O „Jutrze” Marsdena słyszałam wiele dobrego. Wszystkie recenzje dotyczące książki Marsdena były tak kusząco pozytywne i przypominały swoją treścią hymny pochwalne, że sama zapragnęłam przeczytania słynnego „Jutra”. Przy każdej wizycie w księgarni trzymałam w rękach egzemplarz powieści, ale ile razy miałam już ją kupić moją uwagę przyciągała inna książka i ”Jutro” lądowało z powrotem na półce. Z czasem o powieści zapomniałam i stwierdziłam, że zaczekam, aż książka się w bibliotece. Jednak, gdy otrzymałam maila od księgarni internetowej Woblink o możliwości wybrania dwóch e-booków bez zawahania wybrałam „Jutro”. Powieść wylądowała na moim czytniku i z zapałem zabrałam się za czytanie. Wielki entuzjazm szybko zmienił się w wielkie rozczarowanie.
Narratorką i jednocześnie główną bohaterką „Jutra” jest nastoletnia Ellie, która wraz z szóstką przyjaciół wybiera się na wycieczkę w góry. Ich zamiarem jest dotarcie do Piekła, miejsca, które kryje pewną tajemnicę dotyczącą pustelnika i jego bliskich zamordowanych w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach. Cóż, biwak jak biwak, obżarstwo, bieganie w poszukiwaniu patyków na ognisko i zacieśnianiu się przyjaźni, jeśli niezdarne podchody typu „podoba mi się ona/on, chyba chcę z nią/nim być” można nazwać „przyjaźnią”. Wycieczka kończy się wraz z zapasami jedzenia, które kurczą się w dość szybkim tempie i dzieciaki muszą wracać do wioski, w której mieszkają. Beztroscy, zmęczeni i szczęśliwi wjeżdżają do miasta i wtedy ich życie zmienia się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Zamiast rodziców wita ich przerażająca cisza, porzucone trupy psów i totalny brak ludzi (czy tylko mnie kojarzy się to z cyklem „GONE”?). Ellie wraz z przyjaciółmi przeżywa szok i postanawia odszukać swoich bliskich, co w chwili obecnej nie jest to możliwe. Dlaczego? Kiedy dzieciaki beztrosko hasały po łąkach Piekła Australia została zaatakowana przez nieznanych nikomu najeźdźców.
Świat, który Ellie znała do tej pory rozpada się niczym domek z kart. Wraz z przyjaciółmi dziewczyna musi dorosnąć i nauczyć się trzeźwego myślenia oraz planowania kolejnych ruchów w nowej, brutalnej rzeczywistości pełnej wrogiego wojska uzbrojonego w karabiny i inne śmiercionośne maszyny. Czy grupka nastoletnich dzieciaków jest w stanie przetrwać piekło wojny i pokonać przeciwnika? Pobożne życzenia.
Powieść rozczarowała mnie potwornie. Naprawdę spodziewałam się interesującej fabuły, trzymającej w napięciu akcji, która nie pozwoliłaby mi oderwać się od książki nawet na moment. Nic takiego w „Jutrze” nie znalazłam, zamiast tego autor obdarował mnie chaotyczną relacją niezbyt rozgarniętej nastolatki, która w chwilach zagrożenia rozmyślała o pokrywających się wołach widzianych pewnego dnia w rzeźni. Kto w chwilach zagrożenia życia myśli o seksie? Litości, w tle trwa inwazja na Australię (swoją drogą owa inwazja jest dla mnie zupełnie nielogiczna, bo przecież zamachu na taką skalę nie można przygotować w ciągu kilku dni, ale mniejsza z tym), a pannica, której szczerze nie lubię myśli o jakichś aktach seksualnych. Ja na jej miejscu rozmyślałabym jak wyjść z piekła wojny bez kuli w czaszce albo ostatecznie jak pozbawić życia, chociaż jednego żołnierza, a nie o erotyce między zwierzętami. Moje zniesmaczenie po tym „wyznaniu” Ellie sięgnęło szczytu.
Poza tym bohaterowie książki są jacyś tacy, totalnie niedojrzali. Po powieściach, które czytałam w zeszłym roku do mojej pracy licencjackiej na temat drugiej wojny światowej „Jutro” to jakieś nieporozumienie. Młodzież, która walczyła z niemiecką rzeszą była dojrzalsza i potrafiła szybko rozeznać się w sytuacji, a Ellie i jej przyjaciele? Oni by chcieli wszystko na teraz, na zaraz, natychmiast! Autor jakby z przymusu robi z siódemki nastolatków bohaterów, których zadaniem nie jest odnalezienie rodziców, a pokonanie najeźdźców, którzy bełkoczą w niezrozumiałym dla nikogo języku. Nie polubiłam żadnego z bohaterów tego cyklu. Chyba po raz pierwszy mam taką sytuację, że nie zżyłam się z żadną postacią, a to dobrze nie wróży.
„Jutro” napisane jest językiem prostym, co sprawia, że powieść czyta się w miarę szybko, ale naprawdę nie porywa, a przynajmniej mnie nie porwała, a raczej irytowała. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a zamiast tego dostałam banał określony mianem bestsellera. Cóż, autor miał świetny pomysł na postapokaliptyczną opowieść dla nastolatków, ale nie wykorzystał go w pełni. Może akcja pojawi się w kolejnych tomach cyklu, ale jakoś nie mam ochoty na kolejne sesje ziewania, tak, więc „Jutro” czytanie na własną odpowiedzialność, a ja odpuszczę sobie dalsze części tego „bestsellera”.