Przychodzą w życiu takie chwile, kiedy biczujemy się za błędy, których dokonaliśmy w przeszłości. Możliwe, że takie chwile stanowią mniejszą część naszego życia, niemniej należą do nas i są częścią tego, kim jesteśmy obecnie. Bo gdyby nie ten jeden błąd, jak teraz wyglądałoby nasze życie?
Błędny są różnego rodzaju, ciężkie i lekkie, zupełnie jak grzechy. Bo grzech jest błędem, który może prześladować latami. Czaić się w mroku naszych myśli, by wybrać moment, w którym nawiedzi nas nieprzyjemny napływ wspomnień.
Nasuwa się pytanie. Czy mimo tego, że nie możemy cofnąć czasu, potrafimy uczyć się na błędach?
Jessie Ryder bez wątpienia dokonała trudnych wyborów. Pierwszym było oddanie swojej córki do adopcji. Drugim, zerwanie kontaktów ze swoją rodziną, ukochaną siostrą Tess. Ale jak miała żyć z grzechem przeszłości zaciskającym się wokół jej serca niczym cierniowe pnącza?
Jessie to wojowniczka, która nie lubi ograniczeń. Starając się żyć z godziny na godzinę, z dnia na dzień, nie planowała przyszłości. Kochała swoją pracę, którą traktowała jak swoiste powołanie i stała się tym, kim chciała się stać - znaną na całym świecie fotografką. Nieczęsto patrzyła w przeszłość oddalając od siebie bolesne wspomnienia. Ale czasami wymieniała się mailami z siostrą, chociaż od czasu ich ostatniego spotkania minęło przeszło piętnaście lat, jednak żadna nie nosiła z tego powodu urazy. Jessie i Luz wiedziały dobrze dlaczego żadna nie ingeruje w życie tej drugiej. I tak żyłyby nadal, gdyby nie jedno zdarzenie.
Jessie nazwałaby to karmą. Karą za grzechy. Karą za to, że porzuciła swoją córkę.
Diagnoza była jednoznaczna. Wybitna fotografka miała niebawem stracić wzrok. Całkowicie i nieodwracalnie. Jessie odwiedziła najwybitniejszych lekarzy z całego świata, ale i oni nie potrafili pomóc.
Dlatego przekalkulowała całe swoje dotychczasowe życie. Lista złych wyborów ograniczała się przede wszystkim do jednej pozycji. Do jej dziecka. A konkretnie tego, że oddała Lilę do adopcji szybciej niż mała nauczyła się samodzielnie oddychać. Teraz Jess wraca do małego miasteczka, z którego wyjechała piętnaście lat temu nie odwracając się ani razu. Wraca, by naprawić to co zniszczyła przez swoją nieodpowiedzialną decyzję. Ale jak do tego wyboru ustosunkuje się Luz, adopcyjna matka młodej i buntowniczej Lili?
To jeszcze nie koniec. Pojawia się Dusty, tajemniczy pilot, nowy sąsiad Luz i jej męża Iana. On także wiele przeszedł, zbierając pokaźny bagaż doświadczeń.
Ale... bolesne wspomnienia skłaniają do oczyszczenia.
Czytając opis do Zanim nadejdzie ciemność nie myślałam, że tak przeżyję tę książkę.
Każda z postaci jest szalenie interesująca i mocno rozbudowana, przy czym każda zachowuje swoją odrębność. Jessy, Luz, Ian, Dusty, Lila, a nawet mała Amber mają swój urok i czar, ale przede wszystkim są niesamowicie realistyczni. Właśnie ta autentyczność i poruszająca historia to główny klucz do sukcesu Zanim nadejdzie ciemność.
Moją faworytką jest mimo wszystko Jess. Dlaczego użyłam słów mimo wszystko? Cóż. Nie każdy może urodzić się zdolnym fotografem, który potrafi uchwycić idealną harmonię przyrody za pomocą jednego pstryknięcia. Niemniej ta harmonia nie odzwierciedla jej życia. Przede wszystkim Jess trzyma ludzi na dystans. Nigdy nie była w prawdziwym związku, w którym obie strony byłby zaangażowane w równej mierze, co czyniło ją w pewien sposób niedoświadczoną. Kobieta, która zwiedziła cały świat bała się zostać w jednym miejscy na dłużej, a myśl o mężu i dzieciach napawała ją przerażeniem. Dlatego pozwoliła, by jej córką zajęła się Luz i jej mąż Ian. Latami nie interesowała się Lilą ograniczając maile i telefony do zdawkowej wymiany zdań. Ale trzeba ją też w pewien sposób usprawiedliwić. Jess wyjechała, bo nie chciała niszczyć tego, co zrodziło się nagle między jej starszą siostrą, a byłym kochankiem Ianem. Nie chciała ingerować w ich szczęście, czy tworzyć między nimi sieci wzajemnych nieporozumień. Więc uciekła pozwalając by dziecko miało namiastkę rodziny, czyli czegoś, czego ani ona ani Luz nie doświadczyły w przeszłości.
Niemal czułam przerażenie Jess, kiedy po raz pierwszy od piętnastu lat zaparkowała przed starym rodzinnym domem. Pierwszy raz, kiedy przytuliła swoją córkę. Pierwszy raz zaczęła odczuwać namiastkę bezpieczeństwa. I pierwszy raz, gdy naprawdę się zaangażowała.
Na jej drodze do szczęścia znalazło się wiele przeszkód. O jedne się potykała, inne pokonywała o własnych siłach. Kilka przy wsparciu rodziny i ludzi, którzy z dnia na dzień, w nieoczekiwany sposób sali się bliscy jej sercu.
"Miłość nie umiera nigdy. Gdy kupowali obrączki, to zdanie nie miało dla nich specjalnego znaczenia. Dopiero teraz, z każdym kolejnym dniem, uświadamiał sobie jego wagę." *
Wszystko to sprowadza się do prostej konkluzji. Nie ważne jak długo będziemy skrywać ciemną tajemnicę naszego życia. Nie ważne, że ukrywaliśmy ją by chronić ważne dla nas osoby. Ona wyjdzie na jaw. Może okazać się niewyobrażalnie bolesna, ale doświadczenie jakie z tym idzie będzie cenne. Ból działa jak katharsis - oczyszcza i równoważy. Tak samo w przypadku naszych bohaterów. Po latach tajemnic nadejdzie ten wyczekiwany moment prawdy, niewyobrażalnego cierpienia, a nawet odrzucenia. Jednak ból uczy. Uczy miłości, lojalności i zaufania.
A te trzy prawdy są niczym drogowskaz na dalszej drodze zwanej życiem.
Chyba nie trudno się domyślić, że Zanim nadejdzie ciemność wryła się się w moje serce. Przy takiej książce można się śmiać. Można płakać. Można się irytować, a nawet stresować. Dawno nie czytałam tak dobrej mieszanki emocjonalnej.
To może być romans z dodatkiem melodramatu, a także melodramat z odrobiną romansu. To nie ważne. Istotne jest to, że to nie jest płytka, jednopoziomowa historia. Tu zachodzi wielowątkowość rozciągająca się na różne płaszczyzny życia. Indywidualność bohaterów sprawia, że temat oddanej do adopcji Lili jest rozpatrywany przez pryzmat własnych doświadczeń. Inaczej on się rysuje w przypadku Jess, inaczej postrzega go Luz, a zupełnie odmiennie Ian. Dusty także stanowi dobre źródło odniesienia, które zaskakuje i wzrusza do łez.
Zanim nadejdzie ciemność. Powiedziałabym, że to cholernie dobra książka grająca na emocjach, gdzie niewyobrażalnie dobra historia stanowi tutaj pierwsze skrzypce. Książki pisane są przeważnie w celu dostarczenia rozrywki i aby dać jakiś komunikat. W Zanim nadejdzie ciemność tych przesłań jest wiele. I każde tak samo trafne.
Każda historia życia jest magiczna. Są w niej wzloty i upadki. Śmiech i łzy. Radość i ból. Ciemna strona przyciąga jasną i tak dalej. Zanim nadejdzie ciemność to nie tylko książka prawiąca o nieodłącznym dylemacie dokonywania wyborów. To książka o tym, jak ważne jest dla nas poświęcenie, miłość i odkupienie. Bo nawet w największej ciemności zawsze możemy wyciągnąć rękę w nadziei, że ktoś za nią złapie.
"Możesz mnie kochać serce. Po prostu mnie kochaj, na zawsze, bez zastrzeżeń. I uwierz, że wszystko będzie dobrze"**
* - cytat str. 406 "Zanim nadejdzie ciemność"
** - cytat str. 191 "Zanim nadejdzie ciemność"
Zapraszam: anneethlinnscott.blogspot.com