Carrie Ryan jest amerykańską autorką bestsellerów. Jej debiutancka powieść „Las Zębów i Rąk” została uznana za jedną z najlepszych książek roku w kategorii powieści dla młodzieży. Carrie jest z wykształcenia prawnikiem, ale po wielkim sukcesie „Lasu Zębów i Rąk” postanowiła się skoncentrować na pisarstwie.
Osada, w której mieszka Mary, jest otoczona siatką, która oddziela wioskę od Lasu Zębów i Rąk. Panuje tam wszechogarniający strach przed Nieuświęconymi, którzy w każdym momencie mogą przedostać się przez ogrodzenie i pogrążyć wszystko w chaosie. Ludzie mieszkający w samym sercu tego strasznego miejsca, robią wszystko z obowiązku, dla przetrwania, a nie dla siebie. Rzadko kiedy ktoś w osadzie spełnia swe marzenia, prawie nikt ich nawet nie ma, żyją życiem codziennym, w strachu i napięciu, uważają, że tak powinno być.
Jednak Mary w to nie wierzy, marzy o oceanie, który jest wielki i nieogarnięty plagą Nieuświęconych. Pragnie wydostać się z wioski i spełnić swe marzenia, jednak to nie wystarczy. Pewnego dnia trafia do Siostrzeństwa i dowiaduje się o ich tajemnicach i sekretach. Wiedza ta ją przytłacza i nie wie co robić. Gdy ogrodzenie zostaje przerwane, a świat pogrąża się w chaosie, zalany falą Nieuświęconych, Mary musi wybierać. Wybierać pomiędzy dotychczasowym życiem na osadzie, a własną przyszłością. Dziewczyna musi zmierzyć się także z prawdą o Lesie Zębów i Rąk.
Mary jest postacią skupioną na sobie i swoich marzeniach. Tak naprawdę historie o oceanie zajmują w jej sercu pierwsze miejsce. Jest bohaterką dość egoistyczną, jednak potrafi także działać na rzecz przyjaciół. Jest postacią niewyidealizowaną, jednak i tak nie potrafiłam jej zbytnio polubić. Wychowywała się w osadzie, w ciągłej niepewności i z lękiem przed Nieuświęconymi, którzy umarli, jednak nie są do końca martwi. Przypominali mi oni zombie od pierwszego momentu, gdy o nich przeczytałam. M. in, właśnie ten motyw przyciągnął mnie do tej książki.
Pierwsze skojarzenie jakie miałam w trakcie czytania, to takie, że dzieje się to w przyszłości i obrazuje to koniec świata. Już niewielu ludzi zostało, a przytłoczeni są oni negatywnymi emocjami. Tak naprawdę zdawało się, jakby upodabniali się trochę do zombie i tracili chęć do życia. Najważniejsze było przetrwanie i bezpieczeństwo. Ludzie żyją tam w świecie bez postępu, tak naprawdę oni się cofają i przybliżają do zamierzchłych czasów w stylu bycia, a nie na odwrót.
Wyobraźcie sobie świat bez nadziei, gdzie w każdej chwili oczekujecie śmierci swojej lub swych bliskich. Jakbyście się czuli? Na pewno nie najlepiej. Postacie książki często poddają się i nawet główna bohaterka miewała momenty, gdy chciała się już poddać, nie zależało jej na niczym i zatapiała się w rozpaczy. Nie potrafię sobie do końca tego wyobrazić gdyż jest to dla mnie zbyt okrutny obraz świata, prawdziwy koniec. Autorka przedstawiła nam o wiele gorszy świat, gorsze życie, a czytając zrozumiałam, że wielu rzeczy się w życiu nie docenia. Jesteśmy przyzwyczajeni do całkiem miłego życia i niekiedy drobne kłopoty, wyolbrzymiamy do skali tragedii.
Lektura była utrzymana w atmosferze napięcia i oczekiwania, momentami także nadziei. W trakcie czytania odczuwało się tą bezsilność, która opanowywała bohaterów. Przewracając kolejne strony, nie było się pewnym czego można się spodziewać, a to jeszcze bardziej pogłębiało ciekawość czytelnika.
Jak w prawie każdej książce tu nie także obyło się bez wątków miłosnych. Tym razem jednak sytuacja głównej bohaterki strasznie mnie denerwowała. Znowuż spotkałam się z czymś na wzór trójkąta miłosnego, lecz tym razem wyglądał on odrobinę inaczej, co wcale nie umniejszyło wagi mojego negatywnego odbioru. Wątek ten był dla mnie nierzeczywisty w obliczu zaistniałych wydarzeń, szczególnie, gdy dowiedziałam się o wszystkich uczuciach, które przewinęły się w trakcie czytania ksiązki.
Autorka ma świetne pióro. Potrafi wzbudzić w nas napięcie i utrzymywać je przez całą książkę. Nawet gdy akcja może zdawać się bierna, odczuwamy niepewność i oczekiwanie na to co może się stać. Autorka wciąga nas w wykreowany przez siebie świat. Czytając zatapiamy się w lekturze i nie możemy się od niej oderwać.
„Las Zębów i Rąk” z pewnością wywarł na mnie wrażenie, jednak zdawało mi się jakby czegoś tam brakowało. Nie myślałam o tym jednak przez cały czas, gdyż bardziej absorbowały mnie rozgrywające się przed moimi oczami wydarzenia, świetnie opisane przez autorkę. Jestem pod wrażeniem, tego jak autorka stworzyła tą inną rzeczywistość. Widać, że ciężko pracowała nad tą książką jednak na pewno się to opłaciło. Stworzyła ona wspaniałą książkę, która mimo swoich braków czy wad, trafiła na półki wielu czytelników, którzy także mieli szansę zapoznać się z Mary i wydarzeniami, w których uczestniczyła. Pozycja autorstwa Carrie Ryan trafiła na listę moich ulubionych książek i szczerze polecam ją osobom, które czekają na coś co nimi wstrząśnie, a ponadto da tematy do rozmyślań.
Moja ocena 8,5/10