“Kraina spoza mgieł” to książka przedstawiająca dosyć ciekawą koncepcję powstania i rozwoju naszej cywilizacji. Jednak trzeba być przygotowanym na to, że zamysł Autorki można niejako przyrównać do tekstów takich pisarzy jak Erich Von Daniken, czy Zecharia Sitchin. Moim zdaniem niestety mija się to całkowicie z obietnicami jakie sugerują piękna okładka i zachęcający opis. Planetarni nauczyciele, twórcy życia, kosmiczni przewodnicy, syneriadzka plazma - nie spodziewałam się zanurzenia w tego typu klimacie i gdybym wiedziała wcześniej czym ta publikacja pachnie, to raczej nie zdecydowałabym się na sięgnięcie po nią…
Powieść ma niewiele ponad 200 stron i jest napisana dużą czcionką, bardzo wygodną dla oka. Mogłoby się wydawać, że dzięki temu czyta się ją bardzo szybko, ale niestety… tak nie jest. Bogate słownictwo pierwszych akapitów, którym posługuje się Autorka, Pani Jolanta Kupiec, już po kilku stronach zaczęło mnie odrobinę dziwnie nużyć. Momentami stwierdzałam, że po przeczytaniu całej strony nie byłam w stanie powiedzieć co tam się w ogóle działo… Bardzo ładna grafika na okładce i ciekawy opis zapowiadały fascynującą opowieść o dziejach Słowian, okraszoną elementami fantasy. Niesamowicie lubię takie połączenia w literaturze, jednak "Kraina spoza mgieł" nie wpasowała się kompletnie w mój gust. Autorka zna bardzo wiele mądrych słów i potrafi je ze sobą pięknie łączyć w sensowną całość, widać, że posiada dużą wiedzę. Niestety tutaj naukowe i mało przystępne wyrazy nie są jedynie wtrąceniami, czy ozdobnikami fabuły, a budują całe zdania, wręcz strony. Przez to czytanie stało się (przynajmniej dla mnie) zbyt wymagające skupienia. Liczyłam na ciekawą baśń, legendę - po prostu coś bardziej fantasy... Pozwólcie, że przytoczę Wam cytat, który jest kwintesencją moich odczuć:
“Formowanie dwóch wyjątkowych propotomków zbliżało się do ustalonego od eonów finiszu. Wszystkie wymagane normy odnotowywano od początków działalności biogenetycznego laboragenomu Serfinów, pracujących według Kronik Modularnych od nieznanej zaprzeszłości. Serfinowie, przyzwyczajeni od praczasów do wypracowywanych norm, odtwarzali potomstwo Altikan niemal rutynowo, ale zawsze precyzyjnie i w wielkim skupieniu. Nie był to częsty proces. Panująca od wieków na skupisku Syneriady dwoista para Altikan – międzyplanetarny Solkar i międzygwiezdna Roduna – rzadko powoływała do istnienia Altikan, wytwarzanych z ich cennych modułów promiennych zarodków”
Zakładam, że osoby będące fanami fantastyki naukowej mogłyby poczuć sympatię do “Krainy spoza mgieł”. Naprawdę niezwykle boleję nad tym, że ani opis, ani okładka nie oddają prawdziwego klimatu tej książki, ponieważ już widziałam sporo recenzji zawiedzionych nią Czytelników, którzy tak jak ja spodziewali się całkiem czego innego. Przez to czuję też, że moja opinia może być odebrana jako niesprawiedliwa ocena. Jeśli chodzi o spójność tekstu i słownictwo, to naprawdę nie mam tej książce niczego do zarzucenia. Zwyczajnie nie jest to gatunek, w którym się odnajduję i czuję się nieco wprowadzona w błąd. Więc jeśli szukasz ciekawie opowiedzianej historii z elementami wierzeń dawnych Słowian, to z pewnością nie sięgaj po ten tytuł. Natomiast jeśli jesteś fanem powieści przedstawiających różne koncepcje wpływu istot pozaziemskich na rozwój świata, to być może będziesz zadowolony.