Percy ma już czternaście lat i jego życie nie zmieniło się na lepsze. Ba!, jest nawet gorzej. Kronos powstaje, Luke nadal czyha na życie jego przyjaciół. I co robi nasz młody heros? Wyrusza na kolejną niebezpieczną misję, by ocalić swoją przyjaciółkę Annabeth oraz boginię Artemidę, ale która tak naprawdę jest ważniejsza? Tym razem jest jedna mała różnica, tym razem waleczny heros wybiera się w misje z Thalią, uratowaną przez Złote Runo, córkę Zeusa, Zoe i Biancą, dwiema Łowczyniami, które nienawidzą mężczyzn. Co przyniesie los? Czy uda mu się zwyciężyć z przepowiednią? Uda mu się uratować boginię i swoją przyjaciółkę?
Trzecią część, a zarazem właśnie tę środkową z pięciu przeczytałam prawie jednym tchem. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się czytając jakąkolwiek serię. Sama nie wiem co mogłabym powiedzieć, a raczej napisać, żeby móc Was jeszcze raz przekonać do przeczytania. Większość osób, z którymi miałam styczność w świecie recenzenckim, czy też literackim czytało tę serię, więc są pozytywnie nastawieni wobec niej, tak jak ja.
Percy jest moją ulubioną, ukochaną i w ogóle najlepszą postacią z jaką miałam styczność, i tu nie obchodzi mnie co sądzi o tym Zoe. Jego sarkastyczne uwagi i czasami bark wiedzy są po prostu rozwalające na łopatki i uroczę, choć nie wiem czy on ująłby to w ten sposób. W trzecim tomie o dziwo jest mało Annabeth, ale przewija się ona lub jej imię bardzo często. Myślę, że jest to sprawka mojego ulubieńca. Miejsce Córki Ateny zajmuje Thalia - kiedyś sosna i córka Zeusa, co moim skromnym zdaniem jest swojego rodzaju dobiciem mnie. Nie przepadam za dziewczyną-drzewem, punkiem czy też córusią Zeusa, jakkolwiek ją nazwać. Nie urzekła mnie jej osoba. Tak samo jak Łowczynie, które były raczej zabawne w sensie drwiącym, ale cóż... życie bez faceta musi być bardzo irytujące (odezwała się znawczyni), w sumie można, by powiedzieć, że życie z gromadą dziewczyn jest jeszcze gorsze.
Ku mojej dozgonnej uldze i szczęściu spotkałam nowych bogów, a właściwie całą wielką dwunatskę. Na początku pojawia się Artemida - bogini łowów oraz jej brat bliźniak Apollo (celowo nie dodałam boski, dziwnie, by wyszło). Następnymi bogami są Afrodyta i mój boski ulubieniec, Ares. Co ja bym oddała, żeby było go więcej? Ale nie można się rozczarować! Stary dobry rybak, Posejdon, też będzie, kłamczuszek jeden (dlaczego to dowiecie się w czwartej części)!
Co do fabuły, języka i akcji nie będę się mieszać, bo nie jestem Zeusem, żeby oceniać pana Riordan'a. Ale mogę powiedzieć jedno, że te książki zdecydowanie odmienią Ciebie, drogi Czytelniku. Nie ważne czy masz dwanaście, siedemnaście czy dwadzieścia lat - są to książki z rodzaju tych, które czytasz w każdym wieku i jesteś zachwycony.
Zdecydowanie podoba mi się okładka książki, ale też wyrażę swoje zdanie o barku filmowej adaptacji. Co prawda nie podobały mi się dwie wcześniejsze, ale z prawdziwą chęcią obejrzałabym następne, niezła zabawa, jeśli patrzy się na pod zupełnie innym kątem. No i Logan Lerman... mówi samo za siebie.
Moja ocena: 6