Biedni ludzie z miasta Łodzi recenzja

Litzmannstadt

Autor: @z_kultury_ ·6 minut
2012-04-22
Skomentuj
2 Polubienia
Nie da się ukryć, że książki podejmujące tematykę wszelkich okrucieństw II wojny światowej niemal od zawsze budzą zainteresowanie czytelników. Problem w tym, że publikacji poruszających powyższy temat jest mnogo. Trudno wśród nich znaleźć takie, które potrafiłyby jeszcze „mówić” o okupacji inaczej. A jednak czasem zdarzają się unikaty, które w sposób zaskakujący potrafią opowiadać o tym, o czym wszyscy uczyliśmy się na lekcjach historii.
Kiedy w 2009 roku nowa książka Steve`a Sem- Sandberga pt.: „Biedni ludzie z miasta Łodzi” pojawiła się w szwedzkich księgarniach, nikt nie spodziewał się, że będzie bestsellerem. Chyba nawet sam autor, skądinąd od zawsze zainteresowany zagadnieniami związanymi z największym światowym konfliktem w dziejach, nie spodziewał się takiego sukcesu. Nowa książka szwedzkiego pisarza natychmiast zyskała popularność i została ostatecznie przetłumaczona na 25 języków. Polska, jedna z najbardziej zainteresowanych tą publikacją stron, doczekała się jej w rodzimych księgarniach w listopadzie ubiegłego roku. W naszym kraju nowe „dziecko” Sandberga również nie przeszło bez echa. Swoją popularnością przebiło niewątpliwie najbardziej znane książki tego autora, tj. „Teresę” i „Ravensbrück. O Milenie Jesenskiej”. Świadczyć o tym może fakt, że za swoje nowe „dziecko” otrzymał Sandberg prestiżową Nagrodę Augusta przyznawaną przez związek wydawców szwedzkich. Ponadto książka ta była hitem na ubiegłorocznych frankfurckich Targach Książki. Czym tak urzekli czytelników i krytyków literatury „Biedni ludzie z miasta Łodzi”?
Przy pierwszym kontakcie z książką, zaciekawia jej nietuzinkowa oprawa. Chyba każdemu z nas zdarzyło się trzymać kiedyś w ręku książkę z (delikatnie ujmując) nieciekawą okładką. Zastanawia wtedy fakt, kto wpadł na projekt graficzny, który nijak ma się do tematyki omawianej w książce. O „Biednych ludziach z miasta Łodzi” tego powiedzieć nie można. Przednią część okładki oraz jej grzbiet zdobi reprodukcja fotografii pochodzącej z Żydowskiego Muzeum we Frankfurcie nad Menem. Co przedstawia? Jedną z wielu ulic, która mogła znajdować się w jednym z wielu gett na terenie kraju. Przez środek ulicy przebiegają charakterystyczne tory tramwajowe, które przecinają bruk na dwie nierówne części. Na szerokości całej ulicy są ludzie. Jedni nadchodzą, inni przystanęli przed jakimś budynkiem, kierując swój wzrok w stronę obiektywu. Są pośród nich mali chłopcy, kobiety i duże grono mężczyzn. Jednak uwagę przykuwa dwoje dzieci na pierwszym planie fotografii. Jeden z nich to malec, wyraźnie zdziwiony, wpatrujący się w obiektyw. Za nim idzie drugi, ten to już nastolatek, a na jego ubraniu widnieje gwiazda Dawida. Teraz już wiemy, kim są ci ludzie. To Żydzi przebywający w swoim „mieście” wśród miasta. Taka okładka z pewnością porusza i wprowadza mimowolnie w tematykę, która pochłonie nas już od pierwszych stron książki.
Litzmannstadt – Łódź.
Jedno z wielkich miast przemysłowych, działających prężnie od końca XIX wieku. Poza rozwojem gospodarczym, jego charakterystyczną cechą była różnorodność etniczna mieszkańców. Polacy, Niemcy, Żydzi egzystowali tu na równych prawach. Aż do wybuchu II wojny światowej. Okupanci szybko zajęli się tymi istotnymi ze względów gospodarczych terenami, a potem brnęli dalej. Aż powstało Litzmannstadt Ghetto. Łódzkie Bałuty stworzyły podwaliny pod „żydowskie miasto” otoczone murami i drutem kolczastym. Na czele tego tworu stanął on: Pan Życia i Śmierci, którego nazwisko przetrwało do dziś: Mordechaj Chaim Rumkowski. Kim był ten człowiek? Wybawicielem i „ojcem” wszystkich łódzkich Żydów, czy też mordercą i pedofilem? W tym wypadku ocenę pozostawiam czytelnikom. Autor nie narzucając nam własnej opinii, zostawia szerokie pole do interpretacji i wyboru jednej z możliwości. Ale wbrew opiniom niektórych krytyków, ta książka nie opowiada o losach Rumkowskiego. Choć to on do pewnego czasu stanowił ster okrętu o nazwie Getto, nie tylko o nim chciał nam opowiedzieć Sandberg. Pisarz za sprawą 635 stron swojej książki po prostu przenosi nas w czasie.
Mamy rok 1942, życie w getcie łódzkim toczy się stałym rytmem. Rumkowski realizuje swój „genialny” plan i eksploatuje wszystkie siły żydowskie w różnego rodzaju zakładach pracy. Ma swoją wizję „żydowskiego miasta pracy” i jest przekonany, że jego wysiłek organizacyjny pozwoli łódzkim Żydom na przetrwanie okupacji. Sam nie wie, jak bardzo się myli. My, czytelnicy śledzimy każdy kolejny dzień w getcie. Poznajemy wielu Żydów, którzy są dla nas mniej lub bardziej ważni w toku dalszej lektury. Nagle następuje przyspieszenie akcji. Niemcy żądają od Rumkowskiego pierwszych transportów z getta. Zaczynają się wywózki, a po nich życie dalej powraca do normy. Można by tak opowiadać i opowiadać o tej kronice codziennej łódzkiego getta, ale kilkaset stron można streścić w cyklu: codzienność- wywózki- codzienność- wywózki. Wystarczy jeszcze wpleść pomiędzy te słowa: miłość, zboczenia seksualne, głód oraz śmierć i mamy gotową opowieść Sandberga. Powiedzielibyśmy nic zaskakującego, a jednak autor jeszcze nas zdziwi.
Nie chcąc odkrywać wszystkich chwytów Sandberga, powiem tylko, co mnie zaciekawiło. Po około 550 stronach utrzymanych według powyższego schematu, następuje ostatni transport z getta. Wywiezieni zostają nim resztki robotników, więźniowie i on: Chaim Rumkowski wraz z najbliższą rodziną. Jakież jest zdziwienie najbliższych „prezesa”, kiedy wsiadają do „bydlęcego” pociągu przepełnionego już ludźmi do granic możliwości. Nawet po opróżnieniu getta wydaje się Rumkowskiemu, że jeszcze coś znaczy. Jednak pociąg odjeżdża a my bez żalu żegnamy się z „prezesem”. Mógłby to już być koniec tej okrutnej historii z życia łódzkich Żydów. Ale w getcie ktoś pozostał. Komuś udało się ukryć. Ktoś musi sobie poradzić i wytrwać, by Niemcy grabiący ten teren go nie złapali. Kto to taki? Jakie są jego losy? Sięgnijcie po „Biednych ludzi z miasta Łodzi” i sami sprawdźcie, czy ta historia zakończy się happy end`em.
Warto jeszcze powiedzieć kilka zdań na temat prawdy historycznej i walorów literackich książki Sandberga. Choć autor wykorzystał materiały archiwalne dotyczące działalności getta łódzkiego i ludności w nim mieszkającej, jego książka nie jest publikacją historyczną. To nadal tylko powieść zainspirowana prawdziwą historią. Dużą zaletą podczas opisu jest znakomita znajomość terenu, która wynika z faktu, że autor w Łodzi bywał niejednokrotnie i tworzył swoją książkę zafascynowany Bałutami. Jako aneks pojawia się nawet mapa Łodzi, która zapewnia nam orientację w terenie. Pod względem językowym książka jest przystępna i nie sprawia większych oporów, gdyby nie ta ilość stron. Przyznam, że czytałam tę książkę długo. Z jednej strony dlatego, że czasem musiałam oderwać się od lektury i zachować dystans wobec opisywanych zdarzeń, z drugiej po prostu miejscami trochę mnie nudziła. Czytając recenzje „Biednych ludzi z miasta Łodzi”, spodziewałam się przełomowej książki, która poruszy kontrowersyjne tematy do tej pory nieopracowane. Liczyłam na więcej prawdy o getcie a mnie fikcji literackiej. Sandberg sprzedał jednak czytelnikom fikcję o lekkim zabarwieniu historycznym. Być może jest to dla jednych zaletą tej książki, jednak według mnie stanowi to jej duży mankament. Poza tym poznajemy na kartach „Biednych ludzi…” wiele postaci, które autor wtrąca do tekstu zupełnie niepotrzebnie. Pojawiają się one, jak efemerydy, następnie znikają, by już nigdy nie powrócić. Być może takie było założenie Sandberga, jednak z perspektywy całej kompozycji jest ono dosyć niewytłumaczalne. To najważniejsze kwestie, które obniżają ostateczną ocenę tej książki.

Wszystko, co powiedziałam powyżej, nie zmienia jednak faktu, że „Biedni ludzie z miasta Łodzi” to poruszająca opowieść o najokrutniejszych wydarzeniach, jakie spotkały łódzkich Żydów w okresie okupacji hitlerowskiej. Mimo wielu postaci charakterystycznych, które na kartach tej książki poznajemy, bohater jest tylko jeden: Getto, a ściślej Żydzi. Społeczność, która nawet za murami swojego „miasta” pozostawała skrajnie zróżnicowana. Być może na tym właśnie polegała jej niezwykłość.
Komu polecić mogę „Biednych ludzi z miasta Łodzi”? Przede wszystkim osobom zainteresowanym tematyką okupacji, holocaustu i funkcjonowania gett. Jeśli macie poczucie, że wiecie co nieco o getcie warszawskim a niewiele o łódzkim, które przetrwało najdłużej, to sięgnijcie po książkę Sandberga i powróćcie do lat 1942-1944, by przeżyć wraz z łódzkimi Żydami historię ich zagłady.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-04-22
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Biedni ludzie z miasta Łodzi
2 wydania
Biedni ludzie z miasta Łodzi
Steve Sem-Sandberg
8/10

Chaim Mordechaj Rumkowski. Władca łódzkiego getta. Pan życia i śmierci. Dla jednych postać budząca odrazę, kolaborant zmuszający Żydów do wyniszczającej pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy. Dla innych boha...

Komentarze
Biedni ludzie z miasta Łodzi
2 wydania
Biedni ludzie z miasta Łodzi
Steve Sem-Sandberg
8/10
Chaim Mordechaj Rumkowski. Władca łódzkiego getta. Pan życia i śmierci. Dla jednych postać budząca odrazę, kolaborant zmuszający Żydów do wyniszczającej pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy. Dla innych boha...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @z_kultury_

Wydrąż mi rodzinę w serze
Serowa rodzina z Sierpc

Sierpc, miejscowość znana przede wszystkim z produkcji serów, po lekturze książki autorstwa Aleksandry Kasprzak pt. „Wydrąż mi rodzinę w serze”, wydanej nakładem Biura L...

Recenzja książki Wydrąż mi rodzinę w serze
Kły
Zbrodnia w dolinie Brzennej

W dolinie Brzennej powiało grozą. Na leśnej polanie znaleziono zwłoki znanej w okolicy Kaliny Koryckiej. Żona lekarza została bestialsko zamordowana w trakcie spaceru z ...

Recenzja książki Kły

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka