"Labirynt" to kolejna książka Piotra Borlika, po którą sięgnęłam, a znam wszystkie, od samego początku, kiedy to jego debiut mnie niezwykle pozytywnie zaskoczył. To jeden z powodów, dla których te pierwsze, debiutujące w księgarniach książki u mnie są bardzo częstymi lekturami. Potrafię znaleźć autora, za którym już będę krok w krok podążać w jego wydawniczej karierze. Wiadomo, czasami nie jest tak kolorowo, że każda książka jest cudowna i tylko nad nią można się zachwycać. Jak więc tym razem wypadł Borlik w moim odczuciu?
Tym razem na dzień dobry wiadomo o co chodzi w tytule i to jest dla mnie zaleta, bo ja zawsze szukam znaczenia i nie lubię gdy takowego nie znajduję w treści. A więc, poznajemy głównego bohatera, Tomasza Jasińskiego, który znajduje za wycieraczką swojego samochodu. Mężczyzna ma przed oczami od razu najgorszy scenariusz, ponieważ przed laty rodzinna wycieczka zamieniła się, delikatnie mówiąc, w piekło. Stąd od razu panika, bo jednak trauma pozostała w jego głowie. O co chodzi i co za zagadkę ma rozwiązać Tomasz? Przede wszystkim znów musi wejść do labiryntu, który na wspomnianej karteczce był narysowany...
Ponownie Borlik mnie zaskoczył, bo za każdym razem sięga po nieco inną historię. To nie są schematyczne powieści kryminalne. Za każdym razem zdarza mi się sprawdzić czy to na pewno jego powieść trzymam w ręku, bo jest jeszcze inaczej. Ale, na szczęście, styl pozostaje ten sam, a dzięki temu lektura jest wciągająca.
Jeśli chodzi o akcję, to przyznam, że nie pędzi ona, a raczej jest dość powolna, co dla mnie było wręcz męczące, bo jednak, kiedy już książka trzyma w napięciu, to niech będzie to tak, aby nie dało się jej odłożyć. Tym razem nie miałam problemu aby sobie przepleść lekturę inną książką czy serialem. Nie jest to jednak wada dla każdego i bardzo dużo osób będzie zachwyconych. Zwłaszcza, że można poczuć duszny, ciężki klimat Trójmiasta pokazanego od tej mniej przyjemnej strony. Za to również ogromny plus, bo mimo, że jest turystom wydaje się, że nadmorskie miejscowości są dla turystów wspaniałe, to jednak skrywają też swoje tajemnice.
Główny bohater. I z tym panem mam potężny problem, bo jednocześnie gdzieś czułam jak bym faceta znała, jak bym z nim przechadzała się uliczkami, a z drugiej strony mnie okrutnie irytował. Rozumiem z jakiego powodu, taki miał właśnie być, zaniepokojony sytuacją, a dla mnie wręcz na skraju ataku paniki, ale jednak coś mi w nim nie pasowało. Być może tak właśnie miało być i o to autorowi chodziło.
Czy to kryminał? No i właśnie... nie. Dla mnie to zdecydowanie thriller. I to bardzo ważna informacja dla wielu czytelników. A do tego, na dokładkę dołożę fakt, że są przeskoki czasowe. Uważam, że nie sprawiają one, że można się pogubić i osobiście uwielbiam, gdy wyjaśniane jest z czego wynikają pewne zachowania i sytuacje, ale wiem, że wiele osób tego nie lubi.
Podsumowując, "Labirynt" to świetny dreszczowiec, przy którym nie sposób się nudzić, mimo że akcja nie jest jakoś specjalnie wartka. Myślę, że i tym razem Borlik zaskakuje we własnym, niepowtarzalnym stylu.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.