“Madeira”, najnowsza książka Jolanty Kosowskiej, przenosi nas na portugalską wyspę wiecznej wiosny i jak zawsze w przypadku powieści tej autorki zachwyca mistrzowskimi opisami przyrody, ale przede wszystkim siłą ludzkich emocji.
Madera, ta malownicza wyspa, jest nie tylko świadkiem miłości, ale i bólu, cierpienia, poczucia straty. Przepiękne krajobrazy towarzyszą nam przez cały czas i pozwalają na wyciszenie emocji wywołanych lekturą, a tych, zapewniam, nie zabraknie.
To właśnie na Maderze najpiękniejsze chwile swojego życia przeżywa Julia, Polka, której tam oświadczył się jej ukochany, Filip. Chłopak jest z pochodzenia Portugalczykiem, ale mieszka w Polsce. Młodzi planują ślub, ale po nietypowym wieczorze kawalerskim spędzonym przez Filipa w górach, chłopak znika, nie dając żadnego znaku życia. Zrozpaczona Julia powraca na Maderę, zamierza tam odebrać sobie życie, które straciło dla niej sens po stracie narzeczonego. Los bywa jednak przewrotny i na jej drodze stawia nieznajomego mężczyznę, Alberta. Ten odwodzi Julię od dramatycznego kroku i zaprasza do swojego portugalskiego domu. Jak się zapewne już domyślacie i ten mężczyzna, i jego rodzina odegrają niebagatelną rolę w dalszej części powieści i być może mają związek z niewyjaśnionym zaginięciem Filipa. Aby się o tym przekonać, zapraszam do lektury tej powieści.
"Dom to nie tylko cztery ściany i cegły", to zawsze ludzie i więzi, które tworzą między sobą. Jolanta Kosowska dużo miejsca w swojej książce poświęciła właśnie rodzinnym relacjom, także tym trudnym, pogmatwanym, niedopowiedzianym, niewyjaśnionym. Pokazała, jak ważna jest wspierająca się rodzina, jak potrzebne są relacje rodzinne oparte na miłości, zrozumieniu, zaufaniu, akceptacji. Czasem tylko droga do zrozumienia intencji drugiego człowieka, nawet tego nam najbliższego, bywa długa…
Mnie szczególnie ujęła postać Brena, lekarza z wykształcenia, ale przede wszystkim z powołania i serca. Zacny, szlachetny człowiek, bez reszty oddany swoim pacjentom, przedkładający ich dobro ponad własne. Wzruszyły mnie jego losy, siła i nieugiętość charakteru i wyjątkowa więź, jaka połączyła go ze swoim wnukiem. Piękny to przykład autentycznych, szczerych rodzinnych relacji, w których spora różnica wieku nie ma żadnego znaczenia. Nowa powieść Jolanty Kosowskiej jest zatem piękną opowieścią o ludziach i uczuciach, poruszającą i wciągającą. Autorka to królowa emocji, stąd powstała książka niezwykła, o sile rodzinnych więzi, różnych obliczach miłości, książka słodko-gorzka, wywołująca niejednokrotnie łzy wzruszenia.
“Madeira” utkana jest z obrazów, wrażeń, kolorów, smaków. Kosowska w niepowtarzalny, wyjątkowy sposób opisuje miejsca, w których umieściła akcję swoich utworów. Tak jest i w przypadku tej powieści. Autorka kreśli słowem wielowymiarowe, cudowne obrazy. Zachwycają opisy krajobrazów wyspy, jej urokliwych zakątków, chociażby Fanal - lasu wawrzynowego, Balcoes czy Wodospadu Aniołów. Są one tak sugestywne, że możemy je zobaczyć oczyma wyobraźni (tylko i niestety!) A te smaki maderskich potraw, aromatycznych, pachnących, nęcących nasze zmysły. Jakże chciałabym spróbować bolo do caco albo zupy pomidorowo-cebulowej! Autorka zatem wspaniale oddała klimat Madery, pozwoliła mi na przeżycie cudownych chwil w otoczeniu niepowtarzalnej przyrody tej niezwykłej wyspy.
Pisarka w interesujący sposób prowadzi także fabułę swojej powieści, łącząc teraźniejszość z przeszłością. Taka nielinearna kompozycja, dwutorowość narracji wzbudza zainteresowanie czytelnika, podsyca ciekawość, nie pozwala nudzić się podczas jej lektury. Nie tylko kompozycja utworu zasługuje na uwagę. Powieść zauroczyła mnie też wyjątkową aurą i piękną, literacką polszczyzną. Serdecznie polecam!