Ava Reid to autorka, której ja nie jestem pewna, to znaczy ona ma świetne pomysły na historię i wykonanie, też mi się nawet podoba, ale w 100% nie potrafię się w tej historii zaangażować. I jest to frustrujące, bo to już druga książka, której jak czułam, że czegoś mi brakuje.
Lubicie książki, które mają iście gotycki klimat?
Książki Avy właśnie takie są.
Poprzednia książka, czyli "studium zatracenia" fabularnie była bardzo dobra, bohaterowie też byli całkiem dobrze wykreowani, klimat był mega mroczny, a pomimo wszystko czułam, że to nie jest moja historia. Jeśli ja się w niej nie odnajduje, to nie potrafię się na niej dobrze bawić.
"Lady Makbet" to książka, na którą ja ogromnie czekałam, ponieważ jestem bardzo dużą fanką twórczości Szekspira, byłam ciekawa, jak autorka ugryzie ten temat.
Fabularnie dostajemy młodą dziewczynę, na której ciąży ogromna klątwa i musi poślubić Makbeta, którego z lektur szkolnych bardzo dobrze znamy.
Ta pozycja jest według mnie jedną z tych mocniejszych książek, bo Makbet też nie jest najdelikatniejszy i najcudowniejszym mężczyzną na świecie. Mamy tu przelaną krew.
Co do odniesień do pierwowzoru, było ich trochę, ale ja nie porównywałabym tego aż tak bardzo. Bo o ile zgodzę się, że mamy tutaj bohaterów klimat i mniej więcej zarys fabuły podobne, tak zachowania bohaterów, kluczowy wątki czy chociażby właśnie ten wątek nadnaturalny znacznie się różnie. Jeżeli szukacie kopii Szekspira tylko z XXI w. to ta książka raczej nie jest dla was. Natomiast jeżeli szukacie reetelingu, który pomimo wszystko się trochę różni i jest odpowiedziany trochę na nowo, z wyraźnymi różnicami to będzie ona dobra.
Ja mam nawet wrażenie, że sam Szekspir bardzo nie dopowiedział swojej historii. A tutaj Ava dosyć, że dopowiedziała to i bardziej nam nakreśliła bohaterów. I pomimo wszystko mamy więcej tych szczegółów, co dla mnie i tak było ich za mało.
Choć muszę przyznać, że mam też minusy tej historii. Przede wszystkim miałam problem, od samego początku, żeby się wgryźć. Od początku zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, przez bardzo dużą ilość bohaterów, nazw, czy chociażby akcji nam opowiedzianych. Niby później w czasie trwania historii nam się to wyjaśnia, kto jest kim, ale od samego początku jesteśmy tym bombardowani. Jest nam zdecydowanie za mało rzeczy tłumaczonych.
I też samo przedstawienie Roscille ( później lady Makbet) mi nie pasowało, bo czytając tę historię ja miałam wyobrażnie kobiety wątłej, kruchej takiej, która nigdy się nie przeciwstawi mężczyźnie. A pierwowzór pokazał nam, jak Lady byłam nikczemna, zniszczona i jak niszczyła innych. I właśnie brakowało mi tego, żeby w tej historii kobieta była tą złą postacią.
No i podobnie jak w "studium zatracenia" działo się to wszystko bardzo powoli i nie śpiesznie. Ja wiem, że to jest taki połowiczny minus, bo przeszkadzało, ale dla innych to będzie bardzo wielką zaletą.
Dla mnie jest to 3,5 ⭐️ i nie wątpliwie za jakiś czas zrobie jej reread, bo nie jest to zła pozycja.
Reklama - wydawnictwo insignis - storylight