Ukojenie to trzeci, a zarazem ostatni tom z trylogii o Wilkołakach z Mercy Falls, która wyszła spod klawiszy amerykańskiej pisarki –Maggie Stiefvater.
W pierwszym tomie Drżeliśmy razem z Grace i Beckiem o ludzką postać Sama, który po przemianie miałby na zawsze pozostać już wilkiem. Wraz z drugim tomem pojawił się natomiast Niepokój i to nie tylko o związek dwójki głównych bohaterów, których rodzice dziewczyny chcieli rozdzielić, ale także o jej zdrowie, które z każdym rozdziałem, co raz bardziej się pogarszało. Trzeci tom ma przynieść, wraz z całym zakończeniem tej historii, czytelnikom Ukojenie. Czy tak jest rzeczywiście? Zaraz wam odpowiem.
Najpierw jednak nieco o fabule… Minęły dwa miesiące odkąd Grace uległa przemianie i zniknęła w lesie razem z resztą watahy. Sam przez cały ten czas strasznie tęskni za swoją ukochaną. Zaczynają się cieplejsze dni, więc dziewczyna, co raz częściej i na co raz dłuższy czas staje się człowiekiem. Jednak w Mercy Falls nadal uważana jest za zaginioną, dlatego ukrywa się w domu Sama, gdzie oboje starają się nadrobić stracony czas i nacieszyć się sobą.
W tym samym czasie, gdy Grace ciągle stoi na granicy pomiędzy swoimi dwoma postaciami – ludzką i wilczą, ktoś zabija w lesie bezbronną dziewczynę. Nie ma żadnych wątpliwości, że tej zbrodni dopuścił się wilk, a dokładniej jeden z wilkołaków. Pytanie tylko, który i co chciał w ten sposób osiągnąć. Niestety ten czyn pociągnął za sobą ciężkie konsekwencje, ponieważ był iskrą zapalną. Zostało wydane pozwolenie na odstrzał wilków żyjących w lasach Boudary. Zaczyna się walka z czasem nie tylko o ratowanie watahy, ale także odkrycie przez Cola leku na wilkołactwo. Czy im się powiedzie? Tego koniecznie musicie dowiedzieć się sami.
Jest to ostatni tom trylogii, a ja nadal nie mogę zrozumieć i nazwać tego, co powoduje, że jest ona tak wciągająca i interesująca, do tego stopnia, że nawet w przerwach czytania nie można przestać o niej myśleć. Bo przecież tak na dobrą sprawę, nie ma w niej wartkiej akcji, która trzymałaby czytelnika w ciągłej niepewności. Tempo akcji w Ukojeniu nazwałabym raczej spokojnie umiarkowanym, z kilkoma chwilowymi zrywami w czasie, których czytelnik może czuć się zaskoczony.
Dużą zasługą takiego fenomenu może być także zwięzła i doskonale dopracowana fabuła, w której wątki fantastyczne doskonale współgrają w tymi obyczajowymi lub romantycznymi. Chociaż jest niewiele tematów, które autorka prowadzi ku kulminacyjnemu punktowi, to jednak czytelnik nie ma wrażenie, że cała treść została rozwleczona, a to za sprawą prostego i bardzo plastycznego języka, którym autorka posługiwała się także w Ukojeniu. Dzięki temu powieść czyta się naprawdę szybko i przyjemnie.
Narracja nadal prowadzona jest w pierwszej osobie i tak jak w Niepokoju ukazuje nam historię z perspektywy czwórki bohaterów – Grace i Sama oraz Isabel i Cola. Dzięki temu poznajemy wszystkie wydarzenia z dużo szerszej perspektywy.
Podsumowując. Ukojenie jest doskonałym zwieńczeniem całej historii nie tylko o wilkołakach, ale przede wszystkim o najpiękniejszym uczuci, jakim możemy obdarzyć drugiego człowieka. Co do pytania postawionego na początku. Osobiście spodziewałam się trochę bardziej rozbudowanego zakończenia, jeżeli chodzi o związek Sama i Grace, ale i takie było równie ciekawe. Dlatego polecam książkę wszystkim, którzy poznali już pierwszą i drugą część trylogii. Natomiast tym, którzy trylogię nadal mają w planach, zachęcam do jak najszybszego nadrobienia zaległości.