Korona przeznaczenia recenzja

Korona przemęczenia

Autor: @KazikLec ·5 minut
2020-04-26
Skomentuj
2 Polubienia
Gdy Severo podąża za lubą w zaświaty, pani Śmierć ma już dla niego umowę zlecenie do podpisania. Owszem, para dostanie drugą szansę, i to na kredyt, ale ceną będzie wysłanie w Zaświaty... ośmiu milionów dusz (tutaj zaczyna się elektryczna gitara z intro do tasiemcowatego shonena)! Jednak ten dziwny spin-off "Oszukać przeznaczenie" to tylko jedno ze zmartwień zakochanych zombie - Arienne dotyka dziwna choroba, polityka oddziela od marzenia o zamieszkaniu wśród niedźwiedzi polarnych, a wuj cockblockuje i truje a to o rebelii, a to o przyzwoitym prowadzeniu się. Czy zakochani w końcu umkną światu, by cieszyć się sobą z daleka od królewskich intryg Kontynentu?

Co mogę powiedzieć dobrego. Na pewno opuszczenie Twierdzy wyszło akcji na dobre i przynajmniej dzieją się rzeczy ciekawsze, niż byczenie się przez kilka rozdziałów w średniowiecznym SPA. Rozgrywa się jakaś tam walka polityczna (choć tak na serio zainteresowane są nią dwie osoby), epilog poszedł w zupełnie inną stronę, niż mi się wydawało, zaprzęg z hybryd władców to mój zwycięzca w kategorii "body horror" Halloween 2018.
No i co poza tym.

Arienne nie zrobiła absolutnie żadnych postępów jako postać, a jej zafiksowanie na punkcie chłopa kwalifikuje się do leczenia na terapii uzależnień. Nic jej absolutnie nie interesuje: polityka (której jest centrum), obce miasto, zbliżająca się wojna, losy przyjaciół, studiowanie magii, nic, zero, null. Wszystkie jej myśli zmierzają do Severo, każda niewiadoma w równaniu to on i dla niej. Sev funduje sługom odmrożenia trzeciego stopnia? Och, chciał tylko zrobić śnieżną scenerię, żebym poczuła się jak w domu! Biorę udział w balu, na którym gospodarzem jest wuj? Ach, to na bank wszystko Sev zorganizował w sekrecie przede mną! Ta dziewczyna nie jest w stanie ani połączyć najbardziej oczywistych faktów, ani przejrzeć najleniwszych podstępów, ani przeanalizować dwuelementowych związków przyczynowo-skutkowych. W toku akcji nie udaje jej się nic osiągnąć, jej rola ogranicza się do bycia chorą, smętną firaną, pogarszającą swoją niewesołą sytuację na własne życzenie, usychającą za swoim łobuzem, co kocha najbardziej. Tępocie umysłowej Arienne dorównuje tylko jej tępota emocjonalna, która kumuluje się w odwalonym na końcu pokazie ujemnej empatii i absolutnego porąbania w priorytetach.

Jak w pierwszej części mieliśmy brutala, co morduje, bo taki ma zawód, ale też zasady i serce dla przyjaciół, tak w drugiej Severo przeobraża się w psychopatę ze slasherów, raniącego i mordującego kogo popadnie (w tym dzieci, kaleki i kalekie dzieci) oraz przypominającego sobie o przyjaciołach/podwładnych dopiero wtedy, gdy są mu potrzebni. Jego motto to "wszystko dla Arienne!", co jest skrótem myślowym od "wszystko dla posuwania Arienne, nawet wtedy, gdy trochę się gwałci!", bo nikt mi nie wmówi, że tę dwójkę łączy coś poza chucią. Romans polega na zrywaniu z siebie ubrań przy każdej okazji, Sev nigdy nie zniża się do wzięcia pod uwagę uczuć, planów i opinii swojej dziewczyny, a jak już decydują się na rozmowę o czymkolwiek, to szybko kończy się ona kilkudniowym fochem obliczonym na zranienie drugiej osoby.

"Korona przemęczenia" to dziwne, nieprzyjemne power fantasy. Areśka to upokarzana (nawet śmiejące się jej prosto w twarz służące!) przez wszystkich smutna lelija, której facet wszystkim pokaże, jaki jest wspaniały, potężnych i kochający ją do szaleństwa, aż wszyscy pozieleniają z zazdrości i będą żałować, że byli tacy niemili, kiedy ona jest taka szlachetna i ma taki Romans Tysiąclecia. Severo to egotyczny, wiecznie naburmuszony, reagujący na wszystko agresją ogier z taaaaaaaaakim penisem (którym wyzachwycać się nie mogą nawet umarli, śmiertelny wróg i Śmierć we własnej osobie), który nie mogące równać się z niczym moce zawdzięcza właściwie tylko dobremu urodzeniu. Nie musi się liczyć z nikim ani z niczym, a każdego, kto mu fika, czeka taka czy inna kara zależna często od widzimisię strasznego pana. I to chyba przede wszystkim w tym celu autorki zapełniają swój świat niedorzecznie antypatycznymi postaciami, które najczęściej są nieślubnymi Złych Barbie i podchmielonych wujów na weselu. Pełno tu gwałtów, monologów o tym, jak to kobieta ma zakaz odzywania się przy stole, sprowadzania ludzi do zabawek erotycznych, gderania, że nie mieć męża w wieku 17 lat to wstyd, mnóstwo opisów upokarzania kobiet. Rozumiem, że to miało na celu pokazanie, jaki to ten seksistowski świat wstrętny i niedobry i skupiony tylko na "baby do bycia ładnymi i rodzenia dzieci, chłopy do robienia co im się podoba", ale tego typu krytyka jakoś takoś się słabo klei, gdy jedynym celem twojej bohaterki jest zaciągnąć chłopa przed ołtarz, a jej partner nigdy nie traktuje jej jak równorzędnej osoby, która ma cokolwiek do gadania.

Znaczy, coś sensownego do gadania, bo gadają tu wszyscy. Dialogi składające się z monologów, ekspozycji, zdań wielokrotnie złożonych i akapitów pełnych robienia z czytelnika idioty ciągną się, ciągną, ciągną, i ciągną, jak guma w gaciach o konsystencji sera z pizzy. Można byłoby to spokojnie ciachnąć o połowę, no ale poważna książka fantasy poniżej 700 stron nie schodzi, no takie jest prawo. Język jest potwornie sztuczny (zwłaszcza listy trzeszczą po wepchnięciu w szyk "tak-brzmi-bardziej-średniowieczno" przestawny), sporo tu bezmyślnie wciśniętych słów wybijających czytelnika z rytmu (np. "zdetonować", gdy sama bomba jest mało komu znaną nowinką technologiczną czy "co za żenada w tym wieku nie mieć jeszcze męża i dzieci!"). Nie oszczędzono nam też wierszy pełnych rymów częstochowskich, których chyba jest nawet więcej niż w pierwszej części.

Sceny akcji są suche i cieszę się, że autorki oszczędziły nam opisów bitew. Magia dalej napędzana jest Imperatywem i (nie) działa akurat wtedy, kiedy komu pasuje. Jeżeli komuś zgrzytał zegarek w pierwszej części, to na pewno zachwyci się pluskwą schowaną w biżuterii, taką trzeszczącą przez zakłócenia na linii i w ogóle. Wątków i bohaterów tu jest multum, większość z nich niespodziewanie się urywa czy też znika bez żadnego komentarza.

Jeżeli komuś podobała się pierwsza część, to tą powinien być zachwycony, tym bardziej, że jest o pół gwiazdki lepsza od pierwszej. Ale tak - to nie. To jest słabe porno pod płaszczykiem fantasy, którego drętwy język odrzuci nawet koneserów romansów spod znaku "pan mroczny kocha tak bardzo, że dla komfortu swojej lubej będzie poświęcał planety pełne schronisk dla szczeniaczków". Ja za to, Biała Damo, jestem w pełnej gotowości na wysłanie ci dowolnej liczby dusz w zamian za odebranie autorkom chęci do dalszego pisania, podaj tylko liczbę.



^ ja, zwracając się do głównych bohaterów KP i jej czytelników, koloryzowane

[Recenzja została po raz pierwszy (02.11.2018) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2018-11-02
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Korona przeznaczenia
Korona przeznaczenia
Sylwia Dubielecka, Monika Magoska-Suchar
4.4/10
Cykl: Klątwa przeznaczenia, tom 2

Były Mistrz Walk i jego ukochana uciekają ze Związku, aby rozpocząć wspólne życie na śnieżnej Północy, jednakże Przeznaczenie okazuje się silniejsze od marzeń. Przeszłość żąda od kochanków zadośćuczyn...

Komentarze
Korona przeznaczenia
Korona przeznaczenia
Sylwia Dubielecka, Monika Magoska-Suchar
4.4/10
Cykl: Klątwa przeznaczenia, tom 2
Były Mistrz Walk i jego ukochana uciekają ze Związku, aby rozpocząć wspólne życie na śnieżnej Północy, jednakże Przeznaczenie okazuje się silniejsze od marzeń. Przeszłość żąda od kochanków zadośćuczyn...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Dwójka zakochanych ucieka ze Związku. Chcą uciec na Północ, by tam zacząć nowe życie. Jednak Przeznaczenie ma dla nich inny plan i muszą zapłacić za decyzje, które podjęli. Biała Dama żąda wysokiej c...

@paulina0944 @paulina0944

"Ach, te kobiety... Zawsze będzie dla mnie nieodgadnioną zagadką, jak one to robią, że nawet sam Cesarz staje się przez nie kornym sługą, a niezwyciężony wojownik pada na klęczki w geście poddaństwa...

@ZaczytanaMalwa @ZaczytanaMalwa

Pozostałe recenzje @KazikLec

The Inugami Curse
Chryzantema, cytra, topór

To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...

Recenzja książki The Inugami Curse
The Honjin Murders
Och, spadł śnieg - jak niespodziewanie

1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...

Recenzja książki The Honjin Murders

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka