Powraca Aurora, silna postać kobieca, dla której dyplomacja nigdy nie była mocną stroną, co nie ułatwiało jej współpracy z przełożonymi i kolegami. Zadziorna. Z fragmentem pocisku w głowie żarliwie oddaje się służbie w policji. Niestety echa przeszłości nie dają jej spokoju. "Były jak wspomnienia z innego świata". Powracały. Mamiły. Wyniszczały. Po tragicznych wydarzeniach sprzed dwóch lat "Aurora nie była już tą samą osobą". Samotna wojowniczka z upiorami w swojej głowie.
I Bruno. Policjant z komisariatu w Sparvarze. Kolega Aurory. Człowiek z pokiereszowaną przeszłością szukający ukojenia w... nielegalnych wyścigach samochodowych. Niespokojny duch. Dobry policjant.
Adrenalina. Wyziewała co kilka stron. Pobudzała. Trzymała przy życiu. Zarówno Aurorę jak i Bruna.
Biorąc do ręki tę książkę, przyglądając się okładce, rozpoczynając czytanie pierwszego zdania czułem jak ogarnia mnie szczególna ekscytacja. Zafascynowany mrokiem z części pierwszej #aurorawmroku wpadłem kolejny raz w sam środek... mroku i zła.
Czytałem. Towarzyszyłem. Analizowałem. "Analizowanie miejsca zbrodni jest jak podróż w głąb umysłu zabójcy (...). To mroczna ścieżka, która każe ci myśleć, tak, jak on myśli, jeśli chcesz zrozumieć, jak działa". Chciałem wiedzieć. Zapragnąłem wejść w umysł zabójcy. Posiąść jego pragnienia. Zrozumieć co nim kieruje. Nie potrafiłem się uspokoić. Wracałem w myślach na miejsce zbrodni. Dręczyły mnie myśli, że nie zauważam istotnych śladów ważnych dla śledztwa.
I to ciągłe uczucie bycia obserwowanym. Przyprawiało mnie o dreszcze. Powodowało, że w mojej głowie zaczęły pojawiać się paranoiczne myśli, a moją szyję oplatała ciasno pętla obsesji...
I te momenty bezradności, szoku, załamania. Autorka wydarzeniami umieszczonymi w tej opowieści wywoływała we mnie różne stany emocjonalne, ale dwa były szczególnie bolesne. Nie będę o nich tutaj pisał, bo cały czas są one we mnie żywe i wywołują ogromne emocje. Moje serce krwawiło wtedy i krwawi nadal...
Barbara Baraldi kolejny raz pokazała, że ma talent do snucia mrocznych, zagmatwanych historii. Wiedziałem, że nie powinienem się zbytnio angażować, bo to mnie zniszczy. Jednak nie mogłem odpuścić. Z każdą kolejno przeczytaną stroną pogrążałem się w mętnym labiryncie wizji, w jakiejś nieokreślonej przestrzeni, szukając rozwiązania okrutnego morderstwa. Pochłonęły mnie mgły rozgrywających się zdarzeń. Wciągnęły w niebezpieczną grę. Pozostałem w... mroku, aż do końca książki, a nawet dłużej. Straciłem dla niej poczucie czasu.
Kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu autorki. Sposób przedstawienia mi tej historii uważam za mistrzostwo. Fabuła osnuta mgłą tajemniczości od pierwszych stron mnie zaciekawiła. Akcja dynamiczna. Przeplatana wspomnieniami z życia Aurory nie nóżyła. Wręcz odwrotnie - poszerzała obraz przez co Aurora stawała mi się jeszcze bardziej... bliska. Tak, chyba tak bym to określił. Autorka bawiła się mną jak kot myszą. Fragmenty przeszłości, na konfrontację z którymi nie byłem przygotowany usilnie do mnie wracały.
Okładka, dzieło Little Robin i Doroty Michalec, hipnotyzuje i przyciąga. Pamiętam moment, gdy zobaczyłem ją pierwszy raz. To zauroczenie. Te pytania w głowie. Oczywiście cała symbolika tej okładki wyjaśniała mi się w miarę zagłębiania w lekturze tej opowieści. Tu nic nie jest przypadkowe; każdy element ma sens i znaczenie. Poznasz je sięgając po tę książkę.
Polecam! Czytaj!