Z pewnością większość czytelników kojarzy nazwisko Grahama Mastertona, autora wielu powieści grozy. Pisarz, jak niejeden raz można się o tym przekonać, potrafi nastraszyć odbiorcę swoją fabułą, jednak czasem zdarzają mu się małe wpadki, jakie miałam okazję zaobserwować przy okazji lektury „Dwóch tygodni strachu”. „Czerwony hotel”, nowy tytuł Mastertona, który niedawno wyszedł nakładem wydawnictwa Rebis, ma w sobie wiele ciekawych wątków, sporo interesujących momentów, ale zdarzają się w nim niewielkie potknięcia autora. Zatem, czy warto sięgnąć po nowość angielskiego mistrza grozy?
Sissy Sawyer ma zdolności parapsychiczne, za pomocą kart potrafi odczytać czyjąś przyszłość. Kiedy jej bratanek przywozi do niej swoją dziewczynę, T-Yon, Sissy musi pomóc jej odgadnąć, dlaczego nękają ją koszmary z udziałem jej brata. W międzyczasie w Czerwonym hotelu, którego właścicielem jest brat T-Yon, dzieją się dziwne rzeczy. Pracownicy znajdują dużą czerwoną plamę w jednym z pokoi, ginie jedna z pokojówek, a w łazience leży poćwiartowany policjant. Słychać też różne dźwięki, o nieznanym źródle. Sissy dochodzi do wniosku, że miejsce to nawiedzają duchy, które pragną zemsty. Nie wie jednak, dlaczego i jak je może powstrzymać…
Bardzo cenię sobie autora za jego świetne powieści, chociaż czasem wyraźnie popełnia gafy w swoich książkach. „Czerwony hotel” to któraś z kolei historia, jaką czytałam i muszę stwierdzić, że tym razem nie zawodzi. Ma w sobie kilka nieścisłości, ale można potraktować je z przymrużeniem oka. Graham Masterton po raz kolejny wzbudza ciekawość i grozę, jaka panuje od samego początku historii. Fabuła obfituje w różnego rodzaju wątki, każdy z nich jest przemyślany i bogaty w budujące napięcie sytuacje. Są wyraziste i pełne emocji, można z łatwością poczuć je na własnej skórze. W tego typu książkach potrzebne jest sporo akcji i w „Czerwonym hotelu” można uświadczyć jej aż nadto. Autor jednak wykazał się zręcznością w stopniowaniu działań, akcja raz zwalnia, raz przyspiesza, nie ma jej ani za dużo ani za mało. Dzięki temu łatwo odnaleźć się w fabule, która wciąga i wciąż nie ma się jej dosyć.
Łatwo jednak zniechęcić się do niej w niektórych momentach. Chociaż cała konstrukcja fabuły wyszła świetnie, nie jest ani przerysowana ani zbyt przeforsowana wymyślnymi wątkami, to poszczególne fragmenty wydają się zbyt „niesmaczne”. Wiadomo, że nie każdemu pasuje czytanie nadto krwawych i ociekających flakami momentów, dlatego „Czerwony hotel” może stanowić dla niektórych zbyt odrażającą lekturę. Nie mówię tu o sobie, bowiem przyzwyczaiłam się do czytania horrorów i thrillerów, wszelkiego rodzaju kryminałów, w których występuje multum krwawych wątków i wiem, że bez nich fabuły straciłyby na atrakcyjności. Wolę jednak uprzedzić nazbyt wrażliwych na takie fragmenty, nie pojawiają się aż tak często, jak się może wydawać, jednak kulminacja ich w jednym wątku rozdziału może niektórym być w niesmak.
Masterton po raz kolejny udowodnił, że, mimo słabszych momentów, potrafi zbudować fabułę pełną grozy i napięcia. Jego niezmienny styl wciąż zachwyca, lekko i z dozą dystansu przedstawia historię, jaką podsuwa mu wyobraźnia. Co więcej, w jego pomysłach wciąż widać świeżość, po tylu napisanych książkach ciężko zauważyć powielające się schematy, jakimi posługują się pisarze w swoich książkach. „Czerwony hotel” stanowi właśnie coś nowego, co dla niejednego fana horrorów może uchodzić za nie lada gratkę. Czyta się go bardzo szybko, doskonała akcja wciąż zaskakuje i wielokrotnie wzbudza wiele emocji. I choć nie zaliczyłabym tej książki do IDEALNYCH (przez kilka niedociągnięć), to z czystym sercem i wielką chęcią polecam zapoznać się z tym krwawym hotelem. Mnóstwo wrażeń i wiele godzin strachu – gwarantowane.