Grób w górach recenzja

Po rocznej przerwie powróciłam do cyklu Hjorth-Rosenfeldt. Dwie poprzednie powieści nie urzekły mnie, tak jak innych czytelników. Po czasie miałam nadzieję, że cykl, który kupiłam hurtem, nie okaże się taką pomyłką jak zapamiętałam. Nic bardziej mylnego.

Szwedzki duet po raz kolejny mnie zawiódł. Śledztwo, które miało okazać się wielką aferą krajową, stało się nudną i przewidywalną historyjką w stylu: „już gdzieś, kiedyś to czytałam”. Nic oryginalnego!

Zgadzam się z opiniami, jakoby powieść kryminalna tych panów bardziej skupiła się na prywatnych dylematach bohaterów. Przez większą część historii jesteśmy zdani na: absurdalny gniew Ursuli, zazdrość Sebastiana o pewną kobietę i liczne problemy rodzinne Vanji. I o tyle, ile dochodzenie kompletnie mnie nie zainteresowało, tak lektura prywatnych perypetii grupy Torkela dostarczyła mi niemałych wrażeń.