Pamiętam, jak jako dziecko czy nawet nastolatka wyobrażałam sobie, że przeżywam niesamowite przygody, że jestem kimś całkowicie wyjątkowym i uratuję jakiś magiczny świat. Obecnie moje wyobrażenia wydają mi się być dość zabawne, ale jednak nadal nostalgiczne i przypominające mi, jak bardzo jestem w stanie oderwać się od świata rzeczywistego, by odbywać przygody we własnej wyobraźni. Jednak też dają rodzaj refleksji, że przecież ci wszyscy książkowi wybawiciele świata wiele poświęcili, wiele wycierpieli. Czy to na pewno takie niesamowite i magiczne?
Bryce i Hunt nareszcie mogą żyć spokojnie. Ważne tylko, żeby pilnowali swoich tajemnic i za bardzo nie udzielali się publicznie. Taka jest cena ich szczęśliwego życia. Tylko wszystko może się zmienić z dnia na dzień. Wystarczy nieodpowiedni gość w domu, parę nieodpowiednich słów, ujawnienie czyjeś tajemnicy, decyzja rodzica. Takie małe sprawy, pozornie nic nieznaczące. Efekty mogą być przerażające. Czy właśnie coś takiego spotka Bryce i Hunta? Czy na pewno są w stanie przemilczeć niektóre niesprawiedliwości? Jak poradzą sobie z wyrzutami sumienia?
Dla mnie jest to wielki powrót po latach do twórczości Sarah Maas. Dotychczas znałam z jej dzieł wyłącznie cztery pierwsze tomy "Szklanego tronu". Moje odczucia co do nich były mieszane, lecz było widać z każdą książką tendencję wzrostową. Dlatego czułam niesamowite podekscytowanie, gdy sięgałam po pierwszą część drugiego tomu "Księżycowego Miasta". Oczywiście czytam w nieodpowiedniej kolejności, ale jak się okazało, to raczej nie miało najmniejszego znaczenia. Czemu? Bo to było tak olbrzymie rozczarowanie, że mam przeczucie, że nic nie było w stanie tego zmienić.
Przez to, że nie czytałam pierwszego tomu, nie do końca umiem odnieść się do całokształtu pomysłu. Nie wiem, od czego tak naprawdę wychodzimy, jednak patrząc na to, co przedstawia ten tom, to cała koncepcja nie podoba mi się, choć jest to w tym wypadku potraktowane wyłącznie subiektywnym odczuciem. Na pewno powieść wyróżnia się niesztampowością i przełamaniem pewnych schematów. W pewnym sensie można to odebrać jako coś pionierskiego, ponieważ Sarah Maas połączyła atmosferę powieści high fantasy z urban fantasy. Do stałych elementów świata fantastyki dołączyła nowoczesność, technologię i rodzaj swojskości. Nie jestem zadowolona z tego połącznia, ponieważ dla mnie to się gryzie.
Natomiast odwołując się do stylu pisarskiego autorki, jestem w dość dużym szoku. Poznałam już parę książek Maas i pamiętam, że ma swoje charakterystyczne elementy stylistyczne i takie, które odpowiadają za klimat. Spodziewałam się właśnie ich, tymczasem dostałam coś całkowicie odmiennego. W pewnym sensie podchodzę do tego z dużą dozą szacunku, gdyż pisarka udowodniła, że umie wyjść poza swoją własną bańkę i tworzyć książki różnorodne. Z drugiej strony Maas ceniłam właśnie za to, co znam z przeszłości, więc poczułam rozczarowanie. Poza tym brakowało mi też opisów, a raczej bardziej rozbudowanych opisów odwołujących się do przyrody, uczuć wewnętrznych bohaterów i kreacji świata. Tym bardziej że i tutaj nastąpiło załamanie konwencji, ponieważ pojawił się język potoczny i według mnie zbyt wiele wulgaryzmów.
Książka pod względem fabularnym niesamowicie mnie nudziła. Akcji było wyjątkowo mało, a bohaterowie przez większość czasu siedzieli w jednym mieszkaniu i rozmawiali ze sobą, i rozmawiali. Wydawałoby się, że wspaniale przedstawiona jest komunikacja, tymczasem określam to jako niepotrzebne roztrząsanie wszystkiego, z którego nic sensownego nie wynika. Wiele elementów było nielogicznych, co dodatkowo zaburzało całość. Ogólnie to zastanawiam się, jakim cudem ktokolwiek jeszcze w tej historii żyje, gdyż dyskrecja, lojalność i racjonalność nie są mocnymi stronami postaci. Poza tym pamiętam, że najnowsze książki Maas zaczęły wywoływać wiele kontrowersji ze względu na sceny erotyczne. Teraz rozumiem to i też należę do grupy, która jest z nich mocno niezadowolona. Większość tych scen czy po prostu różnego typu fantazji była niepotrzebna. Bohaterowie potrafili myśleć o seksie w momentach w moim odczuciu co najmniej niestosownych. I gdyby to się zdarzyło co jakiś czas, nie drażniłoby mnie to. Ale bez wątpienia pożądanie wyznacza tory tej książki oraz odpowiada po części za momenty niespójności, ponieważ przerywało ciągi logicznych powiązań.
Kreacja przedstawionych postaci też okazała się jednym wielkim rozczarowaniem. Przede wszystkim wyróżnia się niedopracowaniem i spłyceniem ich osobowości. Wszyscy bohaterowie są wyjątkowo do siebie podobni i gdyby nie imiona, to nie czułabym niekiedy różnic. Bryce w odbiorze personalnym nie cierpię. Jest irytująca, ponieważ nie posiada za grosz inteligencji, osobowości, a tylko niepotrzebną nikomu brawurę, która naraża innych. W dodatku ta młoda kobieta jest tak rozpieszczona i przesadnie pewna siebie, że wręcz brakuje słów. Hunt na początku wydawał mi się ciekawy i hipnotyzujący, ale niestety przez niedopracowanie jego postaci miałam wrażenie, że co innego dostajemy w słowach, które go opisują, a co innego w jego czynach, co było kolejnym elementem, który zaburzał mi ogólny odbiór całości.
"Dom Nieba i Oddechu" tak bardzo mi się nie podobał, że ciężko mi wyciągnąć jakieś treści w kontekście tematyki. Jednak żadna książka, nawet te o wiele gorsze od tej, nie może nie nieść ze sobą czegoś wartościowego. Dlatego uznałam, że warto w kontekście powieści spojrzeć na przedstawienie polityki i systemu hierarchizacji, który czasami doprowadza do załamania moralnego. Gdy w grę wchodzi nieograniczona władza, brutalność i system klasowy, to jedynie cierpienie może być rezultatem tego wszystkiego. Całość opiera się na tajemnicach, intrygach i niepoddanym sprawiedliwości okrucieństwie. Czy chcielibyśmy żyć w takim świecie?
Drugi tom "Księżycowego Miasta" okazał się dla mnie dość dużą porażką czytelniczą. Dla mnie ta książka ma więcej wad niż zalet i jestem tym zasmucona, ponieważ naprawdę dobrze wspominałam twórczość pisarki. Choć też jestem w stanie zrozumieć, że wiele elementów, które krytykuję i ogólnie traktuję jako wady, dla innych mogą okazać się zaletami. Tutaj wchodzi naprawdę intensywne oddziaływanie gustu. Podsumowując za bardzo nie polecam tej książki, na pewno nie osobom, które jeszcze nie miały styczności z książkami Maas. Jednak myślę, że fani autorki wiedzą już, czego się po niej spodziewać i mają wyrobione własne zdanie.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl