W drugiej części cyklu, komisarz Zuzanna Nowacka stara się rozwiązać zagadkę śmierci młodej kobiety znalezionej w wynajętym domku nad jeziorem. Na tapetę wraca też ukaranie sprawcy pedofilii poznanego w pierwszym tomie.
Swoją debiutancką powieścią autor wysoko postawił poprzeczkę. Był to jeden z lepszych kryminałów jakie czytałam, bez zbędnego rozciągania fabuły. Ta książka, mimo dobrej stylistyki, potencjału na oryginalną oś kryminalną i ciekawym sposobem prowadzenia narracji, gdzie trzecioosobowo poznajemy przemyślenia sprawców, ale początkowo nie znamy ich personaliów, nie porwała i sprawiała wrażenie niedopracowanej. Pierwsza połowa dosyć nużąca, przewidywalna. Postacie zamieszane w morderstwo były oczywiste. Właściwie, mimo próby mylenia wątków, był tylko jeden prawdziwy podejrzany. Druga połowa książki poprawiła ogólne wrażenia całej lektury. Coś, co było dla mnie nie do przyjęcia, to nazwisko dyrektora banku, który raz nazywał się Matczak, innym Matecki. Oba były używane naprzemiennie, często nawet na jednej stronie. Lubię rozwiązywać skomplikowane zagadki w trakcie czytania kryminałów więc początkowo sądziłam, że ma to drugie dno i jest to jakiś celowy zabieg mylący wątki. Szybko ogarnęło mnie rozczarowanie, bo dyrektor był jeden. Samych błędów w książce było zatrważająco dużo. Historię psuły mi również pewne absurdalne sytuacje, które nie miały znaczącego wpływu na fabułę i spokojnie mogły zostać przez autora pominięte. Żeby nie być gołosłowną chodzi między innymi o krew, która nie powinna lecieć po śmierci, czyli ustaniu krążenia oraz, że po stwierdzeniu zgonu przez lekarza, karetka nie przyjeżdża by zabierać ciało. No chyba, że miała zostać wezwana tylko do nakrycia zwłok workiem, ale to również byłoby nielogiczne.
Sporo nieścisłości dotyczy też samej fabuły, jak na przykład powód, dla którego pijaczek dopuścił się szantażu. Początkowo przyczyna była bardzo poważna, a potem okazała się błahostką nie zasługującą, by osoba szantażowana miała się wystraszyć ujawnienia.
Nie rozumiem też dlaczego funkcjonariusz policji nie był w sądzie wiarygodnym świadkiem, by rozpoznać podejrzanego, skoro jako jedyny mijał się z mężczyzną trzymającym własność ofiary, czyli niezbity dowód o którym z resztą rozmawiali.
W tym tomie zabrakło psychologicznych rozgrywek między bohaterami, mylenia wątków, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie w "Uczynkiem i zaniedbaniem".
Kreacja bohaterów, prócz Zuzy, nie jest zbyt dobrze zbudowana. Zabrakło przedstawienia wewnętrznego portretu psychologicznego bohaterów. Niemniej autor okazał się świetnym obserwatorem, bo dialogi, niezależnie czy uczestniczyły w nich osoby inteligentne i wykształcone, czy pijaczki, były naturalne i zbudowane perfekcyjnie.
W ocenie pierwszej części cyklu napisalam, że znikąd wziął się wątek relacji pozasłużbowej. W tym tomie relacja była bardziej rozbudowana, ale jeszcze mniej zrozumiała. Głębokie uczucie po paru spotkaniach i to głównie służbowych, jest kompletnie niewytłumaczalne.
Autor pokusił się nawet na zamieszczenie wątku erotycznego, który jednak bardziej pasował do kinowego scenariusza. No, ale może się czepiam.
Może miałam zbyt wygórowane oczekiwania co do tej powieści, ale czuję się rozczarowana pobieżnym jej stworzeniem. W mojej ocenie autor zgrzeszył uczynkiem i zaniedbaniem.