Różne są skutki miłości. Jedne dobre, inne złe, a jeszcze inne bolesne. A wszystko zaczyna się tak niewinnie. Dwie dusze spotykają się, zaczyna wytwarzać się między nimi chemia i po upływie czasu wyznają sobie miłość, dochodzi do zaręczyn i wreszcie ślubu. Dla nowożeńców każda wspólnie spędzona chwila to moment niezapomniany. Potem wszystko staje się rutyną. Jednak gdy w związek wkroczy agresja, brutalność - każdy gest kata w kierunku ofiary staje się sygnałem ostrzegawczym. Osoby bite są w ciągłym strachu - nie znają ani dnia, ani godziny, kiedy zostaną zranione.
Główna bohaterka "Jak z obrazka" Cassandra Barrett jest antropologiem, która w czasie jednych ze swoich wypraw naukowych poznaje przystojnego, uwodzicielskiego, sławnego Alexa Riviersa. Ich uczucie szybko zostało sformalizowane i - dla osób postronnych - żyli w bajce. Jednak nikt nie wiedział o mrocznej stronie Alexa, które sprawił, że jego żona się go bała. Po jedynym z jego ataków Cassie uciekła z domu i znalazła się na cmentarzu. Gdy została znaleziona przez policjanta Willa, straciła pamięć. Powróciła do Alexa, ale gdy przeszukiwała swoją garderobę, znalazła coś, co sprawiło, że pamięć jej wróciła. I kiedy przypomniała sobie wszystko, postanowiła uciekać po raz kolejny. Bo tylko w ten sposób mogła być bezpieczna. Ale czy Alex ją znalazł? Czemu uciekła? Co takiego robił jej mąż? Czy Will jest kimś ważnym w jej życiu? Dowiecie się czytając "Jak z obrazka".
Po raz pierwszy miałam okazję poznać Jodi Picoult, która zachwyciła mnie swoim stylem pisania. Autorka pochodzi z Nowego Jorku. Napisała już wiele książek, których sukces stał się tak ogromny, iż przyznano im etykiety bestsellerów. Swój warsztat pisarki rozpoczęła rozwijać już w wieku 5 lat. Pózniej stworzyła dwa opowiadania, które zostały umieszczone w Seventeen magazine. Studiowała na uniwersytecie Priceton, jednak tytuł magistra zdobyła na Harvard University. Wraz z mężem i trójką dzieci mieszka w Hanover w New Hampshire. Łącznie jej powieści rozeszły się już w nakładzie ponad 14 milionów egzemplarzy na całym świecie.
Jakie wrażenie wywarła na mnie książka? Początkowo było nawet, nawet, jednak potem wszystko stało się nudne. Dopiero, gdy zaczęły się wzmianki o wybuchach Alexa, akcja nabrała tempa. Od tego momentu do końca utworu czytałam, ciekawa zakończenia. Nie jestem wcale nim zdziwiona, choć przed jego poznaniem, myślałam, że Cassie postąpi inaczej. Szkoda mi jedynie owocu ich "miłości". Biedny maleńki bobasek. Do grona osób, których ciężko mi było pożegnać zalicza też się Will i Sydney - ta dwójka na bardzo długo pozostanie mi w pamięci.
Styl pisania jest prosty. Autorka nie zagłębia się w jakieś trudniejsze tematy. W interesujący sposób przedstawia historię po części toksycznej miłości pani antropolog i sławnego aktora. Ukazała sytuacje, jakie są często odgrywane w naszym otoczeniu, nawet, jeśli nie mamy o nich pojęcia. Pokazała, jak zła i toksyczna jest chęć posiadania kogoś jedynie dla siebie i tylko dla siebie.
Alex Rivers był dla mnie od pierwszych wzmianek bohaterem negatywnym. Miałam przeczucie, że jest zły, że jego rola męża to też gra. Ogólnie całego jego życie to jeden wielki plan zdjęciowy, a przeszłość to ciemna strona jego osobowości. Nie wierzyłam, gdy jego żona opisywała go jako czułego, kochającego kochanka, który zawsze wie, jak ją zadowolić. Powodował, iż nabierałam nienawiści do facetów. Jednak gdy na scenę wkroczył Will, od razu zmieniłam zdanie.
Cassie po mimo swoich lekkich błędów, wykazała się ogromną odwagą. Przerwała koszmarny, bolesny związek ze względów osobistych. To jak w końcówce przedstawiła mediom swoje trzyletnie życie małżeńskie z Riversem zaimponowało mi.
Podsumowując, Jak z obrazka wywarła na mnie wielkie wrażenie. Pisarka tą powieścią zachęciła mnie do poznania jej innych pozycji, do których chętnie sięgnę. Ta lektura to przedstawienie życia osób bitych i bijących, których jest zbyt wiele na tym świecie. Nie bójmy się wyciągnąć pomoc do tych, dla których stanie się ona jedynym ratunkiem.