"Niebo jest zawsze wokół nas. Pytanie brzmi: czy jesteśmy gotowi otworzyć oczy i je dostrzec?"
Każdy z was, z pewnością nie raz zastanawiał się czy istnieje życie po śmierci. To pytanie, na które ludzkość odwiecznie próbuje znaleźć odpowiedź. Ja również od wielu lat, czytając literaturę popularnonaukową i beletrystyczną, szukam dowodów na istnienie "nieba". Mając więc okazję przeczytać książkę, która nawiązuje w pełni do tego tematu, troszkę w niekonwencjonalny sposób, nie mogłam nie podjąć tego wyzwania.
James F. Twyman to znany niektórym autor książki "Sekret kodu Mojżesza" oraz innych bestsellerów. Twyman prowadzi również wspólne modlitwy dotyczące problemów obecnego świata, dzięki którym jednoczy miliony ludzi, nazywany jest nawet "Trubadurem Pokoju". Autor jest producentem filmów i ich współautorem, oraz założycielem organizacji, która wyświęciła ponad pięćset duchownych. Książka "Pomiędzy niebem a ziemią" jak twierdzi pisarz jest zapisem jego autentycznych przeżyć.
W 2005 r. była żona autora, Lynda została zamordowana przez dwóch włamywaczy w swoim mieszkaniu w Evanston. Twyman i ich wspólna, dorosła już córka Angela nie mogli pogodzić się z tak bezsensowną śmiercią matki i ukochanej kobiety, autor bowiem mimo separacji i rozwodu, od wielu lat próbował odzyskać utraconą miłość żony. Niedługo po tym, James i jego córka wraz z przyjaciółką o mało nie zginęli na drodze stanowej numer 144, staczając się samochodem w dół przepaści. Trzy i pół roku później autor postanowił odwiedzić ponownie to pechowe urwisko, gdyż prześladowało go przeczucie, że tajemnicze osuwisko go wzywa. W hotelu dowiedział się, że miejsce w którym prawie zginął nazywane jest Aleją Samobójców oraz, że to dziwny i mistyczny punkt na mapie. Nie odwiodło go to jednak od odwiedzin pechowej drogi. Będąc przy urwisku zauważył w jego dole identyczny samochód, w którym prawie zginął kilka lat temu. Zaciekawiony niezwykłym zbiegiem okoliczności zszedł na dół i jak się okazało był to taki sam model samochodu jak jego, nie posiadający jednakże tablic rejestracyjnych. Nie potrafiąc znaleźć drogi powrotnej na górę, postanowił przeczekać noc pod drzewem, gdy niespodziewanie w lesie pojawił się tajemniczy mężczyzna - Richard, który zaprosił Twymana do swojego domu. Jak się okazuje to dopiero początek magicznych i nieprawdopodobnych zdarzeń. James zostaje bowiem zaproszony na zabawę do stodoły, w której niebo i ziemia łączą się ze sobą. Bohater przez trzy dni doświadcza wielu uczuć i nowych doznań, które na zawsze odmienią jego ziemskie życie. Dostanie szansę, o jakiej wielu z nas może jedynie marzyć, a mianowicie spotka swoją ukochaną, zmarłą żonę. Odtąd jego postrzeganie śmierci i naszego życia na Ziemi zmieni się diametralnie.
Wydarzenia opisane w książce są tak nieprawdopodobne, że trudno w nie uwierzyć. Znajdziecie w tej historii mnóstwo tez dotyczących równoległych światów i oś czasowych. Autor próbuje nas przekonać, iż każdy z nas ma wiele swoich wersji w innych światach, a każde takie życie przebiega inaczej. Pierwszoosobowa narracja wpływa na lepszy odbiór wspomnień autora, a co więcej Twyman nie próbuje usilnie przekonać nas do prawdziwości swoich przeżyć, gdyż sam nie jest do końca przekonany czy to nie był to po prostu zwykły sen. Jednocześnie wie, że to mistyczne zdarzenie odmieniło jego stosunek do śmierci, która według niego nie jest końcem, wręcz przeciwnie. Tajemnicza stodoła to według autora miejsce, w którym czas przeszły, przyszły i teraźniejszy łączy się ze sobą, ukazując wybranym jednostkom prawdę o największej tajemnicy ludzkości. Chciałabym wierzyć, że to prawda, ale opowieść Twymana mnie nie przekonała. Komicznym również wydawał się epizod nawiązujący do dobrego samopoczucia Michaela Jacksona. Autor próbuje być na siłę wiarygodny, nie udało mu się to w mojej opinii.
Moją uwagę zwróciła ilustracja mlecza, w postaci puchatej kulki, tak często zdmuchiwanej przez nas w dzieciństwie, dodana przy każdym początku nowego rozdziału. Ciekawy pomysł. Czy roślina ta jest metaforą ludzkiego życia? Równie kruchego i krótkiego jak jej puch.
Historia śmierci ukochanej osoby i ponownej szansy jej zobaczenia, spisana przez Jamesa Twymana w moim odczuciu jest mało prawdopodobna. Nie przekonałam się do magicznego miejsca, w którym duchy zmarłych osób łączą się z życiem na naszej planecie. Niektóre twierdzenia dotyczące równoległych światów nie są mi obce, jednakże "Między niebem a ziemią" traktuję jedynie jako bajkę z mądrym przesłaniem. Daleko mi do sceptycyzmu, tudzież negowania zjawisk, które nie są potwierdzone naukowo, jednak trudno uwierzyć w tą historię. Nie oznacza to, iż sama fabuła nie jest ciekawa, owszem skłania do chwilowej refleksji. Historia przekazana przez autora nadaje się na powieść. Jako dokument i potwierdzenie autentycznych przeżyć nie trafiła w moje gusta.
Jeśli chcecie poznać nieprawdopodobną historię, która podobno wydarzyła się naprawdę to przeczytajcie "Między niebem a ziemią". To od was zależy czy uwierzycie w połączenie nieba i ziemi w takie właśnie sposób w jaki przedstawił to autor. Abstrahując od realności tych wydarzeń, książka ujęta pod kątem beletrystycznym jest godna polecenia.
"Chodzi o to, że nikt nigdzie nie jest martwy. Nie istnieje taki stan jak „śmierć”. Możesz tego nie rozumieć, dopóki tu nie trafisz, ale tak jest. Nic nigdy tak naprawdę nie umiera."