Ostatni lot recenzja

"Ostatni lot" autorstwa Julie Clark to książka, która zawojowała ostatnio rynkiem wydawniczym i to jeszcze przed jej oficjalną premierą, która miała miejsce 03 czerwca. Pojawiała się ona dość często na różnych profilach blogowych więc czułam się chyba ostatnią osobą, która została w tyle z jej recenzją. Lecz oto nadchodzę, i nic nie wskazuje na to, że popsuję jej wyrobioną już opinię. Powiem więcej, z pewnością zgodzicie się ze mną, że jej to pozycja godna przeczytania!
Główna bohaterka, Claire Cook, na pierwszy rzut oka wiedzie przyjemne i dostatnie życie przy boku znanego działacza charytatywnego, a być może i przyszłego senatora. Lecz tak naprawdę nikt nie wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ekskluzywnego apartamentu w samym sercu Nowego Jorku. Mając dość wiecznego poniżania i przemocy, zarówno psychicznej, jak i fizycznej, Claire knuje intrygę, w której kładzie nadzieję na ostateczne zerwanie z dotychczasowym życiem i na rozpoczęcie nowego, spokojnego życia daleko od despotycznego męża. Tytułowy "Ostatni Lot" miał być jej ratunkiem, jednak nie wie ona, że poznanie tajemniczej Evy i jedna spontaniczna zmiana planów ostatecznie będzie miała tragiczne w skutkach konsekwencje...
Podczas lektury odczuwałam ogromny podziw dla autorki, że idealnie poradziła sobie ona z zachowaniem spójności podczas narracji z perspektywy dwóch bohaterek. Opowieść Claire odnosi się do teraźniejszych wydarzeń, gdy tymczasem Eva obrazuje nam jej historię, przez co możemy lepiej uświadomić sobie przyczyny działań zarówno jej, jak i Pani Cook. Podczas lektury akcja nakręcała się nieustannie kataryniarz wałek katarynki, nieustannie nie mogłam doczekać się jak zakończy się historia, choć zakończenie bardziej kojarzy się ze szczęśliwym zakończeniem w stylu 'happy end'. Lecz czy nie do tego dążyła Claire? Tymczasem ja polecam zapoznać się z tą pozycją, osobiście bardzo przypadła mi do gustu i z chęcią sięgnę po przyszłe pozycje autorki.

Za egzemplarz i możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza!