Myślałby kto, że obecny król Carthyii mógłby w spokoju odpocząć po tym wszystkim, co przeszedł w ostatnim czasie – stracie swoich rodziców i starszego brata. Ledwie zasiadł na tronie, a już szykują się zamachy i spiski na jego osobę. Brakowałby do tego wszystkiego jeszcze wojny, ale i z tym musi się borykać władca. Co szykują piraci na króla Jarona? Czy młodzieniec ochroni swój kraj przed wrogami? Z jakimi problemami będzie musiał borykać się na swojej drodze ku chwale? A może jednak będzie ona prowadziła ku porażce? Jakie prawdy jeszcze wyjdą na jaw?
Fałszywym księciem byłam oczarowana. Pamiętam, kiedy z niejaką zaciętością przewracałam kolejne strony w celu jak najszybszego dowiedzenia się o losach bohatera, którego polubiłam. Jego upór, niebywały spryt, samowystarczalność i poczucie humoru mnie w pewien sposób ujęły. Pierwszy tom Trylogii władzy skończył się w tak fatalnym momencie, że nie było mowy o tak długim oczekiwaniu na kontynuację, bowiem chciało się ją przeczytać od razu po jej zakończeniu. Niestety tak być nie mogło, więc musiałam uzbroić się w cierpliwość, dość znaczącą, bo aż roczną. Jednak, czy było warto?
Jennifer A. Nielsen po raz kolejny zachwyca pomysłem i bohaterami, ale już nie w taki sposób, jak poprzednio. Sama nie wiem czemu, ale Król uciekinier nie jest w moim mniemaniu tak świetny, jak jego poprzednik. Ot, dobra kontynuacja, jednak już o nieco słabszym poziomie.
Król Jaron nadal jest tym samym Jaronem, czy też Sage’m – chłopcem, choć uważającym się za samowystarczalnego, potrzebującym jednak rodzicielskiego ciepła i przyjaźni, uczuć niezwykle ważnych w tak młodym wieku. Wciąż obdarzam, go niemałą sympatią, jednak zabrakło mi u niego jakiegoś powiewu świeżości, czegoś nowego, jakieś choćby małej cegiełki, dzięki której można byłoby spojrzeć na niego z zupełnie innej perspektywy. Na uwagę jednak zasługują zupełnie inni bohaterowie – Roden i Imogena, choć ten pierwszy w szczególności, który mimo że jest tylko młodym chłopakiem, ja cały czas miałam przed oczyma Sebastiana Stana, jako Zimowego Żołnierza w ostatnio obejrzanym Kapitanie Ameryce i chyba do końca właśnie tak będę go kojarzyła, bowiem jego postać jest naprawdę do niego zbliżona i może dlatego była dla mnie tak intrygująca. Zaś Imogena w pierwszym momencie zaskakuje, jednak po namyśle, można stwierdzić, że cóż… robi to z powodów dobrze znanych i z pewnością inne tego typu dziewczęta w literaturze zachowałyby się tak samo.
Król uciekinier ma jednak innych, równie ważnych i odgrywających znaczną rolę bohaterów – piratów i złodziei. Amerykanka świetne przedstawiła każdą z tych grup. Dzięki temu można zauważyć, że są oni bardziej złożeni, niż mogłoby się wydawać, a to za sprawą ich kodeksów, zachowań, upodobań i zasad, którymi się kierują w niektórych sprawach. Widać, że nie wszyscy są tak okrutni, a jest w nich, choć odrobina cech wynikających z ich człowieczeństwa. Szkoda, że nie zagłębiła się w portrety psychologiczne chociażby ich liderów – Devlina i Eircka, bo wtedy powieść z pewnością więcej by zyskała niż straciła.
Żałuję, że wątek romantyczny, który pojawił się w tym tomie nie został bardziej rozbudowany. Dobrze, że autorka nie wystawiła go na pierwszy plan, choć jestem pewna, że nawet o tym nie myślała, bo miał być on jedynie kolejnym smakowitym kąskiem, który urozmaica powieść. I taki właśnie jest. Sądzę, że miał być to wstęp do tego, co może się z nim wydarzyć w kontynuacji, lecz nie w takiej postaci, jakiej bym chciała. Chociaż… może autorka mnie zaskoczy i przygotuje coś ciekawego, co zwali mnie z nóg? Mam taką nadzieję, bo trzecia część aż się o to prosi.
Styl autorki nadal jest łatwy i przyjemny w odbiorze, choć nie wiem czemu, ale stał się mniej plastyczny. Może to wspomnienia robią mi psikusa i sprawiają, że w moich oczach Fałszywy książę jest jedną z tych idealnych powieści dla młodszej młodzieży. Oczywiście Nielsen naprawdę zgrabnie ubiera swoje myśli w słowa, tak aby nikt nie miał problemów ze zrozumieniem treści, jednak czegoś mi w nich zabrakło. Nie zapomina także o tej ironicznej nucie Jarona, która w szczególności go charakteryzuje, a to właśnie głównie z jego powodu znajdziemy również miejsce na niejednokrotny uśmieszek, wynikający z jego sprytu i dość osobliwego poczucia humoru w dialogach z jego osobą.
Powieść jest skierowana głównie do młodzieży, sądzę jednak, że i starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Przypomną sobie czasy, kiedy to marzyli o dalekich morskich i pirackich podróżach, czy noszeniu na głowie złotej korony. Z pewnością będzie to miły powrót ku przeszłości, zaś dla młodszych świat pełen wrogów i niebezpieczeństw, ale z wiernymi przyjaciółmi u boku. I właśnie to jest jedną ze spraw, które porusza, a oprócz tego jest to oddanie, poświęcenie i prawda. Nie jest to tytuł, który spodziewałam się otrzymać po tych wszystkich peanach pochwalnych, które miałam okazję widzieć, ale nie jest też tak źle, jak mogłoby być. Wiem jedno – Król uciekinier z pewnością spodoba się rządnym przygód dziesięciolatkom i ich starszym kolegom, którzy mają już za sobą Fałszywego księcia.