„Obserwatorka” to moje kolejne pierwsze spotkanie z autorką. Nie czytałam „Stażystki”, o której jakiś czas temu było głośno. Obawiałam się zbyt dużej dawki erotyki w tej pozycji. Na „Obserwatorkę” skusiłam się dlatego, że zaciekawił mnie opis. Zapowiadał mroczny, emocjonujący thriller psychologiczny, a że thrillery psychologiczne bardzo lubię, zdecydowałam się ją przeczytać.
Iza i Arek przyjaźnili się w dzieciństwie, chociaż różniło ich prawie wszystko. Mieszkali na jednym osiedlu, niby byli podobni, a jednak nie do końca. Ona z patologicznej rodziny. Matka alkoholiczka, siostra również. Ojciec, nadużywający alkoholu i znęcający się nad rodziną. W końcu się wyprowadził się i zamieszkał z dala od nich, ale nadal ma wpływ na całą rodzinę. Iza jest inna niż reszta swojej rodziny. Nie pije, pracuje jako księgowa, stara się, aby jej życie wyglądało inaczej. Arek miał zupełnie inne życie. Od zawsze dostawał wszystko, czego chciał. Miał piękny dom, niczego mu nie brakowało. Został znanym lekarzem. Iza i Arek byli kiedyś najlepszymi przyjaciółmi, jednak ich drogi się rozeszły. Spotykają się pewnego dnia na szpitalnej izbie przyjęć, gdzie po pobiciu trafia Iza. Ich relacja odżywa. Wydaje się, że są na dobrej drodze, aby zbudować trwały związek. Jednak coś lub ktoś chce im w tym przeszkodzić. Ktoś oznacza Izę na Fb pod dziwnymi wpisami. Ktoś ją obserwuje. Jakby tego było mało, kobieta dostaje od tajemniczej osoby białe róże, takie same jak tuż przed śmiercią dostała zmarła przed rokiem była partnerka Arka. Ktoś wyraźnie nie chce, aby tych dwoje było razem. Zaczyna się odliczanie. Iza ma poważne powody, aby bać się o swoje życie. Kto jej zagraża? Jak skończy się ta niebezpieczna gra?
Jeśli zadbasz o potrzeby drugiego człowieka, będzie jadł ci z ręki.
Zacznę od tego, że książka mi się podobała, jednak mam wobec niej pewne zastrzeżenia. Wydaje mi się, że już sam jej tytuł zdradza zbyt wiele, bo w książce nie jest określone czy obserwatorem jest kobieta czy mężczyzna. Odkrywamy to powoli, a rozwiązanie poznajemy właściwie na samym końcu. Ponadto stwierdzenie w opisie, że jest to powieść domestic-noir również trochę sugeruje. W związku z tym książka była dla mnie odrobinę przewidywalna. Nie przeszkodziło mi to jednak czerpać przyjemności z lektury. Na uwagę zasługuje przede wszystkim klimat tej książki, mroczny, duszny, dołujący, niepokojący, przyprawiający o dreszcze. Atmosfera książki ze strony na stronę robi się coraz bardziej gęsta. Niby wszystko wygląda normalnie, niby wydaje się, że nie zaglądamy do umysłów osób z poważnymi zaburzeniami, ale cały czas takie odnosimy wrażenie. Kreacja postaci to mistrzostwo. Zarówno Arek, jak i Iza zostali wykreowani na zupełnie normalne osoby. Szczególnie on, bo to przecież znany, szanowany lekarz. Jednak z problemami, których genezy niestety nie dane nam jest poznać. Nie wiemy skąd się wzięły, ale pewne jest, że mężczyzna ma zaburzenia, o których nie będę tutaj wspominać, żeby nie zabierać Wam przyjemności z lektury. Iza wydaje się być dla niego partnerką idealną. Akceptuje jego odchyły, nawet jeśli nie zawsze je rozumie. Kocha go i zgadza się robić to, o co ją poprosi. A przynajmniej takie wrażenie sprawia. Na pewno mężczyzna jej jedynej może powiedzieć o rzeczach, o których nie wie nikt, bo Iza była przy nim w dzieciństwie i już się z jego upodobaniami spotkała. Iza z kolei jest zlepkiem tragedii. Dosłownie. Tej kobiecie przydarzyło się chyba wszystko to, co złe. A na pewno tak siebie przedstawia. Nie było szansy, abym ją polubiła. Wiecznie coś było nie tak, cały czas narzekała, bez przerwy czuła się pokrzywdzona, wszystkim przypisywała złe intencje, ciągle czegoś się bała. Przez to zamieniała ich wspólne życie w koszmar. Owszem, miała powody, aby się bać. Kwiaty, które otrzymywała mogły być ostrzeżeniem, wpisy, na których ją oznaczano również. Ktoś, kto ją obserwował stanowił realne zagrożenie. Do tego kiepskie relacje rodzinne i mama Arka, która uważała ją za nieodpowiednią kandydatkę dla syna. Miała powody, aby się bać i nad sobą użalać. Ale ona robiła to ciągle. Z nią było coś nie tak, coś więcej niż strach o własne życie. W każdej chwili wydawało jej się, że jest oceniana przez pryzmat tego, skąd pochodzi. Czuła się niechciana, nie na swoim miejscu i cały czas dawała upust swoim mrocznym uczuciom. Chyba, że była w łóżku z Arkiem, to o tym zapominała. Ale też nie zawsze. Dla mnie to bardzo odpychająca bohaterka. Nie lubię takich ciągnących innych w dół ludzi. Iza to wampir energetyczny i chociaż jest fikcyjną postacią, była w stanie wyssać dobry nastrój również ze mnie. Zresztą nie było postaci w tej książce, którą polubiłabym w stu procentach. Nie było tu osoby, która nie miałaby jakichś problemów ze sobą. Teraz wiem, że taki był zamysł. To bohaterowie i dotykające ich tragedie i wewnętrzne rozterki stwarzali taki, a nie inny klimat powieści. A nim akurat się zachłysnęłam.
Tonę. W słowach, które tak trafnie zdefiniowały mój wewnętrzny świat. Utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam nałogową osobowość. Co jest moim nałogiem? To proste – Arek. Zrobię wszystko, żeby z nim być. Czy istnieje różnica między miłością a uzależnieniem psychicznym? Tu piszą, że tak, ale ja myślę, że nie.
Autorka fajnie pisze. Jej styl jest lekki, inteligentny i dojrzały. Nie męczy, chociaż bohaterowie powieści potrafią dać w kość. Ilość opisów w stosunku do dialogów jest odpowiednia. Nie ma niczego za dużo, ani za mało. Akcję popędza do przodu głównie chęć poznania osoby, która za tym wszystkim stoi. Po drodze wyjaśnia się sprawa wpisów na Fb, ale okazuje się, że to tylko wisienka na torcie, a gehenna głównej bohaterki trwa dalej. Finał jest szokujący, chociaż, jak wspomniałam wyżej, przy odrobinie dedukcji, można go przewidzieć. Niemniej jednak i tak jestem pod wrażeniem. Bo autorka świetnie myli tropy, wskazuje raz jedną osobę, raz inną. Bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Ciekawa byłam, jak rozwiąże tę sprawę i przyznam, że udało jej się mnie zaskoczyć, mimo że od pewnego momentu wiedziałam, kto zagraża głównej bohaterce. Ogromny plus dla autorki nie tylko za świetny klimat powieści, zgrabne ułożenie i poprowadzenie intrygi, ale też za genialne portrety psychologiczne bohaterów. Nawet, jeśli ich nie polubiłam, chylę czoła przed tym, co zrobiła autorka. A może właśnie dlatego, bo może miałam ich nie polubić. Sama nie wiem. Wiem natomiast, że mam po tej powieści niezły mętlik w głowie. Nic tu nie jest takie, na jakie w pierwszej chwili wygląda. Wszystko jest grą. Trochę się trzeba nagłówkować, aby dojść do tego, o co w tym wszystkim chodzi. Książka zapada w pamięć i to jest jej kolejna zaleta.