Katarzyna Grochola od samego początku, od powieści "Nigdy w życiu" jest dla mnie najlepszą polską pisarką, ponieważ potrafi mnie rozśmieszyć do łez, za pomocą prawdziwych, szczerych i niewymuszonych słów. W sposób przystępny i umiejętny ukazuje nam wady i zalety nas samych, a jeżeli przy okazji mogę zapomnieć o smutkach i kłopotach dnia codziennego to nic więcej nie potrzebuję w danym momencie do szczęścia. Czasami czytuję książki trudne, poruszające tematy naprawdę przytłaczające, dołujące, więc dla odmiany mogę zachwycić się również historiami osób takich jak Judyta. Po prostu kobiet, z krwi i kości, prawdziwych, wyglądających normalnie, myślących o tym, co dzieje się w ich życiu, jednak podchodzących do wszystkiego z dużą dawką optymizmu i poczucia humoru.
"Trochę większy poniedziałek" był mi bardzo potrzebny, szczególnie w ostatnim czasie. Jestem tak przemęczona, zakręcona, zajęta, zapominająca o tym i owym, że spotkanie z panią Grocholą było właśnie tym, czego potrzebowałam. I przy okazji przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo lubię każdą jej powieść, zresztą nie tylko ja.
W tym tytule mamy zebranych mnóstwo felietonów, krótkich form pisanych przez autorkę w ciągu kilku lat jej życia. To tutaj możemy znaleźć nawiązania i pomysły wykorzystane w jej książkach, ciekawe, zabawne teksty doskonałego obserwatora otaczającego go świata i ludzi, których można spotkać w miejscach zupełnie zwyczajnych, mało interesujących, wydawałoby się, a jednak wartych zauważenia. Wystarczy tylko zwracać uwagę, myśleć, zastanawiać się, czego zazwyczaj nie robimy, zbyt zajęci, zbyt się spieszący, zbyt sfrustrowani, zbyt nerwowi, zbyt spóźnieni. Nie przyglądamy się, nie słuchamy, nie wiemy, jak piękny, bajecznie kolorowy może być ten nasz świat, jeżeli tylko spojrzymy na niego z odpowiedniej strony. Jak wiele wniosków moglibyśmy wyciągnąć, nie popełniać tych samych wciąż od nowa błędów, gdybyśmy przystanęli choć na sekundę, na chwilę i rozejrzeli się. Może to u nas, na naszym podwórku warto byłoby wypocząć, zamiast katować się podróżą zagraniczną, bo wakacje to tylko w Egipcie? Portfel pusty, my umęczeni, musimy teraz odpocząć po wycieczce, po urlopie.
Czym jest tytułowy "Trochę większy poniedziałek" ? Dla mnie zupełne zaskoczenie, nigdy bym o tym nie pomyślała, nie porównała tego, nie zastanowiła się nad tym, a przecież to takie proste, oczywiste, ile w tym racji...
Poznajemy tu być może trochę inną Katarzynę Grocholę, bo myśleliśmy, że to będzie powieść, współczesna, o kobiecie porzuconej, aczkolwiek radzącej sobie znakomicie, a przecież podobno wszyscy mamy tego dosyć, zachwytu nad przyrodą, naturą, prowincją, zadu*iem.
Początkowe zaskoczenie formą tej książki, szybko zastąpiłam po prostu uśmiechem, bo to taka sama jak zawsze Grochola, dowcipna, skora do refleksji, wytykająca sobie i nam pewne wady, do których czasem trudno się przyznać. Dobrze jest jednak je dostrzec, śmiać się z samych siebie i doceniać to, co się ma. Sama mam bardzo dużo, zazdroszczę jednak autorce felietonów tej cudownej przyjaciółki od chustki, przy tej historii autentycznie się wzruszyłam i popłakałam, ponieważ tęsknię za prawdziwą rozmową z dobrym, sympatycznym człowiekiem, któremu mogłabym zaufać, pobiec do niego w środku nocy, jak Judyta do Uli, i nic innego nie byłoby ważne, tylko ja i ona - moja przyjaciółka. Osoba, której mogłabym powiedzieć wszystko, ufać bezgranicznie, która rozumiałaby mnie i której ja również mogłabym pomóc, doradzić, pomilczeć wraz z nią.
"Trochę większy poniedziałek" polecam całym sercem, ponieważ jest tu ciepło, szczerze, sympatycznie i oczywiście to... GROCHOLA! A moim zdaniem jest to najlepsza rekomendacja i niczego więcej dodawać nie muszę.
"Myślę także o tym, jak trudno jest zauważyć cudzy ból i cudzą rozpacz, jeśli się człowiek zasklepi w swoim bólu i swojej rozpaczy. Myślę o tym, jak łatwo jest nie widzieć cudzych łez." *
* fragment pochodzi z książki "Trochę większy poniedziałek"
"Trochę większy poniedziałek" Katarzyna Grochola, Wydawnictwo Literackie, 2013