Hawking był wizjonerem z plastyczną wyobraźnią. Czasem intuicja Go zawodziła, czasem pomagała zadawać trafne pytania. Po części musiał się pogodzić z losem wynikającym z wiszącego nad nim przez większość życia wyrokiem śmierci. Jednocześnie, chyba z tego samego powodu, porywał się na fundamentalne problemy w związku z niezgodą na taki fatalizm. Wygrał przygodę życia i wykorzystał status celebryty do ‘zabawy nauką’. Śmierć kończy aktywność, ale czasem jakaś myśl ‘przetuneluje’ w przyszłość, jeśli są spadkobiercy idei. Jeden z ostatnich studentów Hawkinga – Thomas Hertog – zebrał wspólne pomysły i opowiedział o nich w książce „O pochodzeniu czasu. Ostateczna teoria Stephena Hawkinga”. Tekst jest kontynuacją „Krótkiej historii czasu” w wysłowionej wprost intencji. Rozlicza się w nim, autor i pośrednio jego mentor, z porzucanymi z kolejnymi latami hipotezami. Opowiadając językiem popularnym (z kilkoma wyjątkami), prezentuje mechanizmy i techniki sondowania rozwiązań w naukach ścisłych, by lepiej opowiedzieć historię Wszechświata, która doprowadziła do nas.
Ważnym komponentem książki jest filozofia nauki. Mam tutaj własną hipotezę. Autor trafił pod skrzydła Hawkinga, gdy ten był w wieku średnim (50+). Na tym etapie kariery dokonuje się więcej rekapitulacji, rozważa się własne wcześniejsze koncepcje poddając je krytycznej ocenie. Mniej jest czystej nauki, więcej ‘filozofowania’. W konsekwencji, relacjonując życie zawodowe Hawkinga ostatnich 20-tu lat, odnosił się młody teoretyk do takiej perspektywy. W kosmologii, na poziomie metodologii, stosuje się różne podejścia. Dla niektórych badaczy ważne jest poszukiwanie warunków początkowych Wszechświata, które doprowadziły do nas. To tzw. ‘podejście z dołu’, w którym jednak dochodzi się do kłopotliwych obserwacji i pytań bez odpowiedzi. Czy zasada antropiczna może pomóc? Czy wieczna inflacja, jako wizja wielu struktur separowalnych z różnymi zestawami stałych fizycznych, faktycznie się realizuje poprzez wieloświat? Hawking, a wraz z nim i Hertog, rozważał te alternatywy, kontynuując chociażby starsze spory Einsteina i Lemaître (str. 116-117). Książka obfituje w prezentacje alternatywnych wizji rozwoju kosmologii, choć ostateczne wybory determinują detale techniczne, o których już w publikacji nie ma słowa (bo wtedy z każdym wzorem malałoby grono czytelników dwukrotnie, o czym z wydawcą rozmawiał Hawking przy swoim bestsellerze z 1988). Ostateczna wizja, bardziej humanistyczna (o czym niżej w moim nieco krytycznym komentarzu), doprowadziła tandem do ‘podejścia odgórnego’, gdzie odwraca się sposób analizy zjawisk kosmologicznych. W efekcie, cały XXI wiek współpracy Hawking-Hertog upłynął na tworzeniu języka i spójnej koncepcji odczytania kosmosu z osobliwością Wielkiego Wybuchu, listą przyjmowanych ad-hoc stałych, które mechanika kwantowa nie tłumaczy. Posiłkując się analogią koncepcyjną z biologicznego darwinizmu, zaproponowali odczytanie struktur wielkoskalowych ‘cofając się po śladach wytworzonej rzeczywistości’. Jak pokazuje druga połowa książki, zaprowadziło ich to do skorzystania z zawiłych koncepcji teorii strun i ciekawej interpretacji kwantów autorstwa Everatta. Na szczęście ‘syndrom AdS-CFT’ tym razem został zneutralizowany (*). Oklaski dla Hertoga, który potrafił te niemal niemożliwe do klarownego popularnego opisania ustalenia najnowszej fizyki matematycznej pokazać jasno, z świetnym przywołaniem pomocnych paralel (str. 319-322). Ostateczna teoria z podtytułu bardzo solidnie korzysta z holografii kwantowej (**).
Książka jest i łatwa i trudna. Łatwa, jak na ‘niewysłowioną matematyzację’ przedmiotu zainteresowania autora i jego słynnego promotora. Trudna zaś, jeśli ktoś chciałby szybko i ‘bezboleśnie’ przyswoić zagadki, które nurtowały Hawkinga. Wydaje mi się, że Hertog przeszarżował we wstępie i w pierwszym rozdziale, gdzie właściwie streścił ‘filozoficzno-fizykalną’ ewolucje rozumienia świata przez Hawkinga nie dając szans na połapanie się w zastosowanych skrótach. Dopiero kolejne rozdziały stanowią przegląd światopoglądu naukowego Stephena i Thomasa rozbudowany o przykłady, nawiązania, inspiracje konstruowane przez cały XX wiek czy równolegle przez innych teoretyków w ostatnich dekadach. Przewijające się pojęcia: ‘zasada antropiczna’, ‘uogólniony darwinizm odgórny’, ‘multiświat’, ‘osobliwość’, ’splątanie’ czy ‘holografia’ wyznaczają kamienie milowe dla modyfikowanej perspektywy Hawkingowego myślenia o rzeczywistości. Poza ogólnym niejednoznacznym statusem zaawansowania treści, książka jest bardzo ciekawa, choć nie należy się nastawiać na równe zrozumienie wszystkiego. Głębia wizjonerstwa Lemaître’a (str. 91-110) rehabilitowanego ostatnio, czy wprowadzenie w istotę czasu urojonego z Wielkim Wybuchem bez brzegu, to bardzo pouczające i dobre fragmenty. Jednocześnie są opisy zawiłe, mniej oczywiste, wymagające doczytania w innych źródłach. Pojawiają się też paragrafy, które trzeba brać wprost na wiarę i nie wnikać. Tak jest z istotą kosmologii holograficznej, gdzie: „przeszłość stanowi rzut sieci splątanych ze sobą cząstek kwantowych, które tworzą hologram o mniejszej liczbie wymiarów” (str. 343).
Wydaje mi się, że Hertog zbyt pochopnie w rozważania fizyki matematycznej (której jest przedstawicielem) wplótł wątek z Hannah Arendt. Jej obserwacje są cenne, głęboko humanistyczne i tworzą ważny punkt odniesienia dla systemu wartości ludzkich. Jednak zagrożenia technicyzacji i ‘odczłowieczenie nauki’ rozumiała według mnie inaczej, niż Hertog, który człowieka w modelu ‘kosmologii odgórnej’ umieścił jako obserwatora zmienności praw fizyki rezygnując z zewnętrznego i obiektywnego wobec kosmosu ‘platońskiego badacza’. Wydaje mi się, że dobrze odczytuję intencje fizyka w przywołaniu eseju Arendt z 1963 roku. Ale nie jestem do końca przekonany, czy każdy czytelnik oddzieli stopień zgodności przekonań fizyka i filozofki od faktycznych inspiracji. Stąd poniższy cytat może być interpretowany bardzo różnie (str. 358):
„W tej książce starałem się pokazać, że czysto kwantowe spojrzenie na wszechświat przeciwstawia się bezwzględnym alienującym siłom współczesnej nauki i pozwala kształtować na nowo kosmologię z wewnętrznego punktu widzenia – co stanowiło istotę ostatecznej teorii Hawkinga.”
Taki ‘czynnik ludzi’ wprowadzony do świata ‘bezdusznej pustki kosmosu’ ma dość długą tradycję, chociażby w różnych interpretacjach mechaniki kwantowej. W związku z tym pojawia się niedosyt. Szkoda, że Hertog zbyt zdawkowo potraktował podstawy interpretacyjne świata kwantów, przybliżając tylko kanoniczną (kopenhaską) i wieloświatową Everetta (potrzebną w bieżącej argumentacji). A przecież istnieje bardzo dużo konkurencyjnych narracji tłumaczących pomiar, obserwację, gdzie człowiek (nie tylko jako przykład ‘zaburzającego ewolucje kwantową obiektu’) uczestniczy w procesie tworzenia subiektywnej realności fizykalnej. Istnieją interpretacje wiążące kwanty ze świadomością, są relacyjne, budowane na spójnej historii, itd. (***). Również one są próbami poradzenia sobie z kłopotami, które Hawkinga uwierały.
„O pochodzeniu czasu” można traktować jako finalną wersję przemyśleń Hawkinga, skrojoną dla każdego czytelnika lubiącego czasem ‘poprzebywać’ w naukach ścisłych. Trochę w detalach opowieści umknęła naukowa idea fix samego Hawkinga. Jego interesowały zawsze wyłącznie ekstrema i osobliwe granice kosmosu, stąd czarne dziury – jako lokalne laboratoria zderzające świat kwantów z teorią względności, oraz Początek czasu i przestrzeni, jako właściwy cel intelektualnych dociekań. Hertog ‘pożegnał’ z Hawkingiem myśl, o teorii ostatecznej, modnej w latach 90-tych na łamach prasy szukającej sensacji. Ponadto pokazał, że prawa fizyki, które czasem w ‘redukcyjnym dialekcie nauki’ przenosi się w okolice ontologii i idei Platona, są raczej konsekwencją ‘dziania się’ świata skrojonego na miarę naszego stopnia poznawalności. Opuszczając idealizm Einsteina, który widział logikę realizowaną w rzeczywistości poprzez determinizm na podstawowym poziomie, odrzucił kilka własnych wczesnych przekonań ‘czystej formy fizykalizmu’. Książka jest wypełniona po brzegi ‘Hawkingowym światem’. Na koniec dodatki. U Hertoga rysunki tłumaczą zawiłości, kolorowa wkładka interesująco dopowiada, wprowadzając czytelnika w sentymentalny nastrój. Warto też przeczytać przypisy, szczególnie te rozbudowane.
BARDZO DOBRE z dużym minusem – 7.5/10
=======
* Ponieważ nie chciałbym zanudzać ponownie o co mi chodzi – polecam moje wrażenia z lektury książki „Droga do Wszechświata” M. Dine.
** Ogromny wkład w rozwój tej koncepcji należy przypisać Leonardowi Susskindowi. Sporo na ten temat można wyczytać w jego książce: „Kosmiczny krajobraz. Dalej niż teoria strun” (Prószyński i S-ka 2011).
*** Bardzo dobre zreferowanie licznych interpretacji mechaniki kwantowej dostajemy w książce M. Tegmarka „Nasz matematyczny Wszechświat. W poszukiwaniu prawdziwej natury rzeczywistości” (Prószyński i S-ka 2015).