“Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”. A co jeśli nie jesteś wroną, tylko samotną kawką wśród gołębi? I co jeśli wszyscy widzą to Twoje małe oszustwo, a jedynie Tobie wydaje się, że udało Ci się ich zmylić? Czy można wykiwać naturę, pochodzenie i zostać kimś, kim nigdy nie miało się być? Porzucić przeznaczony nam mrok i uciec od niego skutecznie, tak, żeby nas nigdy nie dogonił? Przekonać się o tym ma główna bohaterka powieści “Oszustka”, debiutu Pani Aleksandry Śmigielskiej. Dodam, że bardzo dobrego debiutu, który zapewnił mi wielu ciekawych, czytelniczych wrażeń na kilka godzin i zostawił w oczekiwaniu, jak potoczy się dalsza kariera pisarska Autorki. Wielkie brawa za ten trzymający w napięciu thriller z nieoczywistym zakończeniem!
Akcja zaczyna się z przytupem już na pierwszych stronach książki. Marta wraca do domu wraz z mężem i dziećmi. Przed bramą ich posesji stoi bezdomna kobieta. Marta zna tę osobę. Wie, że każde pojawienie się tej postaci w jej życiu miało tragiczne skutki i za wszelką cenę musi uniknąć konfrontacji. Zwłaszcza spotkania na oczach rodziny, bo… Marta coś przed nami ukrywa, oszukuje swojego męża. Nie może pozwolić dojść do głosu wydarzeniom, które miały miejsce w przeszłości. Które właśnie tam pogrzebała. Które właśnie tam miały pozostać. Bezdomna wyczekująca pod jej domem może zagrozić całemu szczęściu jakie kobieta zdołała zbudować przez ostatnich dwanaście lat i wygrzebać truchło przeszłości na powierzchnię. Jednocześnie ku przerażeniu, ale i niejakiej uldze, stara kobeta na oczach Marty zostaje potrącona przez samochód pod jej oknami. Sprawca ucieka z miejsca wypadku. Marta biegnie na pomoc, ale nie może zdradzić swoich powiązań z potrąconą. Robi wszystko, aby jej tożsamość nie została ujawniona. To pierwszy krok po zboczu prowadzącym na skraj przepaści. Ludzka zazdrość, zawiść i chęć zemsty od tego momentu zaczynają nakręcać spiralę szaleństwa. Może jednak nie da się porzucić przeszłości? Nie da się jej oszukać. Zawsze porzuca się w niej kogoś, kto o Tobie pamięta. Giną ludzie, a główna bohaterka miotana wieloma emocjami za wszelką cenę stara się ochronić swoją rodzinę.
Bogate słownictwo i wartka akcja sprawiły, że książkę czytałam z dużą przyjemnością. Choć fabuła momentami zdawała się nieco mało prawdopodobna, to nie przeszkadzało mi to w jej odbiorze. Za to Marta, główna bohaterka, chwilami niezwykle mnie załamywała swoimi totalnie bezmyślnymi zachowaniami. Dzięki temu coraz bardziej ją… lubiłam. Właśnie tak - przez te jej złe wybory, których kilka razy dokonała na łamach powieści, nabierała ludzkich cech, stawała się realna, niczym prawdziwa kobieta postawiona na jej miejscu. Bardzo lubię, gdy bohaterzy są skonstruowani niczym realne osoby, a w “Oszustce” Pani Aleksandra użyła tego zabiegu wręcz wyśmienicie. Marta nie przeistoczyła się tutaj nagle ze spokojnej matki i pani weterynarz w wytrawnego detektywa, tylko jej potknięcia było widać jak na gołej dłoni. Popełniała błędy, uczyła się na nich. Idealnie nieidealna postać!
Gorąco polecam tę pozycję zarówno miłośnikom gatunku, jak i osobom, które szukają relaksu w czytaniu niezobowiązujących książek. Zapewniam, że podczas tej lektury nie sposób się nudzić, ponieważ tajemnica jaka została dla nas precyzyjnie skonstruowana potrafi mocno zaangażować Czytelnika. Jak zauważyłam, już wiele zachwyconych “Oszustką” osób czeka na kolejne książki Autorki, więc dołączam do ich grona i jednocześnie współczuję tej presji wywieranej naszym oczekiwaniem ;)