Drugi tom Trylogii oporu, ale pierwsza lektura w nowym roku. I od razu bardzo dobra.
Znów towarzyszymy Sarze, która zmaga się z zapoczątkowanymi w Krwawym kwiecie sprawami. Niewyjaśnioną śmiercią ojca, próbami odkrycia, czym naprawdę się zajmował i ustaleniami, komu ze swojego otoczenia może ufać. Stopniowo zresztą tych osób ma coraz mniej, a problemów i dręczących, niebezpiecznych pytań bez odpowiedzi coraz więcej. Skomplikowany i szeroki kontekst polityczno-gospodarczy jest jak bagno – albo jak jeszcze coś gorszego, w co można wdepnąć. Każda kolejna zdobyta przez główną bohaterkę informacja śmierdzi mocniej i wciąga bardziej.
W drugim tomie autorka drąży temat wizji Szwecji, jaką chyba wiele osób ma. Za największy sukces tego kraju uznaje przekonanie reszty świata (a przynajmniej szarych obywateli reszty świata), że Szwecja jest państwem uczciwym, sprawiedliwym, nieskorumpowanym, w którym tylko żyć, nie umierać.
W książce akcja układa się naprzemiennie z fragmentami artykułów, które rzeczywiście ukazywały się
w prasie oraz z poczynionymi przez ojca Sary spostrzeżeniami na temat faktycznych afer w szwedzkiej polityce wewnętrznej i międzynarodowej oraz w gospodarce. Było ich wiele. Jest tu mowa o przepaściach społecznych, nieuczciwych praktykach firm wszelkiej maści, o wielokrotnie zagrożonym bezpieczeństwie kraju. O doskonale funkcjonującym systemie tuszowania, ukrywania, pozorowania –
i obrzydliwego bogacenia się. Jeden tylko cytat niech Wam unaoczni, w czym rzecz: Kiedy się nauczysz, że to, co zabronione i to, co dzieje się naprawdę, to często jedno i to samo? W tym kraju nietrudno złamać prawo. Bardziej skomplikowane jest to, jak nie zostać na tym przyłapanym. Musimy zachować maskę tych, co czynią dobro, wspierają równość i równouprawnienie najlepiej na świecie, zarazem jednak nigdy nie odmawiamy, kiedy ktoś nas czymś kusi. Nie zrozumiałaś jeszcze, na czym polega szwedzki model? (s.314)
W tym wszystkim tapla się Sara. Jako nieodrodna córka swojego ojca stanowi wielkie zagrożenie dla tych, którzy nadal prowadziliby bez przeszkód swoje nieczyste interesy, gdyby nie tacy właśnie jak ona
i jej ojciec. Albo więc zostanie złamana i zwerbowana – albo umrze.
Już przy lekturze pierwszego tomu ogromnie polubiłam Sarę i to uczucie się utrzymało, jeśli nie wzmogło. Ta dziewczyna po prostu ma w sobie niezaprzeczalne coś. Autorka świetnie ją wykreowała – na silną, przygotowaną do tego, że coraz więcej rzuca się jej na barki i pod nogi. A jednocześnie nie odebrała jej kobiecości, uroku i delikatności. Złapałam się na myśli, że chciałabym być taka jak ona. Mądra, kreatywna, bystra, naprawdę niezwykła. I jak przeważnie złości mnie ludzka naiwność, tak Sarze potrafiłam wybaczyć chwile nieuwagi, słabości, utraty czujności. Nie było ich wiele, ale miały poważne konsekwencje. Jednak Sara żyła w ciągłym poczuciu zagrożenia i niepewności, raz po raz boleśnie doświadczana, miała tak wielki mętlik w głowie – nie dziwię się więc, że coś przeoczyła. Choć nie jest bierna, jest jednocześnie – jak mówi tytuł – bezwładna i bezradna, bo atakowana tak mocno, że możliwości obrony ma ograniczone.
Bezwład zdecydowanie trzyma poziom Krwawego kwiatu. Książkę czyta się jednym tchem, bohaterka przyciąga do siebie jak magnes, autorka odpowiednio wyważyła trzęsienia ziemi i momenty wytchnienia między nimi. Polecałam pierwszy tom, polecam też drugi – i bardzo się cieszę, że trzeci ukaże się już niedługo, bo pod koniec stycznia. Bardzo jestem ciekawa, jak się w nim sprawy potoczą…