„Gra o tron” to pierwszy tom bijącej rekordy popularności sagi fantasy„Pieść Lodu i Ognia” napisanej przez George’a R. R Martina. Cykl powieści napisanych przez amerykańskiego pisarza zyskał sobie ogromne rzesze fanów na całym świecie. Do wzrostu popularności sagi przyczynił się niewątpliwie serial nakręcony przez stację HBO, który swą premierę miał w 2011 roku. Do dzisiejszego dnia wyemitowano dwa sezony, trzeci ma wystartować w marcu 2013 roku.
Po powieść Martina sięgnęłam kierowana ciekawością. Przeczytawszy ogromną ilość pozytywnych opinii dotyczących zarówno książki, jak i jej serialowej ekranizacji, zapragnęłam przekonać się, czym zachwyca się tak ogromna liczba ludzi. Sięgnęłam po pierwszy tom serii i wsiąknęłam…
Z północy nadchodzi zima, a wraz z nią budzą się zmarli i potwory, które miały istnieć jedynie w opowieściach starej niani. Na południu trwają przygotowania do przejęcia władzy, gra o tron jest niebezpieczna: albo w niej zwyciężasz, albo giniesz. W wolnych miastach, pozostających poza władzą króla Roberta, budzi się ostatni smok, potomek obalonego trzynaście lat wcześniej władcy. Emocjonującą przygodę, pełną zwrotów akcji pora rozpocząć!
„Gra o tron” podzielona jest na rozdziały, w których czytelnik obserwuje poczynania różnych bohaterów. Akcja powieści przeskakuje z miejsca na miejsce. W jednej chwili śledzimy intrygantów spiskujących w królewskiej twierdzy, by za moment przenieść się na Mur oddzielający królestwo od dzikich terenów zamieszkiwanych przez pradawne istoty budzące się do życia, bądź przenosimy się do wolnych miast położonych za morzem, gdzie ukrywają się ostatni potomkowie obalonego króla zabitego trzynaście lat wcześniej. Martin wprowadził do akcji niezwykle pokaźną grupę bohaterów, co początkowo dość mocno mi przeszkadzało. Przeskakiwanie od postaci do postaci oraz przechodzenia z miejsca na miejsce, w pierwszej części powieści męczyło mnie. Bohaterowie mylili mi się, momentami nie wiedziałam kto jest kim i jaką rolę odgrywa. Na szczęście, wraz z posuwaniem się akcji do przodu w bardzo naturalny sposób przysposobiłam sobie, którzy z bohaterów zadomowią się w powieściowym uniwersum na dłużej.
Powieść George’a R. R. Martina jest skonstruowana w sposób, który działa zdecydowanie na jej korzyść, choć czytelnik może czuć się przez pewien czas zdezorientowany lub zagubiony z powodu narracyjnych przeskoków. Czytający na przemian towarzyszy ósemce głównych bohaterów (Nedowi Starkowi, lordowi Winterfell, Namiestnikowi Północy, oddanemu przyjacielowi króla, któremu zostaje nadane stanowisko Namiestnika Króla; Jonowi Snow, bękartowi Neda, który przystaje do Nocnej Straży, grupy strażników strzegących Muru - budowli oddzielającej królestwo od dzikich terenów zamieszkanych przez pradawne istoty i potwory; Aryi i Sansie Stark córkom lorda Neda, które są jak ogień i woda, i które wraz z ojcem udają się na królewski dwór; Branowi Starkowi, ośmioletniemu synowi Neda, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Bran zostaje kaleką, ponadto ktoś próbuje go zabić, gdyż jest w posiadaniu cennych informacji mogących zaszkodzić spiskowcom. Czytelnik śledzi również przygody Catelyn Stark, żony lorda Winterfell, która pragnie odkryć prawdę dotyczącą zamachu na swego syna oraz dąży do chronienia swej rodziny przed ambitnym klanem Lannisterów; Daenerys Targaryen ostatniej spadkobierczyni obalonego trzynaście lat temu króla, której potomkowie mogą zagrozić obecnemu władcy; Tyriona Lannistera, karła, przebiegłego brata królowej. Ważną postacią, która jest wspominana przy okazji różnych rozdziałów jest Robb Stark, piętnastoletni syn Neda, który przejmuje obowiązki ojca, kiedy ten wyjeżdża do stolicy), dzięki temu dostaje on całościowy obraz tego co dzieje się w różnych obszarach świata wykreowanego przez Martina.
„Gra o tron” okazała się świetną powieścią, której lektura niezwykle mnie zaabsorbowała i wywołała wiele skrajnych emocji. Martin wykreował pokaźną grupę zróżnicowanych i ciekawych postaci, których poczynania rzadko można ocenić jednoznacznie. Żaden z bohaterów nie jest obdarzony jedynie pozytywnymi czy negatywnymi cechami i tak naprawdę nie do końca wiadomo, kto stoi po stronie prawości, a kto dba o własne interesy. Martin dostaje ode mnie ogromny plus za wykreowanie tak rzeczywistych i wielowymiarowych bohaterów.
Akcja powieści, koncentrująca się na trzech głównych wątkach toczących się równolegle (dworskie intrygi i knowania w celu zdobycia tronu; budzące się za Murem zło i nadchodząca zima, która może trwać wiele lat, wątek ostatniej potomkini obalonego króla Targaryena), choć rozwija się dość wolno i mało w niej wątków stricte fantastycznych, jest poprowadzona w taki sposób, że trudno oderwać się od książki. Zakończenie „Gry o tron” wzbudziło mój czytelniczy apetyty na więcej. Jak tylko uda mi się dostać „Starcie królów” zabieram się do lektury.