Leży na łóżku tak spokojnie. Z zamkniętymi oczami, bez oznak życia. Jej mózg wydaje się wyłączony. Nikt na nią nie czeka i nikt jej nie szuka. Może jednak jeszcze na coś się przydać. Posiada bowiem coś, co dla innych ma niebagatelne znaczenie. Jej fragmenty mogą uratować innych. Jej życie kontra życie innych.
„Zanim się obudzę” to książka nie tylko mądra i interesująca, ale przede wszystkim ważna. Nie ukrywam, że wiele myślałam o transplantacji organów (zapewne jak każdy z Was), a jednak dopiero po lekturze tej powieści uświadomiłam sobie, że postrzegałam tę kwestię w sposób bardzo ograniczony, a może nawet egoistyczny. Ciężko jest zastanawiać się nad sprawami, które nas nie dotyczą, ciężko jest także decydować w sytuacji, w której nie musimy tego robić, a jednak Agnieszka Bednarska tą powieścią nakłania nas do refleksji, zaangażowania i zajęcia stanowiska.
Wobec tej historii po prostu nie sposób być obojętnym. Bo jak można by bez emocji przejść obok takiej historii? Nie zastanowić się nad dramatami bohaterów? Nie postawić się choć na chwilę na miejscu każdej ze stron? Najnowsza opowieść autorki wywołuje ogrom emocji, zastanawia, a nawet nieco przeraża. A tym, co w niej najstraszniejsze jest prawda ukryta na stronach książki. Prawda, która uderza w nas obuchem, ale także wyzwala. Uwielbiam realistyczne, dające do myślenia historie, zostające ze mną na długo po odłożeniu powieści. To jedna z nich.
„Zanim się obudzę” to opowieść tkana z wielu fragmentów, a każdy z nas dotyczy innych postaci. Tak naprawdę w tej powieści nie ma bohaterów pierwszego i drugiego planu. Każdemu z nich bowiem na swój sposób oddano głos, każdego potraktowano pod tym względem sumiennie i sprawiedliwie. A z tym kawałeczków wyłania się piękna, melancholijna, ale również zaskakująca historia. Bo tym, co także mnie urzekło w tej książce, jest niemożność przewidzenia, co za chwilę się wydarzy. To takie połączenie większych tajemnic i mniejszych cudów, sprawdzające się znakomicie.
Agnieszka Bednarska autentyczność i życiowość przelała także na swoich bohaterów. Podczas lektury miałam wrażenie, że to zbiór tragedii, w którym nie ma większych czy mniejszych poszkodowanych. Każdy bowiem musi walczyć o siebie i o innych, pamiętając o tym co ważne, licząc się z własnym sumieniem, zastanawiając nad kwestią moralności. Jedni robią to głośno, inni po cichu. Nie można natomiast powiedzieć, by część postaci wywoływała mniej wrażeń, by pozostawiała nas biernymi. Nie. Można za nimi podążać, można ich oceniać. A nawet trzeba. Bo to książka to czas rozliczenia. To miejsce na zgodę lub sprzeciw.
I jeszcze styl. Tak dojrzały, dopracowany, elegancki, ale przy tym subtelny, przyjazny czytelnikowi i nieprzekombinowany. Cudownie się tę powieść czyta. Widać, że autorka z lekkością składa kolejne zdania, a operowanie słowem przynosi jej wielką przyjemność.
„Zanim się obudzę” to historia, której nie można wcisnąć w ramy i upraszczać. To opowieść dla każdego z nas, możliwość stania się częścią większej całości. I konieczność spojrzenia na pewne sprawy inaczej.