„Kamieniarz” to już trzeci tom kryminalnej sagi o Fjällbace, w której centralnymi postaciami są policjant Patrick Hedströme i jego życiowa partnerka Erika Falck. Tym razem pisarka stawia przed głównym bohaterem niezwykle trudną sprawę: ofiarą morderstwa pada siedmioletnia dziewczynka Sara. Policjanci z komisariatu w Tanumshede są wstrząśnięci. Kiedy stróże prawa otrzymali zgłoszenie, że rybak wyłowił zwłoki, byli przekonani, że miał miejsce nieszczęśliwy wypadek. Niestety po dokładnych badaniach ciała siedmiolatki na jaw wyszło, iż dziecko zostało najprawdopodobniej utopione w wannie. Kto i dlaczego pozbawił życia siedmioletnią dziewczynkę? Policjanci rozpoczynają skomplikowane i bardzo delikatne śledztwo, nie można bowiem wykluczyć, że mordercą był ktoś z rodziny. Policjanci muszą wykazać się taktem i przeprowadzić swe dochodzenie w taki sposób, by nie zranić dodatkowo pogrążonych w rozpaczy rodziców Sary, nie mogą oni jednak zaniedbać swej pracy i zrezygnować z całkowitego wykluczenie ich postaci z prowadzonego właśnie śledztwa.
Policjanci z Tanumschede są bardzo realistycznie wykreowani, nie są to twardziele, których nie przeraża nawet najbardziej okaleczony trup. Kiedy ofiarą pada dziecko, wszyscy są wstrząśnięci – stróże prawa są przede wszystkim ludźmi, nie są bezdusznymi analitykami, dla których zabójstwo to przede wszystkim zagadka do rozwiązania. Pisarka stworzyła bohaterów, którzy nie zapominają, że za sprawą kryminalną kryje się ludzka tragedia i ból - postacie występujące w sadze charakteryzuje bardzo silna empatia.
Sprawa prowadzona przez policjantów w „Kamieniarzu” jest skomplikowana. Funkcjonariusze ciężko pracują, jednak przez bardzo długi czas poruszają się po omacku. Akcja rozwija się powoli, ale paradoksalnie nie jest to minus. Autorka wprowadziła sporo retrospekcji, których obecność wywołała u mnie niemałą konsternację – wiedziałam, że wydarzenia z przeszłości miały zapewne wpływ na sprawę kryminalną, jednak za nic nie mogłam odgadnąć jaki wpływ na teraźniejszość miały zdarzenia, które rozegrały się 1924 roku, aż do finału nie wiedziałam jaką rolę w wydarzeniach pełniła postać tytułowego kamieniarza.
Powieść okazała się nieprzewidywalna, a zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Choć momentami wydawało mi się, że wątek kryminalny strasznie się ciągnie, to finał był tak emocjonujący, że kiedy z niezależnych od siebie przyczyn musiałam odłożyć książkę na kilkanaście minut, aż jęknęłam z frustracji – końcówkę powieści pożerałam oczami :)
„Kamieniarz” podobnie jak poprzednie tomy cyklu, nie jest utworem, którego fabuła koncentrowałaby się jedynie na kryminalnej zagadce. Pisarka wplotła w powieść bardzo wiele wątków społecznych i psychologicznych, stanowiących szczególnie atrakcyjny element dla damskiej części odbiorców prozy szwedzkiej pisarki. Z ogromnym napięciem śledziłam rozwój afery kryminalnej, ale z równą przyjemnością czytałam o codziennych problemach postaci zaludniających papierowe karty powieści. Pisarka ciągle pamięta o bohaterach, których poznaliśmy w poprzednich tomach – nikogo nie pomija. Bardzo cieszyłam się, że ponownie zerknęłam na Dana, dowiedziałam się co słychać u Anny, a musicie wiedzieć, że u siostry Eriki dzieje się dużo! Zadufany w sobie komisarz Mellberg znów bawił mnie do łez swoim narcyzmem.
„Kamieniarz” to świetny kryminał, może nieco mniej trzymający w napięciu niż „Kaznodzieja”, jednak nadal czytałam go z prawdziwym zainteresowaniem. Koniec książki wywołał moje zdumienie i pozostawił mnie z bardzo silną potrzebą sięgnięcia po „Ofiarę losu”. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się przeczytać czwarty tom cyklu i ponownie spotkam się z moimi ulubionymi bohaterami