Clary dowiedziała się w ostatnim czasie wielu szokujących rzeczy. Po pierwsze, jest Nocnym Łowcą. Po drugie, Nocni Łowcy zabijają demony, które bezczelnie wkraczają do świata ludzi. Po trzecie, jej ojciec żyje, ale jest wrogiem Nocnych Łowców i przez niego matka jest w śpiączce. Po czwarte, jej brat żyje i prawdopodobnie jest w nim zakochana. Dodatkowo w ostatnim czasie Podziemni, czyli wampiry, wilkołaki, czarownicy oraz faerie, zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach. Czy może być gorzej? Tylko Clary i Jace mogą uratować świat Nocnych Łowców od zagłady.
Cassandra Clare jest autorką serii „Dary Anioła” i „Diabelskie maszyny”, które opowiadają historie Nocnych Łowców. „Dary Anioła” liczą sobie sześć części, w Polsce piąta ma niebawem się ukazać, natomiast „Diabelskie maszyny” trzy części, w Polsce wydane zostały dwie. Cassandra urodziła się w amerykańskiej rodzinie w Teheranie, stolicy Iranu. Mieszkała w Anglii, Francji i Szwajcarii, a do szkoły średniej chodziła w Los Angeles. W 2004 roku rozpoczęła pracę nad „Miastem Kości”.
W tamtym roku miałam okazję przeczytać pierwszą część serii, właśnie „Miasto Kości”, które ogromnie mi się spodobało. Nie każdej książce udaje się wywołać u mnie tyle emocji i sprawić, że będę się śmiała podczas czytania, bo zwykle tego nie robię. Chyba nikt mi się nie dziwi, dlaczego sięgnęłam po kolejny tom. Czy spełnił moje oczekiwania? Jak najbardziej.
„– Twojemu ojcu. Zamierzam przehandlować ciebie za Dary Anioła.(...)
– Nie zna pani mojego ojca. Roześmieje się wam w twarz i zaproponuje pieniądze, żebyście odesłali moje ciało do Idrisu.
– Nie mów bzdur...
– Ma pani rację – przyznał Jace. – Prawdopodobnie każde wam zapłacić za przesyłkę.”
Pierwszym, wielkim atutem książki są bohaterowie. Wykreowani niemal idealnie, każdy jest prawdziwy, ma złe i dobre strony, są niepowtarzalni. To właśnie ich najbardziej się kocha i bez nich nie byłoby powieści. Clary od samego początku wzbudza u czytelnika sympatię i zaufanie. Fantastyczna główna bohaterka, jakie ostatnio rzadko się zdarzają. I do tego Jace… Jak ja go uwielbiam!! Udaje niezależnego, odważnego, ale jesteśmy świadkami także chwil zwątpienia czy słabości. To także wspaniały bohater. I nie mogę nie wspomnieć o Isabelle. Podziwiam ją za odwagę, poświęcenie i taką miłość do brata. Zawsze wspiera Aleca i razem walczą z demonami. Czasem się kłócą, ale są sobie bliscy.
„Za każdym razem, kiedy prawie umierasz, ja też umieram”
Drugim ogromnym plusem jest fabuła. Została dopracowana, dokładnie przemyślana. Widać, że autorka się starała i chciała wszystko zrobić jak najlepiej. Często zaskakiwała mnie pomysłami, nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Po pierwszej części myślałam, że już nic mnie tak nie zaskoczy, ale pani Clare sprawiła, że nie przespałam nocy przez emocje, które towarzyszyły czytaniu. Cały czas myślałam o Clary, mieczu, Valentinie, Jace’sie i o tym co się dalej wydarzy. W „Mieście Popiołów” nie ma czasu na odetchnięcie, akcja pędzi w szalonym tempie, kartki same się przewracają i nagle zaczynamy się dziwić, gdzie nagle „zniknęło” sto stron.
Cassandra Clare już po „Mieście Kości” dołączyła do grona moich ulubionych autorów, a po drugiej części nie da się nazwać moich emocji. Włożyła w swoją pracę całe serce, zrobiła wszystko jak należy i napisała fantastyczną książkę. Dziękuję jej za to, że stworzyła to cudo, które zawsze będę nosić w sercu. Tak przywiązałam się do bohaterów, że nawet w nocy śnią mi się ich przygody.
„Miasto Popiołów” to książka niemalże idealna. Nic tak mnie nie poruszyło i zachwyciło po „Harrym Potterze”. „Dary Anioła” nie mogą dorównać serii, przy której dorastałam, ale również darzę je wielkim sentymentem. Już nie mogę się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie „Miasto Szkła”, które będę mogła przygarnąć do serca, rozkoszować się zapachem i czytać. Muszę mieć własny egzemplarz, choćbym miała na niego wydać swoje ostatnie pieniądze. Więc i wy szybko biegnijcie do najbliższej księgarni, Clary i Jace na was czekają!
Moja ocena: 10/10
„Simon był szczerze zaniepokojony. Nie miał wątpliwości, że Jace mógł zabić kilka osób w jeden poranek, a potem spokojnie wybrać się na gofry.”