Recenzja na:
http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/2015/08/23-przed-czasem-skazani.html#moreWszystko w naszym życiu jest dobre. Mamy kochającą rodzinę, dom, pieniądze, zaznajemy ciepła i bliskości drugiego człowieka. Chodzimy do szkoły, wykształcając się i dążąc do postawionego sobie celu, by w przyszłości pracować w swoim wymarzonym zawodzie. Nasze życie jest poukładane, pełne sukcesów, lecz także i upadków. Podnosimy się i idziemy dalej, brniemy przed siebie, puszczając w niepamięć to, co było kiedyś. Ale nie zawsze jest to dobrym rozwiązaniem... Pewnego dnia jakieś dziwne przeczucie nie chce nas opuścić, jednak nie zaprzątamy sobie tym głowy. Wstajemy, idziemy do szkoły, robimy to co zwykle, a później wracamy do domu. Już na wejściu wiemy, że jest coś nie tak. Panuje dziwna cisza, czujemy pustkę, która nigdy nie była z nami obecna, a już po chwili zastajemy w kuchni coś, czego się nigdy nie spodziewaliśmy zastać. Znajdujemy ciało kogoś bardzo nam bliskiego. Jest to dla nas niesamowitym ciosem, a informacja ta nas szokuje. Rozklejamy się na kawałeczki, a ich zebranie jest naprawdę trudne, jednak w końcu godzimy się ze stratą i wyzbywamy wszelkich emocji, bo tak jest nam łatwiej. Zaczynamy nowy etap w naszym życiu, a kiedy myślimy już, że wszystko jest na swoim miejscu, poznajemy osoby i bierzemy udział w takich wydarzeniach, które całkowicie zmieniają bieg naszego życia. Odmieniają nas samych i rzucają nieco światła na wydarzenia sprzed kilku miesięcy. I okazuje się, że śmierć bliskiej osoby nie była przypadkowa... A my nie jesteśmy do końca tymi, za których się uważaliśmy.
"Wszyscy wymagali, żebym płakała. Przytulali mnie szybko i mocno, klepali po plecach i dusząc, szeptali jakieś bzdury o wyzwalającej mocy łez, zrozumieniu i wyrzucaniu złych emocji. Tylko czy jakieś organiczne wydzieliny faktycznie mogły pomóc w obliczu śmierci bliskiej osoby? Czy można wypłakać ból, strach i okrutne poczucie osamotnienia?"
Alice Hill jest tak naprawdę pseudonimem literackim, bo prawdziwa osoba, która kryje się za tą nazwą, to Polka. Możecie jednak zadać sobie pytanie, czy jest to możliwe? Oczywiście ta informacja może również was zaskoczyć, ale bez obaw, to chwilowe. Kiedy już otrząśniecie się z pierwszego szoku, będziecie zadawać sobie pytania, czy to możliwe, by ktoś pochodzący z naszej ojczyzny potrafił napisać coś tak wspaniałego? Nie oszukujmy się, książki fantastyczne polskich autorów, jak dla mnie, nie są zbytnio wyszukane czy oryginalne. Po prostu są, no bo koncepcja jest, pomysł też, tytuł również, więc można pisać. Ale Alice Hill ma smykałkę do tego co robi, i to nie małą! Jestem ogromnie ciekawa, co to się dzieje w głowie tej autorki. Alice potrafiła zejść z wszelkich ścieżek, utorowanych dotychczas przez Polskich autorów fantastyki, i stworzyć coś nowego, może nieco na wzór zagranicznych pisarzy, ale jednak coś niepowtarzalnego, bo swojego. Podbiła moje serce i jak już się zadeklarowałam, tak też przypomnę, że przeczytam wszystko, co wyjdzie spod ręki tej autorki. Nie ważne, jak długo trzeba będzie czekać. Jestem cierpliwa.
Książka zaczyna się tak zwyczajnie, można wręcz powiedzieć, że jak w tych wszystkich młodzieżówkach, które cieszą się dużą popularnością wśród nastolatków. Jest dziewczyna, powód przeprowadzki do nowego miejsca, nowa szkoła, znajomi i coś, co przykuje uwagę, na przykład tajemnica czy wydarzenie. Czytamy i czytamy, a w naszych myślach już formuje się obraz liceum pełnego uczniów, spokojnego życia i wielu rozterek sercowych, spotykanych dosłownie na każdym kroku. Myślimy, że wszystko będzie takie, jak nam się wydaje, że przewidywalność będzie aż kłuć po oczach, ale nagle to wydaje się być wręcz absurdalne, bo dochodzimy do momentu, kiedy autorka płata nam figle, a w książce dzieje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. I to jest dużą zaletą tej książki - nieprzewidywalność, występująca naprawdę często!
"Widać, że jesteś oszczędna w słowach. Może to i dobrze? Milczenie jest złotem przecież, a złoto teraz w cenie."
Kolejną zaletą "Skazanych" jest to, że podczas czytania można napotkać wiele tajemnic i zagadek, a sama główna bohaterka, w dosyć pechowy sposób, ciągle natrafia na zwłoki. Tak, tak, dobrze przeczytaliście. Ale jakiego smaku i ochoty do dalszego czytania nabiera się przez te właśnie okoliczności opisane w książce? Uwierzcie mi, ogromnego! Dostajecie niesamowitego kopa i czytacie tak szybko, że nawet nie orientujecie się, że ze strony 21 w ciągu pół godziny zrobiła się 89. To możliwe, bo choć "Skazani" są z pozoru cegłą, za którą aż bać się zabierać, a literki nie są wcale największe, fabuła niesamowicie wciąga i już po chwili obydwie te rzeczy nie mają dla was żadnego znaczenia. Liczy się tylko książka.
W "Skazanych" pojawiło się wiele pytań, których odpowiedzi mogłam doszukać się dopiero na samym końcu. Pozostało też kilka takich, na których niestety odpowiedzi nie znalazłam, ale liczę na to, że w kolejnych tomach wszystko się wyjaśni. Zwykle denerwuje mnie coś takiego, ale tutaj akurat byłam niesamowicie cierpliwa i nawet nie za bardzo miałam kiedy zwrócić uwagę na te pytania, bo akcja rozwijała się stopniowo, ale w połowie nabrała już niesamowitego tempa! Przed końcem znowu wyhamowała, ale finał okazał się być prawdziwą bombą! Działo się tak wiele, i tak szybko! Mówię wam, potrzeba było skupienia, żeby wyłapać wszystko dokładnie.
"Raz. Dwa. Trzy. Serce wyrywało się z piersi. Bębniło rytmicznie, wybijając takt najszybszego i najtrudniejszego kawałka świata – życia."
Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, iż Alice Hill skupiła się w tej książce na wielu obrazach, wydarzeniach i postaciach z mitologii hebrajskiej. Nawet nie wiecie, jaki to uśmiech wywołało na mojej twarzy. Zastanowiłam się nawet przez chwilę, w ilu przeczytanych przeze mnie książkach, lub w takich, o których słyszałam, kiedykolwiek przewinął się wątek mitologii. Nie przypominam sobie żadnego, bo to dość rzadkie w literaturze. I tym samym książka zyskuje u mnie kolejny plus ;)
W moim odczuciu, cała książka powstała właśnie na bazie mitologii, bo to ona miała tu przeogromne znaczenie. Wszystko miało swój początek w bardzo odległych wydarzeniach (z samej Biblii!). Muszę wspomnieć również o tym, że takimi miłymi "przerywnikami" pomiędzy wydarzeniami w aktualnych czasach, były właśnie historie pochodzące z Biblii. To dzięki nim mogłam lepiej zrozumieć, o co dokładnie chodzi w "Skazanych". Może jedni powiedzą, że zaburzają one rytm czytelnika, ale ja stwierdzam, że autorka dobrze zrobiła nie pomijając ich w tej książce. Bo gdyby Pani Alice Hill przedstawiła wszystko nieco inaczej, opowiadając te właśnie historie w inny sposób, "Skazani" straciliby swoją oryginalność, a książka nie byłaby już taka sama, przez co może nawet i gorsza.
"Nie ma na świecie nic smutniejszego i bardziej godnego pożałowania niż człowiek samotny. (...) Nikt nie jest samotny z przypadku. Na świecie żyje kilka miliardów ludzi. Wszyscy boją się samotności. Nie jest łatwo pozostać samotnym, jeśli się tego nie chce. Zawsze ktoś będzie się przy człowieku kręcił. Zawsze."
Styl Alice Hill jest wspaniały. Śmiem nawet twierdzić, że barwne i plastyczne opisy, niezwykłe porównania, przemyślenia bohaterów i wiele pięknych słów, które płyną jakby wprost z serca, są wizytówką tej autorki. Nie da się zaprzeczyć również temu, że wyczuwalna jest lekkość pióra, którą niestety nie wszyscy są obdarzeni. Proste słowa, a jednak tyle ze sobą niosące... Podziwiam zdolności i talent - niezaprzeczalny, nowo odkryty!
"Złe rzeczy czasami spotykają i dobrych ludzi. Trzeba je zaakceptować."
Rozdziały prowadzone były z wielu perspektyw, ale głównie opowiadała Thilli. Dużą rolę odegrali w tym także Adan i Asmund, ale kilka innych postaci, jak na przykład zmarła matka Thilli, jej ojciec czy doktor, również przedstawili swój punkt widzenia, przez co mogłam lepiej przyjrzeć się tym mniej ważnym bohaterom oraz poznać w małym stopniu ich osobowości czy to, czym się kierowali.
Główna bohaterka była osobą niesamowicie dobrze wykreowaną, pełną kontrastów. Nie była nudna, ponieważ miała swoje własne dziwactwa, jak zresztą każdy z nas. Chodziła do katolickiej szkoły dla dziewcząt, ale nie była świętoszką, ponieważ jej włosy i styl ubierania się świadczyły zupełnie co innego! Uwielbiała czytać, jej kurtkę całą pokrywały cytaty z różnych książek i nawet nie raz, po przeczytaniu "Skazanych", marzyło mi się sprawić sobie takie cudo, a konkretniej zrobić je samej. Podobało mi się to, że potrafiła pokazać pazurki, a nie tylko siedzieć cicho i nie wspominać ani słowa, ani nie wykazywać swojej obecności. Lubię bohaterki, które są zdecydowane i nie dają sobą pomiatać, tym bardziej nie dają innym pomiatać po osobach, które bronić się nie potrafią. Thilli na pewno zalicza się do grupy moich ulubienic.
Warto również wspomnieć o wątku psychologicznym, który pozwalał przypatrzeć się dokładniej uczuciom i emocjom głównej bohaterki. Tłamsiła ona bowiem w sobie wszystkie uczucia po stracie matki. Nie czuła nic, ale z pomocą specjalisty powoli się otwierała i stopniowo ukazywała, jak jest po stracie kogoś bliskiego naprawdę.
"Uciekałam do skorupy z braku sił, wmawiając sobie, że ucieczka czyni mnie silną. Postawiłam wokół siebie mur. Mur nade mną i przede mną. Tak wysoki, że przestałam zauważać jego istnienie. Skoro był tak potężny, to po co w ogóle zastanawiać się nad jego obaleniem?"
Adan i Asmund to postacie, które intrygowały mnie właściwie już od pierwszych stron. No bo kto nie interesowałby się osobami, po dotknięciu których Thilli mdlała i miała jakieś dziwne wizje? Obydwoje nie mieli najlepszej reputacji. Adan był uważany za niebezpiecznego, buntownika i chłopaka, od którego lepiej trzymać się z daleka. Asmund był strasznie skryty, dlatego też w szkole pojawiało się na jego temat wiele plotek. Z nim także nie warto się było trzymać, bo również był uważany w pewnym stopniu za groźnego. Tych dwóch chłopaków łączyła jedna cecha - uroda, bo tej na pewno im nie brakowało. A Thilli, jak to dziewczyna, na nią również uwagę zwracała.
I choć mogłoby się wydawać, że będzie niezły trójkącik miłosny, spotykany praktycznie w co drugiej książce, tak naprawdę wcale go nie było. Nie mówię, że nie pojawił się sam wątek romansu, bo pojawił, ale nie obfitował on w żadne konkretne uczucia, a to dlatego, że Thilli z żadnym z tych przystojnych chłopców się nie całowała, bo nawet ich dotknięcie było jej zabronione, zresztą przez nich samych. Mini-romans nie przysłaniał fabuły książki, choć poniekąd większość wydarzeń była na nim oparta.
O przyjaciołach Thilli mogę powiedzieć tyle, że według mnie ani Alan, ani Zoey nie byli tak naprawdę jej prawdziwymi przyjaciółmi. Alan może miał zadatki na takiego, ale niestety ukrywał coś, co po wyjawieniu na samym początku mogłoby zniszczyć powoli rosnącą więź. Zoey przybiegła do Thilli i zaoferowała jej, że będzie jej najlepszą przyjaciółką. Później nagle strzeliła focha i zaczęła mieć pretensje do swojej przyjaciółki, że coś przed nią ukrywa, ale ona sama przecież też miała swoje sekrety... Nie polubiłam jej. Naprawdę. Chodziła i niszczyła wszystko wokół, a przynajmniej ja mam o niej takie zdanie, jednak nie da się ukryć, że przyjaciele się tak nie zachowują. Są po to, by wspierać, a nie odwracać się plecami, kiedy potrzeba pomocy.
"(...) na ławce wylądowała niewielkich rozmiarów kulka. Rozejrzałam się. Nikt nie wyglądał na winnego. Zrobiło mi się przykro. Czyżbym stała się ofiarą żartu już pierwszego dnia? Może prawdziwe liceum jest jednak do dupy? Rozwinęłam przesyłkę i moim oczom ukazał się krótki tekst: "Wyjdź z klasy ostatnia".
Przyznam, że trochę spanikowałam. To zdanie mogło oznaczać wszystko. Od "chcę cię poznać i boję się, że jak wyjdziesz szybciej, to zginiesz w tłumie" do "nie chcę mieć zbyt wielu świadków, kiedy uczynię twoje życie koszmarem"."
Niezwykła opowieść autorki Alice Hill nie jest tylko tajemniczą historią, mającą swoje podłoże w samej Biblii. Jest to książka obfitująca w humor, pełna zagadek, świetnych postaci, nieprzewidywalnych wydarzeń i zwrotów akcji. Na każdej stronie natrafimy na coraz to nowsze fakty, które powoli zaczynają łączyć się nam w całość, by na końcu obsypać czytelnika. "Skazani" są niczym film, który bardzo łatwo odtworzyć nam w głowie, a wszystko to, dzięki wspaniałym opisom przykuwającym uwagę, oraz fenomenalnym ilustracjom, które oddają wszelakie emocje. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty, ale Marta Kreczmer również świetnie się spisała, ubarwiając nieco książkę swoimi rysunkami. Niezwykle udany debiut! Już nie mogę się doczekać kolejnej części.