Każda kobieta marzy o tym, aby mieć u swego boku mężczyznę troskliwego, czułego, na którym zawsze może polegać.
Jednak kiedy już tak się stanie, okazuje się że ta codzienna przewidywalność zachowań partnera, rutyna i monotonia mogą powodować, że zaczyna nam czegoś brakować. Może odrobiny szaleństwa, dreszczyku emocji?
A jeśli na naszej drodze pojawi się tak zwany "zły chłopiec"? Mężczyzna pewny siebie, może nawet bezczelny, wyrachowany, ale przy tym niesamowicie męski, seksowny i tajemniczy?
Drogie Panie czy wystarczy nam silnej woli, aby mu się oprzeć, czy sięgniemy po zakazany owoc? Wiem. Jednoznacznej odpowiedzi no to pytanie nie ma.
Poznajcie zatem losy naszych bohaterów, a dokładniej bohaterki, która takiego wyboru musiała dokonać.
Sofia i Andrea to szczęśliwi i zakochani w sobie młodzi ludzie. Ona: wybitna pianistka, doceniana na całym świecie. On: uzdolniony i znakomicie zapowiadający się architekt. Maluje się przed nimi świetlana przyszłość, do czasu, kiedy mężczyzna ulega bardzo poważnemu wypadkowi. Lekarze nie dają zbyt dużych nadziei, operacja przedłuża się w nieskończoność. Sofia składa przed Bogiem przysięgę, że jeśli ocali życie Andrei, ona poświęci to, co kocha najbardziej… na zawsze zrezygnuje z gry na fortepianie. Tak też się dzieje. Chłopak przeżył, ale diagnoza jest miażdżąca, już nigdy nie będzie chodził. Sofia dotrzymuje złożonej obietnicy i rezygnuje ze swoich marzeń. Życie tych dwojga zmienia się na zawsze.
Jest jeszcze jeden bohater tej powieści. Tancredi to mężczyzna wyjątkowo przystojny i przyciągający płeć piękną. Jednak jest zimnym i cynicznym człowiekiem, niezdolnym kochać. Niczego sobie nie odmawia, jest w stanie zrobić wszystko, aby osiągnąć to czego pragnie, a ponieważ jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie, ma ku temu wszelkie potrzebne narzędzia. Z nikim się nie liczy. Nie znosi widoku szczęścia spotykanych na swojej drodze ludzi i bez żadnych skrupułów niszczy związki innych. Tancredi doskonale potrafi manipulować ludźmi i wydaje się, że całkowicie kontroluje swoje uczucia… do czasu, kiedy poznaje Sofię.
Na pierwszy rzut oka, tych dwoje różni wszystko, ale w rzeczywistości są do siebie bardziej podobni niż można przypuszczać. Przypadkowe spotkanie tej pary, pociąga za sobą lawinę kolejnych wydarzeń i to sprawia, że książka od pewnego momentu nie daje się odłożyć na bok... wtedy trzeba ją po prostu doczytać do końca.
Wątkiem pobocznym, powracającym we wspomnieniach Tancredi’ego jest postać jego siostry – Claudine. Autor stopniowo, odsłania kolejne karty dotyczące dziewczyny, ale dopiero na ostatnich stronach odkrywamy całą prawdę, na temat dramatycznych wydarzeń w życiu młodej kobiety.
Kiedy czytałam tę powieść, początkowo gubiłam się w postaciach. Co chwilę pojawiały się nowe osoby, imiona i nazwiska, których nie mogłam zapamiętać i nie wiedziałam już, kto jest kim. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i po kilkunastu stronach mogłam już spokojnie skupić się na treści, zamiast dopasowywać nazwiska do bohaterów.
Książka na pewno jest ciekawa, wciągająca i niebanalna, ale momentami, przewidywalna. Jednak takiego zakończenia nie spodziewałam się absolutnie, jak pewnie większość osób, która przeczytała lub dopiero przeczyta tę historię. Mimo małych niedogodności, cieszę się, że sięgnęłam po tę lekturę.