Jak przeżyć wszystkie skrajne emocje w 24 godziny? Zapraszam do lektury…
Ivy Storm zawsze żyła po swojemu. Nie zważając na zdanie rodziców zrobiła karierę, znalazła przyjaciół , którzy wskoczyliby za nią w ogień, stąpała po twardo po ziemi bez zmartwień o to, co przyniesie jutro… do szczęścia zabrakło jedynie dziecka. Ale jak to zrobić, gdy narzeczony porzuca cię w Sylwestra, a trzydziestka za pasem? Dla Ivy rozwiązanie jest proste – by być w ciąży wystarczy przecież uprawiać seks. Jednak czy szukanie dawcy plemników w klubie dla swingersów to rozważna decyzja?
Całość wydawnictwo i autorka podsumowali dość ogólnie:
Ta zwariowana, romantyczna i bardzo pikantna powieść udowodni wam, że koniec zawsze jest początkiem czegoś nowego, a miłość… cóż, ona zwykle przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.
Ja już wiedziałam, że to kolejny erotyk, który wyrósł na mocno zalesionej glebie. No tak, ale przecież z jakiegoś powodu przeczytałam tę książkę nie tylko po to, aby marudzić.
Pierwsze trzy rozdziały były dla mnie trzema stanami czytelnictwa – „podoba mi się, więc czytam dalej”; „matko, ale szajs”; „ale to już było”. W czwarty rozdział wchodziłam z obawą, że może być to twór wzorowany „Snami Morfeusza” oraz „Niebezpieczną transakcją”. Obie pozycje to dla mnie straszne 1/5 i poraz kolejny bym tego nie przeżyła. Lecz Monika Cieluch sprawnie wybrnęła z tego, aby jej książka nie była kolejny pisaną od kalki.
Bardzo cenię sobię, gdy autorzy próbuję wyprowadzić powiew świeżości, coś nowego do świata, w którym od przewija się ten sam wątek tylko na różnym tle. „Niepokorna” zasłynęła tym, że zaczyna się tam, gdzie większość erotyków kończy. Ivy nie zostaje porwana, nie jest przypadkowym świadkiem zbrodni, nie zaszła za skórę gangsternom i wbrew pozorom nie uwiodła szefa – czyli wykluczamy wszystkie najpopularniejsze wątki erotyków. Dziewczyna pragnie po prostu zostać matką. Jest to jednocześnie moczy, wzruszający i najważniejszy element tej historii.
I to jest to, co mi się w tej opowieści nie zgadza – połączenie erotyka z bardzo ciężkimi tematami. Nie jest to literatura piękna, gdzie śledzimy smutne losy bohaterki okryte piękną polszczyzną. To język charakterystyczny dla „oklepanych” romansów z przyczyno – skutkowością (seks = dziecko), nic poza tym, więc dlaczego popłakałam się przy tej historii? Sama nie wiem! Poruszyła mnie i od któregoś momentu zapomniałam o charakterystyce tego dzieła. Ostatnio miałam tak po „Nimfomance” dwa lata temu, gdy erotyk okazał się tragiczną historią.
Może to głupie, ale czułam, że będzie to coś dobrego, gdy zobaczyłam ilość stron (460). Plagą są erotyki poniżej 300 stron, na siłę podzielone przez wydawnictwa na kilka tomów. Nie mówię, że one też nie mogę być okej, ale ja całą sobą nie rozumiem tych zabiegów i gdy zobaczyłam, co nam oferuje Amare (NovaeRes), szczególnie się ucieszyłam.
Zastanawia mnie czy wielowątkowość, którą zastosowała autorka i związany z nią kłopot, był zamierzony, by zmylić czytelnika czy to przypadek. Kilkukrotnie musiałam się zastanawiać czy jeżeli dodam dwa do dwóch nie otrzymam pięciu.
Jako że nie spodziewałam się fajerwerków, jestem zaskoczona lekturą i stwierdzam, że mimo dziecinności Ivy i brak rozwagi „Niepokorna” zasługuje na dobre oceny.
Książkę otrzymałam z klubu recenzenta nakanapie.pl