Londyn to jedno z piękniejszych miast Europy. Kusi swym klimatem, zabytkami a nawet środkami transportu. W Londynie nawet deszcz wygląda piękniej. Skoro teraz jest taki pociągający, to w epoce wiktoriańskiej musiał być jeszcze piękniejszy. Ale zdejmijmy na chwilę maskę pierwszego wrażenia i popatrzmy głębiej. Bo pod pierwszą powłoką kryje się świat, jakiego nie znamy. Czarownicy mieszają się z wilkołakami, wampirami i faerie. Bezpieczeństwa przed demonami strzegą Nocni Łowcy. Uwierzyłbyś w to, Drogi Czytelniku? Spróbuj, chociaż na czas czytania tej recenzji.
W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Niestety, bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z jego osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o dawną tragedię, która zniszczyła mu życie. Z czasem Tessa uświadamia sobie, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów, a Tessie da odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła?
Cassandra Clare jest pisarką, o której każdy mól książkowy słyszał. Co więcej jest uwielbiana przez rzesze czytelników, ma fanów na całym świecie i ogromny sukces na koncie. Ja również należę do osób uwielbiających ją. Nie wyobrażam sobie mojego książkowego uzależnienia bez niej. Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą część Diabelskich Maszyn i pokochałam je tak samo, jak Dary anioła. Przyszedł więc czas na część drugą, która nie mogła spotkać się z niczym innym, jak tylko z wielkim uwielbieniem.
Fabuła książki osadzona jest w magicznym mieście, jakim jest Londyn. Przypominając "Dary anioła" dzieją się w Nowym Jorku, więc Londyn jest dla mnie miłą odmianą. Wracamy do naszych bohaterów i od razu jesteśmy rzuceni w wir wydarzeń. Szukamy z nimi Mistrza, który wciąż pozostaje w ukryciu. Wszystkim zabiegom towarzyszy pośpiech, niecierpliwe wyczekiwanie, wzloty i upadki. Pewne sytuacje, o których nie będę mówić, aby nie sojlerować, wbiły mnie w fotel. Siedziałam z otworzoną buzią i zastanawiałam, czy naprawdę stało się to, co się stało. Były momenty skrajnych emocji, tych dobrych, jak i tych złych. Losy bohaterów na pewno Was zaskoczą. Akcja nie pozwala się nudzić, ani na minutę. Klimat, z którego autorka jest znana, znalazłam i tu. Nie mogę też nic zarzucić językowi, bo w tak dobrej książce, wytykanie błędów językowych przez osobę, taką jak ja, która się mało na tym zna, byłoby po prostu śmieszne. W opowieściach o Nocnych Łowcach nie podobają mi się jedynie okładki. Dochodzę jednak do wniosku, że jest to świetne przesłanie, żeby patrzeć na wnętrze, a nie na opakowanie, co odnosić się może także do naszego postrzegania ludzi.
W "Mechanicznym księciu" odkrywamy nowe fakty odnośnie bohaterów. Największym szokiem dla mnie było to, czego dowiedziałam się o Willu. Pokazało to, jaki jest naprawdę i usprawiedliwiało wszystkie jego czyny. Na koniec przechodzi swego rodzaju metamorfozę. Zrywa maskę i pokazuje siebie, choć rzec muszę, że nawet gdyby tego nie zrobił i tak bym go uwielbiała. Will, to po prostu Will. Nic też nie poradzę na to, że porównuję go z Jace'm z "Darów anioła" i w tej konkurencji niestety przegrywa. Recenzuję tu jednak "Mechanicznego księcia", a w nim jest na pierwszym miejscu. Tessa staje się bliższa odkrycia prawdy o sobie. Ciągle ma pewne pytania, jednak teraz jest już coraz bliżej odpowiedzi. Jest postacią silną, buntowniczą i umiejącą postawić na swoim, a właśnie takie bohaterki lubię. W tej części irytowało mnie jej niezdecydowanie, jednak nie na tyle, abym całkiem straciła do niej szacunek. Do naszego miłosnego trójkąta brakuje jeszcze Jema, który swoją drogą trochę pokrzyżował mi szyki. Miły, życzliwy, trochę pociągający bohater, który nagle burzy mi całą wizję ułożenia wydarzeń w książce. Tacy są najgorsi, czyż nie? Nie da się ukryć, że wolę Willa. Mimo wszystko Jema też polubiłam. Jego sytuacja wstrząsa czytelnikiem, a miłość, jaką umie okazywać wzrusza.
"Mechaniczny książę" to kontynuacja "Diabelskim maszyn", w której nie zabraknie zwrotów akcji, wydarzeń wywołujących śmiech, jak i łzy wzruszenia. Akcja potoczy się tak, że zaskoczy Was nie raz. Mnie świat Nocnych Łowców pochłonął bez reszty. Ta lekka komercja w ogóle mi nie przeszkadza. Całą serię uwielbiam całym sercem. Magiczny klimat, który towarzyszy wszystkim książką Cassandry Clare mógłby być narkotykiem, który czytelnik musi sobie dozować, aby się całkiem nie zatracić. Gorąco ją Wam polecam! Ja z niecierpliwością czekam na "Mechaniczną księżniczkę".