Dni ostatnie recenzja

Lepiej jest dla ciebie poobcinanym wejść do życia wiecznego...

Autor: @KazikLec ·4 minuty
2022-07-01
Skomentuj
5 Polubień
Kline to tajniak, który podczas konfrontacji z gangsterem z tasakiem stracił dłoń, a kikut przyżeżył sobie chałupniczo na kuchence, toteż ze zrozumiałych powodów jest nie w humorze, na urlopie i chciałby sobie po prostu poleżeć. Nie przyjmuje tego do wiadomości pewna chrześcijańska sekta, która tekst o odcinaniu rąk i nóg co są powodem grzechu wzięła sobie zbytnio do serca, i teraz bardzo jej zależy, żeby to akurat Kline przeprowadził śledztwo tajne przez poufne w ich szeregach.

„Dni ostatnie” to nie jest kryminał – śledztwo spełnia tu pretekstową rolę i jest pełne zdekonstruowanych motywów, więc jak ktoś liczy na klasyczny thriller z tropieniem mordercy, to się srogo przejedzie. Odrzucić może też brutalność – było nie było, akcja dzieje się w siedzibie fanatyków ustalających swoją hierarchię według liczby amputacji, Evanson nie szczędzi opisów okaleczeń i tego, jak do nich doszło. Autor jednak nie babra się w szczegółach i nie wymyśla szeregu obrzydlistw dla małpiej radości z szokowania (jak chociażby, nie wiem, u Mastertona) – przemoc opisywana jest beznamiętnie chłodno, jakby od niechcenia. Przy czym wierzcie albo nie, ale „Dni ostatnie” potrafią być zabawne, dużo tu czarnego humoru wynikającego z kontrastu totalnego szaleństwa próbującego funkcjonować w prozaicznej codzienności (próbka – rozmowa dwóch sekciarzy o tym, jak powinno się kwalifikować amputacje przy zdobywaniu kolejnych rang: "– To się liczy jako jedna amputacja. Ale mogłem zostawić lewą dłoń, a odciąć wszystkie palce oprócz kciuka i liczyłoby się jako cztery. Pięć, jeśli odciąłbym również kciuk. (...) Czyli są ósemki, i są ósemki. – Osobiście wolę system mniejszych i większych amputacji, według którego byłbym liczony jako dwie trzecie. – Ja wolę wagowo. Żeby ważyć odcięte członki. – No ale wykrwawione czy z krwią? I czy nie daje to pewnej przewagi korpulentnym? – Można by wypracować pewne standardy. Kary i handikapy.").

Zresztą nie tylko przemoc, cała książka jest utrzymana w oszczędnym stylu z pustawymi lokacjami sprowadzającymi się głównie do akcji, idealnie oddając stan Kline’a ewidentnie przechodzącego depresję, znużonego i zmęczonego do granicy, gdy każdy absurd i zagrożenie są rejestrowane w pełnej a zimnej jasności. Samego Kline’a trudno nazwać (anty)bohaterem – to bardzo słabo zarysowana postać, która robi wszystko, żeby wymiksować się z fabuły. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale muszę wspomnieć, że gdy ten proszący literalnie każdego o danie mu świętego spokoju Kline dochodzi w końcu do punktu „wiecie co? proszę bardzo ʘ‿ʘ”, jest to satysfakcjonująco oczyszczające.

Jedyny problem, jaki mam z tą książką, to nieudany akt drugi. Rozumiem jego rolę, potrzebne autorowi motywy i tak dalej, ale co z tego, skoro mnie wynudził, zirytował decyzjami bohatera i niepotrzebnie rozwlekł tytuł tak stawiający na minimalizm. Trochę minęło już od lektury i podczas pisania tej recenzji zastanowiło mnie, że kurde czemu sześć gwiazdek zamiast siedmiu – ale potem wygrzebało mi się z pamięci ten nieszczęsny środkowy akt, „dobra, werdykt podtrzymany”.

„Dni ostatnie” to specyficzny tytuł, który wielu czytelnikom może nie podejść z przeróżnych powodów: rozczarowanie wątkiem kryminalnym, czarny humor, przemoc, zakończenie takie a nie inne, no i wreszcie to, że lektura wywołuje głównie swędzącą frustrację (a podejrzewam, że nie każdy dotrze do satysfakcjonującego uwolnienia od tego napięcia). Mnie ujmuje to, jaka ta książka jest przyjemnie nieprzyjemna, podobają mi się oryginalne pomysły, dojeżdżanie fanatyzmu religijnego, motyw „fuck around and find out” i sam styl. Szkoda, że Mag nie kwapi się do dalszego publikowania tego autora (świetna okładka, tak swoją drogą).

Tyle o książce-książce, pogadajmy o Evansonie. Czytelnicy „Dni ostatnich” mogą obstawiać „dobra, gość ewidentnie wychował się w religijnym środowisku i wypisał z niego z hukiem”, i będą obstawiali poprawnie: autor wychował się w mormońskiej rodzinie i był bardzo zaangażowanym wyznawcą (m.in. był pomocnikiem biskupa, pojechał na dwuletnią misję do Europy, a w czasie wolnym krążył autem po mieście, by zabierać na podwózkę osoby z marginesu i wykorzystywać ten czas do nawracania). Został zatrudniony na mormońskim Brigham Young University (opłacanym i prowadzonym przez Kościół, na który uczęszczają głównie wyznawcy – Evanson też był absolwentem), gdzie prowadził zajęcia z kreatywnego pisania. Opublikował wtedy swoją pierwszą książkę ("Altmann's Tongue"), która zawiera sporo brutalnych scen (jak zjadanie odciętych języków). Evanson użył tego zabiegu szokowo, ale, jak twierdzi, żeby pokazać zło i zgubne ścieżki fanatyzmu dopuszczającego do takich sytuacji. W każdym razie studenci podkablowali*, że pan prowadzący wydaje jakieś książki zachęcające do jarania się przemocą, sprawa z poziomu uniwersytetu przeszła do władz kościelnych, zrobiła się gruba afera (nawet jak zrezygnował w tym samym roku z pracy, długo dostawał zatroskane telefony że "jak ty to tak piszesz, no okropnie piszesz, a co jak to jakieś dziecko przeczyta, będę się za ciebie modlić"), biskup złożył ofertę "przebaczenia", jeżeli Evanson obieca, że zrezygnuje z pisania. Jak się domyślacie – nie zrezygnował, i końcem końców opuścił mormoński Kościół jakieś pięć lat później z wielką szarpaniną i formalnymi utrudnieniami. Biorąc pod uwagę powyższe, lektura "Dni ostatnich" nabiera innego posmaku.

* - tak swoją drogą, Stephenie Meyer też jest absolwentką BYU, które zresztą ukończyła rok po tym, jak Evanson wyleciał z roboty. Oczywiście nie mam na to żadnych dowodów, ale istnieje możliwość, że twórczyni „Zmierzchu” była w gronie "uprzejmie donoszących" ;)

[Recenzja została po raz pierwszy (01.07.2022) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-05-12
× 5 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dni ostatnie
Dni ostatnie
Brian Evenson
5.2/10
Seria: Seria horrorów bez nazwy [Mag]

Kiedy Kline zostaje uprowadzony przez mroczną sektę, której członkowie wierzą, że poprzez amputacje przybliżają się do Boga, otrzymuje zadanie znalezienia zabójcy ich przywódcy. Czy zdąży odkryć praw...

Komentarze
Dni ostatnie
Dni ostatnie
Brian Evenson
5.2/10
Seria: Seria horrorów bez nazwy [Mag]
Kiedy Kline zostaje uprowadzony przez mroczną sektę, której członkowie wierzą, że poprzez amputacje przybliżają się do Boga, otrzymuje zadanie znalezienia zabójcy ich przywódcy. Czy zdąży odkryć praw...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @KazikLec

The Inugami Curse
Chryzantema, cytra, topór

To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...

Recenzja książki The Inugami Curse
The Honjin Murders
Och, spadł śnieg - jak niespodziewanie

1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...

Recenzja książki The Honjin Murders

Nowe recenzje

Dlaczego podskakuję
DLACZEGO PODSKAKUJĘ
@mikka138:

Gdy tylko dowiedziałam się o czym jest ta książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Temat jest mi dobrze znany, a wi...

Recenzja książki Dlaczego podskakuję
Mieszko. Wyjście z cienia
"Mieszko. Wyjście z cienia"
@tatiaszaale...:

Nie można stać w miejscu, trzeba przeć do przodu i do przodu. Bo kto nie idzie dalej, a stoi czy na zadku siedzi zadowo...

Recenzja książki Mieszko. Wyjście z cienia
Nechemia
W drodze przez XVII Rzeczpospolitą.
@sweet_emily...:

--*_*_*_*_* Jest rok 1666, w Konstantynopolu objawił się Mesjasz. Na jego spotkanie wyruszają tłumy Żydów. Wśród nich N...

Recenzja książki Nechemia
© 2007 - 2024 nakanapie.pl