Nie wiem jak Wy, ale my uwielbiamy książkowe serie. A jeśli nie musimy kilku lat czekać na kolejny tom, a w międzyczasie zapomnieć o klimacie danej książki i bohaterach, to już całkiem jesteśmy szczęśliwe. Dlatego dzisiaj prezentujemy kolejną część uwielbianego przez dzieciaki „Małego Licha”, którego pierwszym tomem zachwycałyśmy się wiosną. Tom drugi niczym mu nie ustępuje – nawiedzony dom, w którym mieszkają mały Bożek i Licho wraz z mamą, wujkami, aniołami stróżami, potworami, zjawami, różowymi królikami i całą ferajną fantastycznych stworzeń stwarza teraz pozory normalności. Bożek nie jest już wyalienowanym, ukrywanym przed ludzkimi oczami dzieckiem, ale prawdziwym uczniem prawdziwej szkoły. Otoczony mniej lub bardziej lubianymi rówieśnikami zdobywa przyjaciół i zupełnie nie przeszkadza mu jego inność. Do tego stopnia, że urządza u siebie prawdziwą, szaloną domówkę, która jednak kończy się niespodzianką w postaci…ospy, na którą zapadają domownicy, a miedzy innymi Krakers i Licho. Mama na czas choroby postanawia rozdzielić towarzystwo i wysyła Bożka oraz poważnego do granic możliwości Tsadkiela na ferie do Lichotki, do cioci Ody. Dla chłopca ciocia jest obcą osobą, jednak kiedy znajduje się w jej niesamowitym domu i poznaje uroczego czorta Bazyla, wszystko nagle wskakuje na swoje miejsce i po tęsknocie za mamą i Lichem nie ma śladu. Obowiązkiem Bazyla jest opieka nad Bożkiem, ale jak to z tą opieką wyjdzie – zobaczycie sami. Wystarczy, że powiem, iż od momentu poznania się tych dwóch akcja nabiera właściwego tempa. Bazyl to jedna z najśmieszniejszych i najciekawszych książkowych postaci, z którymi miałyśmy do czynienia.
Jednym z głównych bohaterów tej części stanie się Tsadkiel, anioł stróż do cna konkretny, oschły i pozbawiony poczucia humoru. Ale czy naprawdę?
Książki M. Kisiel dla dzieci są tak specyficzne, iż mimo trudnego języka i długich, baaardzo rozwiniętych i skomplikowanych zdań (córeczka podczas lektury przeprosiła się ze słownikiem, co uważam za plus olbrzymi) trafiają wprost do dziecięcych serduszek i moszczą się tam wygodnie. Nic nie zniechęca małego czytelnika, kiedy w grę wchodzi sympatyczny Bożek, urocze Licho i zwariowany, przesłodki Bazylek z wadą zgryzu: ani opisy ani trudności w pokonywaniu kolejnych stron. Dzieci czytają z fascynacją, a dorośli z zachwytem delektują się tymi wspaniałymi, kwiecistymi zdaniami.
Ukazane nakładem Wydawnictwa Wilga „Małe Licho i anioł z kamienia” uczy, że nie wolno nikogo oceniać po pozorach i że jeśli ktoś nie okazuje wszem i wobec swoich uczuć, to wcale nie znaczy, że tych uczuć nie posiada. Piękna, ciepła, humorystyczna opowieść przy czytaniu której gwarantowane są wybuchy śmiechu.
Książka w twardej, satynowej i miłej w dotyku oprawie. W środku czarno-białe ilustracje i mnóstwo tekstu drukowanego większą czcionką, co jest bardzo pomocne w czytaniu przez młodego czytelnika. Świetnie nada się dla dzieci 7+. I dosłownie wszystkich. Polecamy ogromnie, alleluja!