"Wieczni" Almy Katsu od wydawnictwa Prószynski i S-ka. To pierwsza część serii "The Taker" i jedyna część wydana po polsku. Może kiedyś wydawnictwo wznowi wydanie, choć jak dla mnie ta historia mogła by się zakończyć tylko na tym tomie.
Opowieść zaczyna się od czasu teraźniejszego: główna bohaterka - Lanny - zostaje przywieziona przez policję do szpitala w miasteczku St. Andrews, gdzie dyżur pełni doktor Luke Findley. Ma on zamiar tylko udzielić pierwszej pomocy dziewczynie oskarżonej o morderstwo, ale gdy Lanny wyznaje mu że jest nieśmiertelna i daje na to niezbity dowód, postanawia pomóc jej w ucieczce. Jest tu przejście do czasu przeszłego, czyli Lanny zaczyna swoją opowieść o życiu sprzed 200 lat. Twierdzi że mieszkała w tym miasteczku na początku XIX wieku i tu poznała Jonathana, za którego śmierć jest teraz oskarżona. Mówi że już w dzieciństwie zakochała się w tym chłopaku i nigdy nie przestała go kochać. Opowiada jak przez tę miłość popełniła błąd i musiała za to słono zapłacić. Trafiła do Bostonu i przez przypadek do domu tajemniczego Adaira, gdzie powiedzmy nie została "miło" przyjęta. Jednak dzięki Adairowi umknęła śmierci i dostała dar nieśmiertelności, o który nie prosiła oraz nowe życie w "niewoli" i okrucieństwie. Od tej chwili jej życie należy do Adaira... Później, gdy jej losy znów się splatają z Jonathanem musi zdecydować, czy uchronić go przed losem który, przygotował dla niego jej pan...
Książka była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ tytuł podsuwał mi na myśl wampiry, jednak żaden się tu nie pojawił. Nie było również wilkołaków ani żadnych innych stworów, za to wkradły się tajniki alchemii. Do tego jest to połączenie fantasy z romansem. A jak Wam wiadomo za romansami nie przepadam, ale ten bardzo mnie urzekł. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to słodka i mdła opowieść jakich pełno na rynku. Ta opowieść jest o miłości smutnej, skazanej od początku na porażkę, okrutnej, pełnej bólu i cierpienia. Chwilami przytłacza i wywołuje poczucie przygnębienia. Uczucie popycha bohaterów do niewybaczalnych czynów. Miłość ich demoralizuje i zmusza do poświęceń. Połączona z nieśmiertelnością zdaje się niszczyć bohaterów. Jeśli zaś chodzi o nieśmiertelność to jawi się tu jako kara i przekleństwo. Jest okrutna, męcząca i w pewnym sensie nieodwracalna.
Bohaterowie przedstawieni bardzo naturalnie, niedoskonali, pełni wad i słabości. Czasem denerwują, wydają się nudni a za chwilę nas zaskakują. Intrygują i ciekawią. Lanny to głupia, nierozważna wiejska dziewczyna, bazpamięci zakochana, wręcz obsesyjnie, w Jonathanie. Ciągle czuje się zagubiona i skrzywdzona. Natomiast Jonathan jest lekkomyślny i kieruje się pożądaniem. Jest kobieciażem ale i samotnikiem. Adair natomiast jest najciekawszą postacią: tajemniczy, groźny i przerażający.
Dostajemy tu dwie linie czasowe, przeszłość i teraźniejszość, i one są minusem książki. Te przeskoki w czasie, w najmniej spodziewanej chwili, mocno przeszkadzają w czytaniu. Na dodatek w przezskokach między czasami zmienia się narracja. Teraźniejszość jest prowadzona w narracji trzecioosobowej, a przeszłość w pierwszej osobie, co wybijało mnie z rytmu. Za to autorka doskonale potrafi przekazać nam uczucia głównej bohaterki. Książka ma tajemniczy, mroczny i ciężki klimat. Czytając tę opowieść odczuwałam cały czas pewien rodzaj melancholii i smutku. Wieczna miłość jest tutaj męką, a śmierć okazuje się wybawieniem.
Muszę wspomnieć, że "Wieczni" to debiut autorki i to bardzo udany, pomimo przeskoków w czasie, na które mogę przymknąć oko😉 Książka jest też pięknie wydana. Mroczna i zarazem delikatna okładka przykuwa.