Tej książce rok temu powiedziałam stanowcze nie. Wystarczyło mi, że w opisie rzuciło mi się w oczy słowo zombi i automatycznie przekreśliłam całą powieść. Jakoś nie mogłam się przemóc do romantycznej historii trupa kierującego się jedynie podstawowym instynktem jakim jest szukanie jedzenia w postaci ciepłego ludzkiego ciała, który nagle zakochuje się w żywej istocie. Nadal miałam przed oczami wizję filmów Rec i miałabym to połączyć z tematyką podobną do Romea i Julii? Jakoś tego nie widziałam.
Więc, kiedy w niedzielę poszłam do kina na "Sagę Zmierzch: Przed świtem cz. 2", przed seansem puścili kilka zwiastunów nowych produkcji filmowych.
A mnie wmurowało. I nie mówię tu o grudniowym hobbicie, ale o Ciepłych ciałach.
Sprawdziłam opis w necie, przeczytałam fragmenty rozdziałów i... wczoraj kupiłam.
"Może żyjemy wiecznie, nie wiem.
Przyszłość jest dla mnie równie mglista, jak przeszłość. Nie potrafię martwić się ani o jedną, ani o drugą, a teraźniejszość nie jest dla mnie szczególnie ważna.
Można powiedzieć, że dzięki śmierci stałem się bardziej zrelaksowany"*
Na naszą planetę spadła zagłada. Nie wiadomo dokładnie, czy to była zapaść finansowo-społeczna, czy jakiś zmutowany wirus, bomba biologiczna lub obca cywilizacja. Nagle świat pogrążył się w chaosie i część ludzi podzieliła się na Żywych i Martwych. Nie na zombie i ludzi, ale Żywych i Martwych. A tak przynajmniej kwalifikuje swój gatunek R.
Chłopak nie ma imienia, pamięta jedynie że zaczynało się ono na R. Nie wie, jak stał się Martwy i jakie było jego wcześniejsze życie. Podejrzewa jedynie, że musiał dużo podróżować, nie narzekając na przypływ pieniędzy; ma na sobie czarne spodnie, popielatą koszulę i elegancki czerwony krawat... które niestety zabrudziły się przez dość specyficzną kulturę spożywania posiłku. Jego egzystencję wypełnia pustka. Niewiedza wywołuje u niego pewnego rodzaju frustrację, ale też ciekawość, dzięki której zgłębia nurtujące go pytania. Przynajmniej do momentu, w którym jego myśli nie bledną i o nich nie zapomni.
Podczas jednego z wypadów po świeże mięsko, R poznaje Julie, dziewczynę, która w desperackim akcie obronnym rzuca w niego nożem trafiając w sam środek czoła. Niezbyt romantyczny gest, ale nagle umysł R przestaje myśleć wyłącznie o posiłku w niemej próbie ugaszenia pragnienia, i zmienia swój tor rozumowania. Nagle jedyną rzeczą, która wydaje się istotna dla R jest zapewnienie bezpieczeństwa Julie.
A samo ich spotkanie nie przejdzie bez echa.
"- Jesteś... życiem - mamroczę w jej włosy. - Jesteś warta tego... by dla ciebie żyć."**
Ostatnimi czasy pełno jest książek, których akcja toczy się w surrealistycznym świecie przyszłości, i gdzie występuje związek pomiędzy człowiekiem a stworzeniem z krainy mroku. W tym wypadku to nie jest przysłowiowy pułkowy zapychacz, ale coś naprawdę... głębszego.
Wszystkie zdarzenie opisywane są przez R, który jest niesamowicie dobrym korespondentem. Jest na swój sposób elokwentny, także mamy potwierdzenie tego, iż w przeszłości był wykształconym, zdrowym i wysportowanym młodym człowiekiem. Czasami nawiedzają go pewnego rodzaju wspomnienia odnośnie jedzenia, ubioru, uprawianego sportu albo życia seksualnego. Z chwilą, gdy poznaje Julie jego umysł wypełniają liczne obrazy tej ślicznej, niebieskookiej, drobnej blondynki. Chociaż sama Julie nie jest wcale onieśmielona tym, że Martwy ją uratował i chce jej pomóc. Raczej jest zaciekawiona tym, w jaki sposób potoczy się ich znajomość. Tu mamy malutkie porównanie Belli i Edwarda ze Zmierzchu. Edward i R to romantycy, dla których najważniejszą rzeczą jest bezpieczeństwo ukochanej. Są niewymownie przystojni, dobrze wychowani i jak na umarlaków myślą całkiem logicznie. Z kolei Bella i Julie są całkowicie pozbawione instynktu samozachowawczego i ze stoickim spokojem przyjmują każdą nowość w ich dość nudnym życiu. Ale też Julie nie jest taką ciamajdą, jak Bella. Julie jest córką generała i w wieku dziewiętnastu lat wypłakała już wszystkie łzy. Jest młodą kobietą, zbyt mocno doświadczoną przez los, która nie jeden ciężar życia musiała udźwignąć. Ma wiele ukrytych szkieletów w szafie, ale to wcale R nie przeszkadza. Nie kiedy Julie i jemu zagrażają prawdziwe szkielety, które wyczuły dziwne wibracje w powietrzu spowodowane odwzajemnionym uczuciem R do Julie. Nastała era zmian i nie koniecznie każdemu przypadną one do gustu.
Ci, którzy czytali Ciepłe ciała zapewne widzą pewne podobieństwo również w stronę Intruza Stephenie Meyer. Ale w to akurat nie będę się wgłębiać, bo zbyt dużo powiem, zbyt wiele zdradzę. Jednak mimo takiej mieszanki czuje się naprawdę... błogo. Kiedy kupiłam książkę i zaczęłam ją czytać w autobusie, myślałam tylko o tym, by pochłonąć całą powieść jednym haustem. Chciałam wiedzieć, poznać i zakochać się w bohaterach. Teraz, zaraz, natychmiast! I zrobiłam to. Od pierwszej strony.
Generalnie to w trakcie czytania zupełnie nie odczułam tego, by Ciepłe ciała były wymysłem jakiegoś pisarza... kobiety czy mężczyzny - płeć nie ma tu żadnego znaczenia.Wszystko co przeczytałam, to po prostu myśli R. Logiczne zdania, całkiem realny sposób postrzegania świata, które w pewnych momentach brzmią na swój sposób śmiesznie, np:
"Utrata ramienia, nogi czy części klatki piersiowej to drobiazg. Pomniejsza kwestia kosmetyczna"***
Książka pokazuje nam, jak kruche jest nasze życie i jak łatwo może zostać zapomniane. Jesteśmy tylko ciałami; krwią, szkieletem kości, mięśniami i organami. Po śmierci nie ma znaczenia kim byliśmy, gdzie pracowaliśmy, z kim się związaliśmy, jakie były nasze plany, marzenia, czy byliśmy dobrzy czy źli... Jakie nosiliśmy imię. To wszystko zanika wobec przerażającej wizji końca świata. A podejrzewam, że nikt nie zapyta nas o zdanie, gdy taki koniec będzie musiał nastąpić. Ciepłe ciała uświadomiły mi również, jak wielu z nas gra martwych za życia. Bo życie to nie jest niekończąca się wędrówka w te i z powrotem, to nie przemierzanie tysięczny raz tej samej trasy z pustką w głowie. Życie powinno być nieustanną autostradą tętniących chwilą emocji i romantycznych uniesień. Nie powinniśmy zapominać, że mamy tylko jedno życie i należy je wykorzystać do maksimum. Aby nie żałować. By nie być Martwym za Życia.
Ciepłe ciała przedstawiają nam wizję świata, który niebłagalnie dąży do autodestrukcji. I kiedy wszystko zmierza ku mrocznej wizji końca cywilizacji, rodzi się ostatni promyk nadziei.
Właśnie ten promyk porusza serce R. To miłość i nadzieja. To nowe życie i nowe marzenia.
To życie z dnia na dzień, z nadzieją na lepsze.
* strona 13, Ciepłe ciała Isaac Marion
** strona 200, Ciepłe ciała Isaac Marion
*** strona 16, Ciepłe ciała Isaac Marion
Zapraszam na blog: anneethlinnscott.blogspot.com