Nie wiesz, co się dzieje. Świadomość powraca powoli, a ty znajdujesz się nie wiadomo gdzie. Jedyną znajomą rzeczą jest ten ciepły, przenikający cię na wylot głos. „Jesteś zepsuty. Nie do naprawienia.” On chyba ma rację, prawda? Twoje kroki kierują się w stronę znanego ci miejsca. Tam odnajdujesz lustro. „Stłucz je.” Namawia głos. Zastanawiasz się, czy nie prościej byłoby go po prostu posłuchać. „Życie nie będzie lepsze. Lepiej je teraz zakończyć. Unikniesz bólu. Unikniesz rozczarować. Nigdy nie byłoby lepiej, Elias. Życie to tylko upokarzająca walka. Martwi są szczęśliwi.” [s. 15]
„W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy samotni.” [s. 18]
Coś dziwnego dzieje się w Engelforts, małym, otoczonym gęstymi lasami miasteczku. Pięć dziewczyn rozpoczyna naukę w liceum. Nic ich ze sobą nie łączy, każda jest inna. Na początku semestru w szkolnej toalecie znaleziony zostaje martwy uczeń. Wszyscy podejrzewają samobójstwo, wszyscy z wyjątkiem tych, którzy znają prawdę...
Pewnej nocy, gdy na niebie pojawia się czerwony księżyc, dziewczyny spotykają się w parku. Nie wiedzą jak, ani dlaczego się tu znalazły. Odkrywają, że drzemią w nich tajemne moce, a ich życiu zagraża niebezpieczeństwo...
Aby przeżyć, muszą działać wspólnie, tworząc magiczny krąg. Od tej chwili szkoła staje się dla nich sprawą życia i śmierci…
„Ale przecież wszyscy mają problemy. To nie powód, żeby od razu się zabijać. Jeśli każdy by się tak nad sobą użalał, niedługo nie byłoby ludzi.” [s. 42]
Jeszcze zanim zaczęłam czytać książkę, usłyszałam, że „Krąg” jest thrillerem dla młodzieży. A że ten gatunek bardzo lubię, nie mogłam się doczekać momentu, kiedy przewrócę pierwszą stronę. A potem przeczytałam opis, który zasiał we mnie pewne nasionko zwątpienia. A to, dlatego, że magia idąca w parze z zjawiskami paranormalnymi nie bardzo mi do thrillera pasuje. Nie bardzo wyobrażałam sobie też taką wizję, więc do lektury zasiadłam z pewnym zwątpieniem w to, czy „Krąg” rzeczywiście zasługuje na okrzyknięcie go bestsellerem. Ale nie uprzedzajmy wydarzeń, bo…
Książka jest genialna! Już po pierwszy rozdziale całkowicie mnie pochłonęła, nie pozwalając mi zajmować się przyziemnymi sprawami. A to zapewne dzięki bardzo interesującemu prologowi, wprowadzającego nas w opowiadaną historię. I chociaż niby już wiemy, co się wydarzy pod jego koniec, to wciąż mamy nadzieję, że może okładka z tyłu kłamie, chociaż przecież wiedziałam, że bez tego nie byłoby książki. Ale mimo wszystko, szkoda mi Eliasa…
„Bo tak jest w tym cholernym mieście, myśli Minoo. Jesteś tylko tym, kim inni myślą, że jesteś.” [s. 47]
Właśnie w tym momencie zaczęłam się zastanawiać, co się stało, że tak zaczęłam przejmować się jego losem. Tak myślałam i myślałam i wyszło na to, ze naprawdę poczułam więź z bohaterami, nawet mimo tego, że byli tylko imionami wydrukowanymi na papierze. Autorzy zdołali sprawić, żebym się z nimi utożsamiła, polubiła i poczuła, jakby stali tuż obok mnie, opowiadając historię. Duet Strandberga i Elfreg postarał się o solidną kreację bohaterów. Każdy z nich jest odrębnym charakterem, tak, więc czytelnik odnajduje w każdym z nich coś znajomego. Na ich korzyść przemawia także zamieszczenie wielu problemów bliskim młodzieńczemu sercu – zaczynając poczucia osamotnienia, niezrozumienia, pustki po piękne pierwsze miłości oraz sercowe rozterki. Dzięki temu, bohaterowie stają się jeszcze bardziej wyraziści, a my czujemy, jakby stali tuż obok. Tak, więc, bohaterowie to z pewnością najlepszy, zaraz po fabule oczywiście, element książki.
„-Wszystko w porządku? – pyta Minoo przed wejściem na aulę. (…)
- Nie – odpowiada Linnea, uśmiechając się. – Ale to norma.” [s. 78]
Jak już wspominałam w „Kręgu” w największym stopniu urzekł mnie pomysł na fabułę. W dobie wampirów, wilkołaków i innych stworzeń paranormalnych, jakie tylko można tu przytoczyć, po tej książce tak naprawdę nie spodziewałam się niczego więcej. Ot, mordercą będzie zapewne jakiś zbłąkany wampir, i już, koniec historii. Także bardzo się zdziwiłam, bo „Krąg” nie zawiera elementów do przewidzenia. Cała misterna fabuła jest nieszablonowa, a każdy nowy fakt kompletnie zmienia poprzedni pogląd na sprawę. Podczas czytania, miałam kilka pomysłów na prawdziwe rozwiązanie, jednak autorzy tak skutecznie wodzili mnie za nos, że aż do samego końca nie byłam pewna niczego. A to, jak dla mnie, liczy się najbardziej.
„- Drogie dziecko – przerwał jej Nicolaus – poprosiłabyś ślepca, żeby poprowadził innego slepca?” [s. 138]
Obawiałam się także, czy książka będąca owocem pracy duetu Strandberga i Elfgrena nie będzie za bardzo zawiła, w końcu każdy z autorów uzna za ważniejsze opisanie czegoś innego, a przez to pojawią się pewne sprzeczności. Na szczęście, moje obawy zostały zupełnie rozwiane. Podczas czytania nie sposób odróżnić, który fragment jest czyim dziełem. Autorzy oboje posługują się językiem prostym, zrozumiałym dla czytelnika w każdym wieku. Życiowe sentencje czasami przeplatają się z wulgaryzmami, nie razi to jednak w najmniejszym stopniu. Każde słowo idealnie wpasowuje się w swoje miejsce i po prostu nie wyobrażam sobie, żeby „Krąg” został napisany innym stylem.
„Co sprawi, ze zrozumieją? Czy ktoś musi umrzeć? Elias nie wystarczył?” [s. 186]
Nie oznacza to jednak, że „Krąg” nadaje się tylko i wyłącznie dla młodzieży. Mam wrażenie, że to książka dla osoby w każdym wieku, a także bez względu na ulubione gatunki. Pierwsza część szwedzkiej trylogii na nieco ponad 570 stronach zdołała rozbudzić we mnie ochotę na kolejne tomy, bo pierwszy zapowiada się naprawdę obiecująco. Autorzy zabierają nas w podróż pełną niespodzianek, zapewniając rozrywkę na długie godziny. Zawdzięczać to można różnorodności, jaką charakteryzuje się utwór, wnosząc dużą dozę oryginalności na księgarniane półki. Szczególnie polecam fanom fantastyki, grozy, paranormali i thrillerów, bo „Krąg” to nic innego, jak dopasowane połączenie tych gatunków, który zapewnił mi sporo rozrywki. W żadnym wypadku nie mogę żałować tego, że po tę książkę sięgnęłam, więc mogę być pewna, ze czas, kiedy będę czekała na drugi tom będzie dłużył mi się niemiłosiernie.
„Jeśli teraz czegoś nie zrobimy, będziemy żyć w poczuciu wstydu przz resztę życia.” [s. 476]