Sookie Stackhouse ponownie zmaga się z zadaniami powierzonymi jej przez Nieumarłych. Przygody stają się coraz bardziej niebezpieczne, a sprawy osobiste głównej bohaterki wymykają się jej spod kontroli.
Czytając kolejne tomy "Czystej krwi" byłam wręcz przerażona postawą głupiutkiej Sookie. Dziewczyna leciała na dokładnie każde skinienie Nieumarłych, niczym profesjonalnie wyszkolony pies stróż. Jestem w stanie zrozumieć fakt, że wampiry posiadają jakieś tam swoje reguły, których przestrzegają, jednak są pewne granice. Polecenia typu: "Sookie musisz pojechać..." moim zdaniem były co najmniej nie na miejscu. Niby kluczową rolę w owym zamieszaniu ogrywał związek panny Stackhouse i Billa. Niestety jak dla mnie nie było to zbyt przekonujące tłumaczenie. W końcu główna bohaterka należała do rasy ludzkiej i ewentualna pomoc powinna wynikać z jej inicjatywy. No i co z tego, że pan Campton kiedyś tam powiedział, iż Sookie należy do niego. Stany Zjednoczone są wolnym krajem i każdy powinien wypowiadać się w swoim imieniu.
Swoją drogą skoro wampir darzył dziewczynę tak wielkim uczuciem, to dlaczego w trzeciej części nie pozostał jej wierny. Co prawda mężczyzna wyjechał z przyczyn "służbowych", a następnie został porwany, jednak - moim zdaniem - ze względu na to co łączyło go z kelnerką powinien zachować choć odrobinę przyzwoitości. Relację między wampirem, a jego stworzycielem mówią sama przez się, jednakże każdą pokusę można zwalczyć - jeśli oczywiście się tego chce.
Według mnie dużo lepszym partnerem dla Sookie w czwartym tomie okazał się Eric. Niby przespanie się z dziewczyną stało u mnie na wysokim miejscu, jednak mimo wszystko zwracał się do niej w sposób kulturalny i grzeczny. Panna Stackhouse była jego oczkiem w głowie i wampir zawsze liczył się z jej zdaniem. W sumie i bez amnezji szeryf Piątej Strefy dużo bardziej mnie intrygował. Tak, czy owak i tam moim faworytem zostaje wilkołak za jego całokształt artystyczny. Mam nadzieję, że pani Harris podobnie, jak ja poczuła chemię między tą dwójką i odpowiednio zadziałała.
Podsumowując: Książka została napisana ładnym stylem. Podobnie, jak przy poprzedniej części nie nudziłam się. Co prawda w połowie drugiego tomu dopadła mnie chwila zwątpienia, jednak szybko ją zwalczyłam. Akcja toczyła się płynnie, jednak uważam, że autorka mogłaby sobie darować tak liczne sceny erotyczne. To już chyba któraś z kolei odsłona wampirów nimfo manów.