Są takie historie, które zapraszają nas do swojego świata zaledwie po kilku słowach opisu bądź drobnym elemencie okładki. Jedną z takich książek okazało się "Lato drugich szans". Wystarczyła chwila, abym mogła stwierdzić, że ewidentnie właśnie tego w tamtym momencie potrzebowałam. Że właśnie to zapewni mi niebanalne połączenie lekkości z trudami codzienności. Ostatecznie nie przeliczyłam się ani o jotę.
Iris pragnie zapanować nad swoim życiem i uwolnić się ze szponów przemocy domowej. Tymczasem Scott jest samotnym ojcem dwóch córek. Mimo że mężczyzna oddaje im całe serce, nie jest w stanie odciąć dzieci od toksycznej matki, która choć ma ograniczone prawa rodzicielskie, wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
Dwa różne światy, których absorbują własne demony. A jednak kiedyś były jednością. Oddychając wzajemnymi pocałunkami, naiwnie wierzyli w lepsze jutro. Jednak kiedy ono nadeszło, przypłynęły też łzy i rozstanie, po którym został pielęgnowany przez dekadę gorzki żal.
Po latach ścieżki Iris i Scotta znów się przetną. Czy została w nich chociaż odrobina dawnego uczucia? A może stare rany zaczną jątrzyć się tak bardzo, że na drugą szansę już nie ma co liczyć?
Pokochałam tę książkę niemal od samego początku. Autorka urzekła mnie swym zacięciem do tworzenia życiowych historii, wywołujących pełną gamę emocji. Czytelnik wchodzi w trudy przykrej codzienności bohaterów niczym w masło, nagminnie angażując się w ich każdy problem. Losy Iris i Scotta są na równi dojmujące: poniżona przez męża kobieta oraz mężczyzna zmęczony ciągłymi intrygami byłej. Wszystko zostało oprawione w wiele niesamowitych monologów wewnętrznych, przywodzących na myśl opowieści znajomych.
Ogromne brawa należą się autorce za perfekcyjne ukazanie przykładu ofiary przemocy domowej. Iris jest dla nas jak otwarta księga, w której dostrzegamy każde zagięcie, plamę czy ubytki. Nie obędzie się przy tej postaci bez łez, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, jak bardzo nasz świat jest przepełniony takimi przypadkami. Ponadto "Lato drugich szans" pokazuje, że nad wyraz trudno jest walczyć o samą siebie w pojedynkę. Obecność kogoś obok jest bardzo budująca, daje siłę i tak bardzo wówczas potrzebną nadzieję.
Scott należy do grona najlepiej wykreowanych męskich postaci, z jakimi miałam kiedykolwiek styczność. Życie go nie szczędziło, na okrągło podrzucając kłody pod nogi. Najpierw rozstanie z ukochaną, dławiąca tęsknota, toksyczna żona i walka o dobro córek. Mało kto przetrwałby tak wiele. On nie dość, że każdego dnia próbuje zmierzyć się z wszechobecnym złem, to jednocześnie wciąż pozostaje dobrym, troskliwym i ciepłym człowiekiem, który zasługuje na całe szczęście tego świata. To bohater, który nie raz wzruszy, wywoła współczucie i poczucie bezpieczeństwa nawet w czytelniku. Taki idealny mąż książkowy...
Każdy, kto szuka w literaturze pięknych, dojrzałych relacji romantycznych, z pewnością będzie usatysfakcjonowany. Dodatkowe retrospekcje świetnie ukazują, jak zmieniło się ich postrzeganie świata na przestrzeni lat. W końcu z ciężkim bagażem doświadczeń potrafią racjonalnie podejmować decyzje, tak aby uczucia były miłą odskocznią od tego, co ważne. Dzięki temu każda intymna rozmowa tej dwójki czy bliski kontakt, stanowią wspaniałą nagrodę za przetrwanie kolejnego dnia. Z każdej interakcji czytelnik spija czystą magię miłości, wszak po latach rozłąki, przemocowych związków i zadanych ran, w końcu bogatsi o dekadę, mogą podjąć próbę zakończenia swojej bajki słowami "żyli długo i szczęśliwie". Czy im się to uda? Przekonajcie się sami, czytając tę przepiękną i ważną powieść.