Ok. Jeśli jeszcze nie odstraszył Cie tytuł, mam nadzieję, że moja recenzja w zupełności Cie przekona. Szczerze mówiąc nie wiem co przyszło mi do głowy kiedy sięgałam po te pozycje...
Po przeczytaniu recenzji niektórych książek zdajemy sobie sprawę, że najprawdopodobniej będzie to totalna klapa, ale i tak – kierowani niewyjaśnionymi odczuciami! – decydujemy się po nią sięgnąć i przekonać się na własnej skórze z czym to się je. Tak samo było w moim przypadku z książką Opal Carew o niezwykle banalnym i wszystko mówiącym tytule „Fantazje w trójkącie”. Czy jest warta naszego czasu?
Jenna Kerry znajduję się na granicy zerwania ze swoim chłopakiem Ryanem. Czuję się sfrustrowana tym, że jego praca jest zawsze ważniejsza od niej, a jej potrzeby, szczególnie te najbardziej intymne, spychane są na dalszym plan. Kiedy opowiada mu o swojej erotycznej fantazji - seksie z nieznajomym, Ryan wychodzi z pomieszczenia bez słowa. Jenna waha się pomiędzy uczuciem do ukochanego, a niezaspokajanymi potrzebami.
Tym bardziej jest zaskoczona, kiedy na imprezie pojawia się Ryan i udając zupełnie obcą osobą przedstawia się jako Jake. Podniecona Jenna bardzo szybko wchodzi w rolę i w trakcie bardzo erotycznego tańca, uwodzi mężczyznę. Noc spędzona w hotelu okazuję się najlepszą w jej życiu, ale sytuacja się komplikuję, kiedy Jake okazuję się… prawdziwym nieznajomym. A dokładniej bratem bliźniakiem Ryana, o istnieniu, którego nie miała pojęcia.
Intrygujący początek i szybko rozwijająca się akcja sprawiają, że każdą kolejną stronę pochłania się coraz szybciej. Jednak im dalej w las, tym ciemniej. Fabuła bardzo szybko traci na wiarygodności, a cała historia jest szyta bardzo grubymi nićmi. „Fantazje w trójkącie” idealnie nadawałyby się na ekranizacje filmu pornograficznego, którego tragiczną fabułe można ubarwić nieograniczoną ilością seksu. I jako mało ambitne kino akcji nieźle by się spisało. Niestety mamy doczynienia z książką. Większość zbliżeń głównych bohaterów są tak do siebie podobne, że ledwo można je odróżnić. Autorka sama raz pomyliła męskie imiona, zapominając z kim akurat Jenna była w łóżku.
Jeśli chodzi o kreacje głównych bohaterów to trzeba uczuciwie przyznać, że Jenna nie jest osobą nazbyt rozgarniętą, natomiast niezwykle napaloną. Jest jak dojrzewający nastolatek, który nie potrafi myśleć tą częścią ciała, którą powinien. Pozostali bohaterowie (a właściwie tylko Jake i Ryan, ponieważ inne postacie zostały skutecznie zignorowane) są po prosty prości, nijacy i bezbarwni. Ona to burza orgazmów o bujnych piersiach, Oni – twarde jak skała penisy. Co ciekawsze, autorka żeby nie tracić zbędnego czasu, pominęła coś tak zbędnego jak opis wyglądu zewnętrznego bohaterów, za to doskonale opisała nabrzmiałe piersi Jenny czy stojące/sterczące/sflaczałe męskości Ryana i Jake’a. Na uznanie zasługuję natomiast logiczne rozumowanie naszych bohaterów. Dla przykładu:
„ – Więc nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zaproszę Ryana do mojej sypialni albo pójdę na dół, by z nim spędzić noc?
– Nie powiedziałem, że nie będzie mi przykro, ale poradzę sobie z tym. Nie czekaj na moje pozwolenie, nie potrzebujesz go. Rób to, na co masz ochotę”
Sensowny punkt widzenia. Albo:
„ – Więc zdecydowałaś się iść do łóżka z Jake’iem?
– Był bliżej.„
Główna bohaterka ma za nic uczucia Jake’a i Ryana oraz ich więzy rodzinne, kiedy okazuję się, że są spokrewnieni. Jest zbyt napalona, żeby zwracać uwagę na cokolwiek poza własnymi potrzebami. Nie ma się co martwić, ponieważ oni również nie grzeszą rozumiem. Kiedy np. Jenna uprawia seks przy basenie z Ryanem, Jake przygląda im się z oddali, onanizując się przy tym. Zwykły dzień w normalnej rodzinie, prawda? Z drugiej strony, zupełnie nie rozumiem co oni w niej widzą, ponieważ Jenna oprócz jędrnych piersi i bujnych kształtów nie reprezentuje z sobą żadnych wartości.
Erotyzm powieści nie jednego może wprawić w kompleksy. Seks trwa bez końca, a orgazmy wybuchają jeden po drugim, jak fajerwerki na Nowy Rok. Jednak najbardziej absurdalną, nierealną i po prostu głupią częścią książki jest samo zakończenie, o które mogą się połasić jedynie scenarzyści tanich jakości filmów pornograficznej. Po dłuższym zastanowieniu, można właściwie powiedzieć, że idiotyczne zakończenie to za mało. Ono jest po prostu chore i niedorzeczne. Nierealność książki powala na kolana, przez co zamiast stać się „poważną” albo chociaż cenioną pozycją erotyczną, przypomina bardziej komedie dla napalonych nastolatków.
„Fantazje w trójkącie” to powieść o tak banalnej fabule, nijakich i płytkich postaciach, a przede wszystkim okraszona nonsensami i nierealnością, że nawet takie pozycje jak „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” wychodzą obronną ręką. Jeśli ktoś szuka lekkiej, przyjemnej i zabawnej (śmiesznej z powodu głupoty bohaterów, a nie zabawnych sytuacji) książki z niezliczoną ilością seksu, nieustającymi orgazmami i wielkimi sterczącymi „chujami”, jak lubi je nazywać autorka, to powinien odnaleźć się między kartami powieści. Osobiście… dawno tak się nie uśmiałam, jak przy tej lekturze. ~ hybrisa