Nie czytałam wcześniejszych książek tej autorki, ale słyszałam o nich wiele dobrego. Od jakiegoś czasu chciałam nawiązać znajomość z twórczością Ann Cleeves i stwierdziłam, że nowy tom nowej serii to idealna okazja. Oprócz nowego początku muszę przyznać, że zachęciła mnie do tego okładka- stonowane kolory i fale, jaka tajemnica się za tym kryje? Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta i od razu stwierdziłam, że okładka na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Swoją drogą muszę przyznać, że Czwarta Strona wszystkie książki tej autorki wydaje naprawdę pięknie ❤️.
No, ale wracając do samej książki- głównym bohaterem jest detektyw Matthew Venn, detektyw, który po latach wykluczenia wraca na łono Bractwa- wspólnoty religijnej, do której należał on sam i jego rodzice. Wspólnoty, z której został wykluczony,gdy zwątpił w głoszone przez nią prawdy i stracił drogę powrotną wychodząc za mąż. Nie żeby Matthew chciał tam wracać, on tylko z daleka obserwuje pogrzeb swojego ojca, jednak w miarę zagłębiania się w lekturę odkrywamy jego smutek właśnie ze względu na ortodoksyjne oddanie się wierze jego rodziców, którzy woleli swój kościół od syna. Dodatkowo prowadzone przez Matthew śledztwo zmusza go przypadkiem do odkurzenia kontaktów z Bractwem.
Matthew nie skupia się długo na rodzinnej tragedii, gdyż na pobliskiej plaży został znaleziony martwy mężczyzna- wszystko wskazuje na morderstwo. Od tej chwili zaczyna się mozolne śledztwo- nawet gdy udało się ustalić dane denata, okazuje się, że nikt z jego najbliższego otoczenia nie wie o nim zbyt wiele. Skąd przybył ten tajemniczy mężczyzna? Kto i dlaczego go zamordował?
Zdecydowanym plusem tej powieści jest to, że nie wiemy więcej niż prowadzący śledztwo policjanci i odkrywamy prawdę razem z nimi. Nie mamy wiedzy podanej na tacy i nie czekamy kiedy oni do niej dojdą. Ponadto oni sami wiedzę o życiu denata nabywają wskutek ciężkiej pracy, a nie olśnień i intuicji, co według mnie bywa najgorszym rozwiązaniu w kryminalnych historiach. Autorka wprowadza swoich bohaterów w około Venna, są to jego współpracownicy, mąż, dalej pojawiają się świadkowie. Do sprawy dołączają dziwne sytuacje związane z kobietami z zespołem Downa, które uczęszczają do ośrodka prowadzonego przez męża Venna. Wszystko się zazębia, my jednak nie od razu wiemy o co chodzi. Wielu szczegółów o bohaterach dowiadujemy się tylko z tego, co inni bohaterowie o nich myślą i fajne jest to, że tak widzimy jednych, oczami drugich- możemy się zżyć ze wszystkimi. Siłą rzeczy równolegle z wątkiem kryminalnym rozwija się wątek obyczajowy, jednak nienachalny, a wręcz fascynujący. Książka też bogata jest w plastyczne opisy, co bardzo lubię, gdyż dzięki temu lepiej widzę otoczenie, w jakim rozgrywa się akcja. Co za tym idzie, sama akacja jest trochę rozwlekła, trochę się wlecze i miejscami chętnie bym ją przyspieszyła, jednak nie jest jakoś strasznie nudno. Za to mogłabym się trochę przyczepić do tłumaczenia, niby jest poprawne, ale według mnie miejscami zbyt proste, traci poziom.
Autorka w tej książce porusza wiele ważnych kwestii, jak problem z nietolerancją, z jaką ciągle spotykają się związki homoseksualne- zwłaszcza w małych miejscowościach. Lub życie codzienne osób z zespołem Downa i troski oraz lęki ich najbliższych. Zależności i problemy społeczne w sektach. Po namyśle dodam tu jeszcze problemy i rozterki samotnej matki, której trudno zdecydować czy więcej uwagi poświęcić dzieciakom, pracy, czy może zacząć lepiej korzystać z życia. Wszystkim w koło łatwo oceniać takie osoby, jednak niekoniecznie łatwo jest wyobrazić sobie jak takie kobiety się czują. Fajnie, że przy okazji lektury powieści kryminalnej, czytelnik może też otrzeć się o realne problemy zwykłych ludzi i pochylić się nad nimi.
Jest to wartościowa pozycja, którą docenią wielbiciele klasycznych kryminałów, lubiący wolno rozwijającą się akcję i stopniowe odkrywanie kryminalnych tajemnic.