Kiedy za oknem deszcz i wiatr nie ma to jak jakaś optymistyczna i słoneczna lektura. Na taką wstrętną aurę jak znalazł są książki Katarzyny Michalak - tym razem padło na jej "Rok w Poziomce".
Ewa to kobieta w okolicach magicznej 30-tki, której życie nie było usłane różami. Wychowywana początkowo przez mamę i babcię (ojca nie znała, zniknął jeszcze przed jej urodzeniem), w wieku 5 lat zyskuje nową rodzinę. Jak się okazuje nie jest to zmiana na lepsze, bo ojczym jej nienawidzi a i nowe rodzeństwo też nie pała do niej zbytnią sympatią. W dorosłym życiu też nie jest lepiej - mąż okazuje się egoistą i brutalem a Ewie tylko cudem udaje się od niego uwolnić. Zostaje jednak praktycznie bez środków do życia... Dzięki przyjaciołom staje na nogi, wynajmuje małą kawalerkę na warszawskiej Woli, idzie do pracy i prowadzi dosyć nudnawą egzystencję.
Sama Ewa w żadnym wypadku nie jest nudna. Żywiołowa marzycielka, zakochana potajemnie w swoim przyjacielu Andrzeju, tęskni za własnymi czterema kątami, kochającą rodziną i egzotycznymi podróżami. Pewnego dnia Ewa znajduje w Internecie ofertę sprzedaży zdewastowanego domku w leżących kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy Urlach. Ewa z miejsca zakochuje się w domeczku ale niestety nie ma pieniędzy na jego zakup, nie ma też stałej pracy a bez tego bank nie udzieli kredytu. Zrozpaczonej dziewczynie z pomocą przychodzi Andrzej - ale stawia oryginalne warunki. Otóż Ewa ma stanąć na czele nowego wydawnictwa, znaleźć kisążkę, którą mogłaby wydać i zrobić z niej bestseller. Na to wszystko ma, bagatela... trzy miesiące. Żądanie praktycznie nie do zrealizowania, ale czego się nie robi dla małego, białego domku...
Ta książka, podobnie jak inne autorstwa Kasi Michalak, przepełniona jest optymizmem, wiarą w ludzi i siłę przyjaźni. Autorka serwuje nam kolejną piękną baśń w której zło zostaje ukarane, Kopciuszek dostaje swojego księcia a królewicz podjeżdża, no może nie na białym koniu, ale terenowy nissan też ma swój urok. Brakowało mi trochę zwierzątkowych historii aczkolwiek zwierzaki też są w osobach kotki Tosi oraz psiaków Gapy i Pepsi, zwanych Sajgonkami.
W powieści nie brak dobrego humoru i pozytywnej energii, ale są też poważniejsze tematy, które zmuszają do refleksji. Smaczku dodaje pojawienie się na kartach książki samej autorki - "tej Michalak", chociaż rola jaką sobie wyznaczyła nieco mnie zaskoczyła. Znajdziemy tu również odniesienia do innej książki pani Kasi a mianowicie do "Lata w Jagódce".
Pisarstwo Katarzyny Michalak jest dla mnie przykładem zjawiska zupełnie niezrozumiałego. Mianowicie "zawodowa krytyka" wiesza na niej przysłowiowe psy, że tandeta, literatura dla kucharek (swoją drogą, dlaczego akurat kucharki?), że brak wartości artystycznych. Tymczasem książki w ekspresowym tempie znikają z półek, pojawiają się kolejne dodruki i też znikają jak kamfora, każda książka znajduje się na wysokich miejscach na różnorodnych listach bestsellerów. I czytają je nie tylko owe nieszczęsne kucharki, ale również lekarki, nauczycielki czy inne businesswoman. Czytają Michalak nie tylko na wsi, gdzie ponoć ludność ma niższy poziom kulturalny ale również i na miejskich salonach. Więc o co tu chodzi i kto ma rację?
Jakby nie było - ja pozostaję wierną czytelniczką książek Kasi Michalak i już planuję kolejne z nią spotkanie.