Karolina Wojda to polska pisarska młodego pokolenia. Obecnie jest studentką w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. „Feniks – początek” to jej debiutancka powieść w klimacie fantastycznym. Porusza problemy znane każdemu młodemu człowiekowi z wmieszanymi wątkami fantastycznymi. Przyznam, że nie byłam przekonana do fantastyki w wykonaniu polskich autorów, jednak od przeczytania książki Andrzeje Pilipiuka uznałam, że warto zaryzykować. Czy tym razem się nie zawiodłam?
W książce poznajemy siedemnastoletnią Anę, która kilka lat wcześniej w małej strzelaninie straciła swojego brata, przyjaciela i obrońcę za razem – Petera - i ciągle się obwinia o jego śmierć. Tragedia związana ze śmiercią brata zmienia diametralnie jej życie. Dokładnie po wypadku Ana zaczyna odkrywać swoje nowe umiejętności. Dzieje się to także z jej przyjaciółmi. Dowiadują się o misji, jaka została im przypisana. Czy poradzą sobie z nią? Jak potoczą się ich losy? Czy Victor – sąsiad i przyjaciel – stanie się dla Any kimś więcej?
„Dmuchamy słowami na prawo i lewo tak jak dmuchawcem szasta wiatr, zasiewając go, gdzie popadnie. Niestety, zazwyczaj te słowa zmieniają się w sztylety i gdy się tego najmniej spodziewamy, wbijają nam się prosto w serce”.
Muszę przyznać, że Karolina Wojda ma talent do kreowania niezwykle naturalnych postaci. Sama zaczęłam się utożsamiać w Victorem, który dla mnie jest najlepszym bohaterem całej powieści. Sprawiał, że chciałam ją dalej czytać, zobaczyć, że Ana naprawdę coś do niego czuje, czy jednak będzie z aniołem Erikiem. Każde jego załamanie, momenty, w których był wściekły na Anę odczuwałam, jakby taki sam zawód spotkał także i mnie. Scena, na której prawie płakałam (a płaczę przy małej ilości książek), była opisana wprost wyśmienicie. Na miejscu Victora wróciłabym do hotelu i zapłakała się po tym, jak skrzywdziła mnie osoba, którą kocham. Jednak on udawał, że wszystko jest dobrze, że pojawienie się jego rywala – Erica – nie zrobiło na nim wrażenia. Autorka poprze postać Victora pokazała, że nie warto się poddawać i walczyć o miłość. Nawet, jeśli osoba, którą kochamy nas rani.
Irytowała mnie płaczliwość Any. Jeśli dowiedziała się, że jej przyjaciele umówili się na coś bez jej wiedzy wybuchała płaczem. Mam wrażenie, że traktowała to po prostu jak zdradę. Wiem, że takie rzeczy wiele osób wyprowadzają z równowagi. Dziewczyna miała natomiast wymarzonych przyjaciół, którzy zawsze byli gotowi jej pomóc. Takie przyjaźnie zdarzają się rzadko i moim zdaniem należy je cenić. Tak też robiła Ana.
„Przyjacielem jest się od zawsze i na zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Przyjaciel to nasza bratnia dusza, którą spotykamy w najmniej oczekiwanym momencie życia, lecz w najlepszym momencie dla naszej duszy.”
Na dobrą sprawę cała właściwa akcja zaczyna się od momentu, gdy bohaterowie dowiadują się, że Ana jest tak naprawdę córką zmarłej przed kilkuset laty czarownicy – Charlotte. Jest ona głównym czarnym bohaterem. Została zgwałcona i w ten sposób poczęła Anę. Zaczęła wątpić w człowieczeństwo i dobro na świecie. Gdy zobaczyła, że ojciec i siostra palą jej obrazy wrzuciła ją do ogniska, po czym podążyła za nią. Zdążyła jednak powiedzieć Ericowi, aby uratował i chronił jej dziecko.
Fabuła książki jest niezwykle oryginalna. Czytałam ją głównie nocami, od 22 do 2 nad ranem bez przerw. Spowodowało to, że w ciągu dwóch takich sesji ją zakończyłam. Czytając „Feniksa” przenosiłam się do genialnie stworzonego świata. Zatracałam się w nim, zapominałam o rzeczywistości. Zdarza mi się to jedynie naprawdę wyjątkowych i cennych dla mnie książkach. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Any została świetnie poprowadzona. Autorka świetnie opisywała jej emocje.
W książce nie ma ani za dużo romansu, ani za dużo akcji. Wszystkiego jest w sam raz. Styl pisarski jest prosty, ale dzięki swojej prostocie trafi do każdego czytelnika. Lubię czytać książki pisane krótkimi konstrukcjami, a takie rzadko spotykam. Zastosowane są tutaj wyrażenia potoczne, jednak autorka sama ma 24 lata, więc nie jest dziwne, że znajdują się tutaj takie rzeczy. Widać także, że autorka ma bogate słownictwo.
"Wszyscy uważają, że dobre życie to życie usłane różami. A dlaczego zapominają o kolcach? Czasami natrafiamy na miękkie płatki, które delikatnie koją naszą skórę, a czasami na ostre kolce, przebijające ją na wylot. Wtedy przypominamy sobie, że musimy doceniać każdą chwilę i być wdzięczni Bogu, że pozwala nam od czasu do czasu dotknąć płatków."
„Feniks – początek” to naprawdę ciekawa i świetnie skrojona książka. Zawiera wiele cytatów, które idealnie odnoszą się do życia i mogą zostać mottem wielu osób. Nie jest przesadzona w stronę akcji ani w stronę romansu. Zachowuję tą równowagę, którą łatwo zachwiać. Książkę jak najbardziej będę polecać innym. Sama z chęcią pokuszę się o ponowne jej przeczytanie. Czekam także z niecierpliwością na następną pozycję pani Karoliny, ponieważ autorka ma talent do pisania i nie powinna go marnować. Książka ląduje na półce moich ulubionych, obok serii „Igrzyska Śmierci”.