
Kolejną pozytywną cechą jest nieduży rozmiar książki i bardzo ciekawe fotografie opisane cytatami z lektury. "Świat według reportera" czyta się naprawdę szybko i nie sądzę, aby większa ilość stron czy bardziej szczegółowe opisy były potrzebne. Książka jest w rozmiarze kieszonkowym więc można ją zabrać ze sobą właściwie wszędzie, a naprawdę świetne zdjęcia pomagają w wyobrażeniu miejsc i osób opisywanych przez Kraśkę. Gdyby lektura była grubsza, mogłoby się okazać że powoli zaczyna nas nudzić lub obracać się wokół tego samego a tak, udało się tego uniknąć.
Dodatkowym atutem, o którym chciałem wspomnieć, jest inne spojrzenie na Amerykę. Słysząc o Stanach, ludzie widzą przed oczami Nowy Jork czy Los Angeles z Hollywood, zapominając, że to tylko niewielka część niesamowicie zróżnicowanego kraju. Mało kto pamięta jeszcze o Indianach, czy mieszkańcach Teksasu, których niedzielną rozrywką jest rodeo oraz grill wraz z sąsiadami. Mało kto wie, że istnieją lepsze bary i restauracje niż te w centrum wielkich metropolii. Kraśko próbuje nam to uświadomić, opisując miejsca do których za pewne nigdy nie dotrzemy. Warto poczytać czasem o pubie, w którym wszędzie wiszą staniki, czy o wiosce, w której każdy ma broń i jest gotowy jej użyć. Ponadto, bardzo wciągnęły mnie relacje z Nowego Orleanu, zaraz po przejściu huraganu Katrina. Kraśko opisywał wszystko tak, jak widział to na własne oczy, niczego nie podkolorowywał, przedstawiał obiektywny obraz świata dzięki czemu i nam prościej jest wyobrazić sobie tamtejsze miejsca i zdarzenia.
Nigdy nie przepadałem szczególnie za reportażami czy pamiętnikami z podróży. Sądzę jednak, że warto poświęcić choć chwilę uwagi książce pana Kraśki, gdyż opisuje on Amerykę od nieco innej strony niż przeciętny czytelnik by się spodziewał. Ponadto, robi to w bardzo ciekawy i przystępny sposób a urozmaica swoje teksty zdjęciami i ciekawostkami. Polecam i jestem pewien, że sięgnę jeszcze po jakąś książkę z serii "Świat według reportera". Oceniam na 9 na 10.