Lubisz czytać książki lub oglądać filmy, w których śledztwo prowadzi kompletny amator, na dodatek bez policyjnych uprawnień? Ja nie, mnie takie treści denerwują, więc dziwię się sam sobie, że wysłuchałem „Życia za bestseller” do ostatniej głoski. Naprawdę chciałbym napisać o tej książce coś dobrego, bo akcja rozgrywa się w moim Wrocławiu, ale nie potrafię.
Zaczyna się mocno, ale i słabo. Ktoś w zimowy wieczór wędruje nad brzegiem Odry wraz z młodym, niespełnionym pisarzem. Wpycha go do rzeki, a ten zaraz tonie. Wyobrażam sobie, że to popchnięcie sprawiło, iż ofiara znalazła się nie przy brzegu, gdzie rzeka jest płytka, ale na środku, w głębinie. Jakim cudem – pojęcia nie mam.
Irytująca dwudziestoparolatka, która nie dostała się do policji, a marzy o karierze śledczej, zostaje poproszona przez mamę ofiary o zajęcie się dochodzeniem, jako że policja uznała tragedię za wypadek. Dziewczyna popełnia błąd za błędem, ale oczywiście sprawiedliwości musi stać się zadość. Jak to w kryminale.
Całość odbywa się w środowisku literacko-wydawniczym pokazanym tak, jak gdyby wzięci autorzy mieli w Polsce oszalałych na ich punkcie fanów, a gwiazdy Hollywood byłyby przy nich marnymi pikusiami. Występuje też zarozumiała bookstagramerka pozująca na gwiazdę mediów.
Kiedy słuchałem tego audiobooka, na myśl przychodziło mi kino familijne. To takie kino, które dorośli mogą oglądać razem z latoroślami bez obaw o szokujące obrazy i ewentualną demoralizację. Albo kryminał dla nastolatków, taki lightowy. Owszem, w tekście jest trochę „panienek”, ale przecież dzieciarnia doskonale te słowa zna, więc zszokowana by nie była.
Autor dziękuje w posłowiu beta readerom, którzy mieli zadbać o wiarygodność opisywanych wydarzeń, a ja się zastanawiam, jak oni to czytali, skoro np. facet oddaje kilka strzałów z beretty, a następnie ją odbezpiecza. Albo dziewczyna mająca takie pojęcie o profesjonalnym parzeniu kawy jak ja o pilotażu F-16 staje samodzielnie i samotnie za barem kawowym, na co pozwala jej przyjaciel, właściciel lokalu. I radzi sobie całkiem nieźle jak na początek.
Intryga jest skomplikowana mniej więcej tak jak pierwsze zdania elementarza Falskiego, jeśli ktoś jeszcze wie, co to było i jak to skonstruowano.
Serdecznie odradzam, jest tyle dobrych książek na rynku, że szkoda czasu na kiepskie.