Czarny manuskrypt recenzja

Po kilku przeczytanych książkach dotyczących faszyzmu i Niemców, musiałam dla równowagi zrobić w tej tematyce przerwę, więc sięgnęłam po pierwszy tom z cyklu, którego bohaterem jest radca kryminalny Christian Abell. I cóż, los znowu skierował mnie ku Niemcom, gdyż akcja tego retro - kryminału rozgrywa się w 1930 roku, na niemieckim Pomorzu, głównie w Marienwerder (Kwidzyn), gdzie dochodzi do dwóch wstrząsających, w teatralnej wręcz oprawie morderstw na księżach. Tropy wiodą do Zamku w Marienburgu ( Malborku) i odradzającego się Zakonu Krzyżackiego. Mamy tu dość mocno zarysowany wątek dochodzących do władzy nazistów i ich metod działania, ciekawie wstawiony fakt dotyczący Adolfa Hitlera, który w bitwie pod Ypres w 1918 roku omal nie stracił wzroku; wspomniany jest również kat Johann Reichart, znany mi ze "Złych Niemców" Bartosza Wielińskiego.

"Czarny manuskrypt" czytałam wyjątkowo kilka dni, a nie często mi się to zdarza. I nie dlatego, że mnie nudziła, o nie! Wręcz przeciwnie, lektura powodowała, że zaglądałam w inne źródła, aby zaspokoić swoją ciekawość historyczną, a muszę dodać, że autor zamieścił dużą dawkę bardzo interesującej historii dotyczącej Zakonu Krzyżackiego i Św. Doroty z Mątowów, które wypływają w toku śledztwa. Za duży plus trzeba też uznać przypisy na końcu książki.

Akcja toczy się powoli (jak to w prawdziwym świecie), ale to plus tego kryminału, bo mamy czas , aby przyjrzeć się realiom tamtej epoki, jej społecznemu zepsuciu, wyraziście oddanym przez autora. Należy też pamiętać, że ówcześni policjanci nie mieli do dyspozycji współczesnych metod śledczych, więc z założenia ich praca była wiele trudniejsza.

Czytelnicy, lubiący mroczne zagadki historyczne nie będą zawiedzeni.
Polecam 😊