Amerykański sen to bujda. Ameryka sypie się i nic nie jest już tego w stanie powstrzymać. Bogaci stają się coraz bardziej zamożni, biedacy tracą wszystko. Klasa średnia ledwo zipie przytłoczona kolejnymi podatkami. Nikt nikogo nie rozumie i chyba nawet nie chce zrozumieć. Każdy ma swoje prawdy, o racji których jest święcie przekonanym. Oliwy do ognia dodają telewizje, które w tym rozłamie społeczeństwa znalazły wspaniały sposób na wysokie słupki oglądalności. Nic w końcu się tak nie sprzedaje jak przemoc, rozpacz, ból. Bójki w czarnych dzielnicach Detroit z białymi policjantami, kuszą reporterów z całego kraju. Więcej krwi! Przelana krew to dla niektórych ogromne zyski. Zysk, z którymi oczywiście z nikim nie należy się podzielić. Elita wykorzystując gospodarcze zawirowania pomnaża swój majątek o zawrotne kwoty. Nie przeszkadza im to w żadnym wypadku wyciągać ręki po rządowe wsparcie. Wszyscy chcąc czy nie składali się na ratowanie wielkich firm, które wychodząc z kryzysu ani myślą oddać dług. Co więcej, przenoszą produkcję do Meksyku! Meksykanie nie dość, że pracują za skandalicznie niską stawkę to jeszcze siedzą w pracy dłużej. Rozwiązanie idealne! No chyba, że jesteś zwykłym, szarym amerykańskim obywatelem, który spóźnił się 2 miesiące z opłatą raty za swój dom ponieważ straciłeś pracę w owej fabryce. Dla takich system nie ma litości, wyrzucając ich na bruk. Jeżeli nie możesz mieszkać w domu, zawsze zostaje opcja samochodu ewentualnie kampera. Co jednak gdy nawet pola kamperowe zostają oczyszczone z dłużników? W Ameryce jest wiele mostów.
Afroamerykanie czują się wykluczeni i prześladowani. Są o wiele częściej kontrolowani przez policję. Nie mogą znaleźć zatrudnienia. Żyją w gettach, z których nie da się uciec do normalnego życia. Kraj interesuje się nimi tylko gdy dojdzie do strzelaniny, wypadku. Wtedy mogą wykrzyczeć swój ból i złość. Meksykanie za wszelką cenę chcą dostać się do Stanów upatrując w nich szansę na lepsze życie. To nic, że zarabiają o wiele niższe stawki, są wykorzystywani i traktowani jak najtańsza siła robocza. Ameryka to dla nich wybawienie choć dla wielu staje się piekłem. Biali czują się przytłoczeni, ciąży nad nimi łatka rasistów oraz piętno dawnego i współczesnego niewolnictwa. Mają dość robienia z nich bankomatów, które mają płacić podatki i sponsorować socjal dla wszystkich tych, którym do pracy nie jest spieszno. Dlaczego muszą w kółko przepraszać, że mają taki a nie inny kolor skóry?
Ameryka się sypie. Wszystko jest tutaj na sprzedaż. Im większa tragedia tym większa widownia oraz pieniądze. Politycy kłamią, niezależnie od ugrupowania. Nikt nie interesuje się zwykłymi obywatelami. Oczy wszystkich skupione są na wybrańcach, którzy w smokingach objaśniają ludziom jak mają żyć. Ale ci nie chcą już być pomijani, nie chcą aby o ich losie decydowała elita, która nigdy realnie nie poznała ich problemów. Skoro politycy dopuścili do tego, aby ludzie miesiącami pili zatrutą wodę, naprawdę myślicie, że cokolwiek ich obchodzą? Społeczeństwo jest zmęczone, zniechęcone, czuje się oszukane. Dlatego gdy na horyzoncie pojawia się kolorowa postać Donalda Trumpa skandująca „Make America Great Again” czują, że nie mają tak naprawdę nic do stracenia. Zapnijcie pasy, wkraczamy w nowy rozdział Ameryki!
„Shitshow. Ameryka się sypie, a oglądalność rośnie” to gorzka opowieść o złudnych nadziejach, rozwianych marzeniach i złamanych ludzkich życiach. Charlie LeDuff jeździ po Stanach i rozmawia z tymi, którymi dotąd nikt nigdy się nie interesował. To historia o tym jak kraj podzielił się na dwie części, a one rozłamują się na kolejne. Podziały pogłębiają się ku uciesze mediów, które mają tym samym kolejne krzykliwe tytuły. Najbiedniejsi pozostawieni są sami sobie, nikt nie dba o ich życie i bezpieczeństwo. Imigrantów wyciska się jak cytryny i bierze kolejnych. Wszyscy zrzucali się na ratowanie wielkich korporacji gdy w tym samym czasie ludzie tracili domy i nikt nie protestował. Dzisiejsza Ameryka w oczach autora jest niesprawiedliwa, niewydolna a kolejne społeczne kryzysy w końcu doprowadzą do wielkiej tragedii. Korupcja jest tak zazębiona z urzędnikami, że chyba nic nie jest w stanie rozerwać tych relacji. LeDuff porozmawiał i naświetlił problemy ludzi o różnym kolorze skóry. Czułam, że starał się zachować obiektywizm gdy w mocnych, czasami wulgarnych słowach opisywał swoje odczucia i przeżycia. Nie patyczkuje się w niektórymi osobami oraz zdarzeniami. Pisze co go wkurza, drażni, czułam że naprawdę jest wściekły na to co zastawał w wielu miejscach. Jego reportaż odziera Stany z kolorowego, radosnego, dumnego anturażu. Będziecie w trakcie lektury zdziwieni, smutni, zszokowani. To wspaniały przykład ukazujący jak złudne mogą czasami być nasze wyobrażenia i jak bardzo ufamy w to co kreują media. Gorąco polecam!