Recenzję „Skazanych” muszę zacząć od bardzo ważnego wyznania. To książka współautorki Rec-en-zen’ta, Alicji Górskiej. Nie chciałabym, aby ktoś zarzucił mi stronniczość – naprawdę staram się w swoich spostrzeżeniach być tak obiektywna, na ile tylko jest to możliwe. Czytałam pierwszy tom „Przed czasem” właściwie na wszystkich etapach jego powstawania (choć zawzięcie ostrzegałam autorkę, aby nie serwowała mi żadnych spoilerów, dzięki czemu rozwój fabuły, a także zakończenie powieści do końca było dla mnie niespodzianką), a niekiedy nawet wyrażałam swoje uwagi, które literackie alter ego Alice Hill brało pod uwagę. Biorąc pod uwagę te aspekty moja recenzja „Skazanych” to recenzja na wskroś wyjątkowa, tym bardziej, że debiut studentki kulturoznawstwa udał się wyśmienicie i w literacki świat udało jej się wejść z porządnym tupnięciem.
Thilli daleko do łatwego życia przeciętnej nastolatki, której największym zmartwieniem jest brak uwagi tego szczególnego chłopaka czy kupno kolejnego błyszczyka. Pewnego dnia odkrywa w kuchni ciało zamordowanej matki. Po tym tragicznym wydarzeniu Thilli wraz z ojcem przenosi się do nowego miasta. W nowej szkole zyskuje nową przyjaciółkę, jednak mimo wszystko trudno jest się jej wtopić w tłum. Thilli otrzymuje od ojca szkatułkę po zmarłej matce, od tego momentu w jej świat wkraczają mitologiczne istoty, a nastolatka nie ma pojęcia, jak bardzo jej życie ulegnie niebawem zmianie.
Głównej bohaterce naprawdę daleko do przeciętności. Jest silna i niezależna, choć jej emocjonalne wybuchy gniewu czy rozpaczy potrafią naprawdę przerazić. Indywidualistka, mająca w sobie wiele z choleryka, wyposażona we własne, często zabawne powiedzonka (tak, Thilli potrafi być zabawna, ale zazwyczaj niechcący). Dla młodszych czytelników może stać się swego rodzaju superbohaterką, która zaskakuje dojrzałością, odwagą oraz umiejętnością radzenia sobie w sytuacjach ekstremalnych. Thilli to postać skomplikowana, złożona z kontrastów, ukazująca, jak trauma wpływa na człowieka, którego osobowość zaczyna się dopiero kształtować. Wywołuje skrajne emocje – z jednej strony niejednokrotnie zostajemy do niej zniechęceni, nie umiejąc zrozumieć jej postępowania czy doszukując się braku logiki w zachowaniu, z drugiej marzymy o tym, żeby została naszą najlepszą przyjaciółką, że chcielibyśmy być, tak silna jak ona i mieć odwagę taką odwagę do przyznania się do własnych błędów. Doskonale zbudowane postacie to najmocniejszy atut „Skazanych”, czego najwłaściwszym przykładem jest właśnie Thilli. Na większą uwagę z pewnością zasługuje także Stephen, czyli ojciec głównej bohaterki. Sam nie umie sobie poradzić z traumą po stracie żony, nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej ani pomóc córce przejść przez żałobę. Ujmująco szczery, nieporadny mężczyzna to postać dostarczająca chyba największą dozę uśmiechu ze wszystkich przedstawionych w powieści. Zoey, najlepsza przyjaciółka Thilli w całym wszechświecie, to taki przykład irytującej postaci serialowej. Zazwyczaj ma się ją ochotę udusić, lecz jak już nas rozczuli, to do konsystencji budyniu. Asmund i Adan to najbardziej tajemniczy bohaterowie, skrywający wielkie tajemnice, a przy tym – niejednoznaczni. Jestem bardzo ciekawa, którego z nich bardziej pokocha żeńska część odbiorców.
Gdy dowiedziałam się, że debiutem Alice Hill będzie paranormal romans nie mogłam ukryć pewnego przerażenia. Nie jestem fanką gatunku głównie przez sztampowe wątki miłosne. A tego polskiej autorce udało się uniknąć – „Skazani” to nie powieść przesiąknięta ckliwym romantyzmem. Wątki miłosne nie powielają schematów, więc miłośnicy gatunku będą zadowoleni pewną odmiennością oraz świeżością. Autorce czasem zdarza grać się na uczuciach czytelnika, choć nie jest to wielce irytujące czy zbyt nachalne, jak w przypadku innych powieści.
Pierwszy tom „Przed czasem” obfituje także w genialne sceny, z pozoru niepozorne. Do moich faworytów należą zdecydowanie te rozgrywające się w gabinecie u psychologa, w których najszerzej dostrzegamy mechanizmy obronne Thilli oraz odkrywamy coraz więcej kłębiących się w niej uczuć. Nie zapomniano także o tak ważnym aspekcie, jakim jest życie szkolne i ścieranie się z elitą wysportowanych dziewczyn, marzących o zdobyciu najprzystojniejszego chłopaka w szkole czy rozprzestrzenianie się plotki, która może wyznaczyć nowe miejsce na drabinie społecznej. Niektórym czytelniczkom z pewnością przypadnie do gustu jedna bardzo romantyczna scena, nie taka oczywista, jak mógłby sobie każdy wyobrazić.
„Skazani” czerpią całymi garściami z mitologii hebrajskiej, nie wpadając w żadne koloryzowanie. Imiona bohaterów do niej bardzo jawnie nawiązują, a główna akcja przeplata się z wizjami, których doświadcza Thilli. Wizjami na temat pradawnych, mitycznych wydarzeń, o których być może kiedyś słyszała, lecz nie ma pojęcia skąd się wzięły w jej głowie. Pomimo, że samo wykorzystanie owych widzeń to coś naprawdę świeżego w paranormal romansie, ba, w literaturze w ogóle, niekiedy czułam, że przydałyby się przy nich przypisy. Łapałam się na tym, że daną wizję zaczynam czytać trzeci lub czwarty raz, bo znów nie wiem, o co chodzi lub zwyczajnie się wyłączam. Choć nie raz, nie dwa, potrafią wprawić w konsternację, napisane zostały przepięknym językiem. Alice Hill ociera się także o realizm magiczny, zdecydowanie bardziej intrygująco niż inne przykłady powieści tego gatunku.
Choć od początku powieści wydawało mi się, że brak jej akcji sensu stricto, że za mało się tutaj dzieje, ponad sześćset stron skończyło się w mgnieniu oka. Można spierać się o brak widowiskowości, lecz jak już zauważyłam, nie w tym leży siła „Skazanych”. Końcowa scena rozgrywa się w bardzo szybko i dynamicznie, lecz debiut Alice Hill, przepełniony tajemnicą oraz ciężką atmosferą, trzyma w napięciu do ostatniej strony, znakomicie rozkładając akcenty w prowadzonej fabule.
Sposób narracji jest o tyle ciekawy, że powieść została podzielona na rozdziały, które rozgałęziają się na kolejne podrozdziały zatytułowane imionami bohaterów (oraz dochodzą do tego wizje). Daje to szerokie spectrum poznania wydarzeń, jak i pogłębienie psychologiczne nawet drugoplanowych postaci. Narracja z wielu perspektyw otwiera kolejne możliwości zarówno przed autorką, jak i przed czytelnikiem. Sam język powieści jest dość prosty, lekki, choć znaleźć można perełki, jakimi są naprawdę kreatywne metafory, porównania czy – jak wspomniałam wcześniej – fragmenty wizji głównej bohaterki.
Bardzo interesujący okazał się zabieg wykorzystania utworów muzycznych w powieści. W różnych scenach Thilli towarzyszą piosenki komentujące jej stan emocjonalny, a nierzadko sytuację, w której się znajduje. Na końcu książki znajdziemy spis owego swoistego soundtracku. Polecam w trakcie lektury włączać kolejne utwory – to zdecydowanie ciekawe wzbogacenie lektury.
Nie można również zapomnieć o wyśmienitej stronie graficznej! Marta Kreczmer wykonała naprawdę kawał dobrej, nietuzinkowej roboty. Oprócz czarno-białych grafik pojawiających się jako komentarz na całych stronach powieści (choć ich ilość została wyważona), każdy rozdział rozpoczyna się kolejnym numerem, tytułem i rysunkiem. A te ostatnie są niekiedy zabawne, czasem przerażające, a zdarza się, że nawet urocze.
„Skazani” to przykład paranormal romansu, który zostawia czytelnika z czymś więcej niż tylko przyjemną, przyzwoitą rozrywką. Sam sposób prowadzenia narracji czy nawiązania do mitologii hebrajskiej świadczą o tym, że powieść podnosi poprzeczkę w swoim gatunku, a mimo to bez trudu trafi do swojego targetu. Wydaje mi się, że seria „Przed czasem” ma szansę zdobyć grono wiernych czytelników przede wszystkim dzięki niejednoznacznym bohaterom i dusznej atmosferze. Trudno byłoby postarać się o bardziej udany debiut w tak młodym wieku.