PATRONAT MEDIALNY PISANINKI
Dziwne, że wcześniej nie zainteresowałam się twórczością autorki, biorąc pod uwagę, że mieszka tak blisko mnie. Nigdy nie słyszałam jednak o żadnej książce Karoliny Kubilus. Nie miałam pojęcia, że tworzy w zaciszu domowego ogniska, tuż obok mnie niemalże, w Trzciance, w której przecież uczył się przez pięć lat mój mąż. Cieszę się jednak, że wreszcie udało mi się sięgnąć po książkę autorki i zapoznać się z Jej twórczością.
Pisze zabawnie, lekko, z niebywałą prostotą, bez zbędnego patosu, o sprawach niezwykle istotnych. Jej najnowsza książka opowiada historię kobiety, z którą spokojnie możemy się utożsamić, podać sobie dłonie i pokiwać głową ze zrozumieniem. Kubilus zdaje się być doskonałą znawczynią kobiecych zmartwień, smuteczków i problemików. Specjalnie zdrobniłam te określenia, ponieważ chyba tylko my, przedstawicielki płci pięknej, potrafimy „zrobić z igły widły”. To my dorabiamy całą ideologię do nic nieznaczących gestów, westchnięć czy spojrzeń naszych mężczyzn. Takie jesteśmy, może nie wszystkie i nie na każdym kroku, ale takie właśnie bywamy.
Karolina Kubilus to osoba, która odznacza się zapewne sporym poczuciem humoru i dystansem tak do własnej osoby, jak otaczającego Ją świata. Gdyby było inaczej nie udałoby się Jej stworzyć tak ciekawych, niebanalnych i zabawnych postaci. Dialogi, przemyślenia i refleksje poszczególnych bohaterów wykreowanej przez autorkę rzeczywistości dają nam powody do uśmiechu, chciałoby się wręcz powiedzieć: „Skąd ja to znam”. Teściowa Magdy, głównej postaci „Szczęścia w kolorze burgunda”, zdaje się być żywcem wyjęta z naszej codzienności, jej powiedzonka, spostrzeżenia i kłopoty, wszystko, o czym mówi, przypomina nam o naszej własnej „kochanej mamusi”.
Magdalenę poznajemy w sylwestrową noc. Kobieta ma za sobą niemalże piętnastoletni staż małżeński, nie oczekuje już więc zbyt wiele od swego męża. Zdaje sobie sprawę z tego, że ma on dwie lewe ręce, nie pamięta o rocznicach, jest zabiegany i zapracowany. Jednak czy naprawdę pogodziła się ze swoją smutną, szarą, pozbawioną uroku codziennością? Czy nie ma zamiaru buntować się przeciw niej? Szczególnie, gdy na horyzoncie pojawi się przystojny ojciec kolegi jej syna, a na jej telefon zaczną przychodzić zaskakujące i pełne nieoczekiwanie płomiennych wyznań miłosnych wiadomości?
Nasza bohaterka przyjaźni się z wiecznie będącą na diecie Majką i Dorką, która ma zamiar w niedalekiej przyszłości na stałe zamieszkać za granicą. Czy mimo odległości trzem zupełnie różnym kobietom uda się utrzymać łączącą je więź?
Doprawdy przezabawna, idealna na letnie popołudnie lektura. Pełna komicznych sytuacji, niedomówień i tajemnic. W gruncie rzeczy dzięki tej lekkiej i wesołej propozycji literackiej Karoliny Kubilus dowiemy się, jak ważne są rozmowy między partnerami, próby wyjaśnienia wszelkich nieporozumień, zamiast snucia domysłów i wyobrażania sobie nie wiadomo czego.
Książkę polecam zdecydowanie. Warto ją przeczytać choćby po to, by dowiedzieć się, czy Magdzie udało się zdobyć tytułowe „Szczęście w kolorze burgunda”?